Reklama

Agnieszka Holland na proteście

W niedzielę w centrum Warszawy odbyła się manifestacja solidarności z uchodźcami pod hasłem "Stop torturom na granicy", zorganizowana przez ponad 30 grup feministycznych. Na proteście pojawiła się też reżyserka Agnieszka Holland.

Manifestacja rozpoczęła się w niedzielę około godziny 14 na rondzie de Gaulle'a w Warszawie. Uczestnicy przyszli z transparentami, na których napisano hasło "Stop torturom na granicy". W centralnym punkcie zawieszony jest duży baner z hasłem "Przyjmę uchodźców, oddam rasistów".

"Nie ma uchodźców - są ludzie"

"Ten marsz to przestrzeń dla wszystkich nas, które i którzy nie mają zgody na tortury, wywózki i inne skandaliczne działania polskich władz w stosunku do ludzi szukających w Polsce schronienia. Które, którzy czują gniew, rozpacz, bezradność czy oburzenie!" - napisali organizatorzy w mediach społecznościowych.

Reklama

Podczas demonstracji przemawiały reprezentantki środowisk feministycznych, które opowiadały o sytuacji migrantów na granicy. W wystąpieniach krytykowały wprowadzenie stanu wyjątkowego na granicy polsko-białoruskiej oraz oskarżały rząd o pozostawienie uchodźców "na pewną śmierć". Manifestujący skandowali hasła: "Hańba" i "Stop torturom na granicy". Wśród gwiazd, które pojawiły się na proteście, nie mogło zabraknąć reżyserki Agnieszki Holland.

W trakcie manifestacji odczytano też list jednej z inicjatorek demonstracji europosłanki Janiny Ochojskiej. "Brak mi słów, aby opisać z jakim okrucieństwem traktowani są ci najsłabsi przez polską i białoruską straż. Apeluję do rządzących o rzecz podstawową. O poszanowanie prawa międzynarodowego, krajowego i własnych procedur" - napisała w liście Ochojska.

"Każdy kto wyraża chęć złożenia wniosku o ochronę międzynarodową powinien zostać przyjęty do ośrodka, a jego wniosek powinien zostać rozpatrzony" - dodała europosłanka w liście odczytanym podczas manifestacji.

Agnieszka Holland: Przeszłość dzieje się teraz

Do sytuacji na polsko-białoruskiej granicy Agnieszka Holland publicznie nawiązała już we wrześniu podczas gali zakończenia Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni, gdzie otrzymała Platynowe Lwy.

"Trudno mi dzisiaj cieszyć się naszym świętem, jeżeli sobie uświadamiam, że coś takiego dzieje się bardzo niedaleko od nas, na granicach naszego kraju, że umierają tam ludzie (...). Nie mogę nie myśleć o tym, że dzieje się to niejako za naszym przyzwoleniem, że naszą obojętnością, lękiem, bezradnością godzimy się na to. Wiem doskonale, że każde państwo ma prawo by strzec swoich granic" - mówiła. "Umierają tam ludzie, których jedynym grzechem jest to, że są inni i którzy chcą czuć się bezpiecznie. I nie mogę nie myśleć, że dzieje się to niejako za naszym przyzwoleniem Że naszą bezradnością godzimy się na to" - kontynuowała Holland.

"Każde państwo ma prawo, by strzec swoich granic, ale żadne demokratyczne państwo nie może pozwolić na to, żeby niewinni, bezbronni ludzie umierali na jego granicach. Umierali w milczeniu tak jak bohaterowie moich filmów - w strachu, samotności, bez pomocy" - zaznaczyła stanowczo reżyserka.

"Nie godzę się na to, żeby obsadzać żołnierzy polskiej Straży Granicznej w rolach strażników Muru Berlińskiego. Nie godzę się na  to, by okoliczna ludność grała rolę donosicieli i żeby zanim podadzą chleb głodnemu, dzwonili na policję. To obciąża nas wszystkich strasznie jako wspólnotę" - podsumowała Holland. Za swoje wystąpienie została uhonorowana przez publiczność owacją na stojąco.

"Przeszłość dzieje się teraz. Absurdalny stan wyjątkowy, na który się godzimy, wprowadzony został jedynie po to, żeby nie było śladów" - spuentowała, nawiązując do tytułu filmu Jana P. Matuszyńskiego.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Agnieszka Holland
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL