"Kariera Nikodema Dyzmy": Kłótnia o stanik i peruki z Pewexu
Choć akcja kultowego serialu "Kariera Nikodema Dyzmy" rozgrywa się przed wojną, produkcja z Romanem Wilhelmim w tytułowej roli nie traci, a wręcz zyskuje na aktualności.
Niewiele brakowało, a Roman Wilhelmi nie zagrałby roli, która zapewniła mu nieśmiertelność. Jak twierdzi Grażyna Barszczewska, dostał wtedy propozycję udziału w zagranicznej produkcji, kuszącą pod względem finansowym. Wilhelmi tłumaczył po latach: "Przestraszył mnie rozmiar przedsięwzięcia, niemal 11 tys. metrów taśmy i sam Dyzma. Postać praktycznie nieschodząca z ekranu".
Wtajemniczeni twierdzili, że bał się efektu "Pancernych" - utożsamienia z rolą i braku nowych propozycji. Pomogła prowokacja: aktorowi powiedziano, że zagrać Dyzmę zgodził się Jerzy Stuhr. Godzinę później Wilhelmi rolę przyjął.
Reżyserem filmu był Jan Rybkowski, który już 23 lata wcześniej zekranizował tę powieść Tadeusza Dołęgi-Mostowicza. Rolę tytułową zagrał wtedy Adolf Dymsza, film jednak nie zadowolił ani widzów, ani krytyków. W historii kinematografii nie ma chyba drugiego takiego przypadku, że reżyser sknocił film, a po latach powrócił do tej samej opowieści, by odnieść sukces. Jak twierdzi Jacek Bromski, który w 2001 r. zrealizował "Karierę Nikosia Dyzmy" z Cezarym Pazurą w roli tytułowej, to on jako student Szkoły Filmowej spytał swojego profesora Jana Rybkowskiego, czy nie czas na nową adaptację powieści Dołęgi-Mostowicza.
Zdjęcia zaczęły się w 1979 r. To był ostatni moment na produkcję serialu kręconego z takim rozmachem - już rok później filmowcom przeszkodziłby kryzys. Akcja 7-godzinnego w sumie filmu toczy się w latach 20., w wielu wnętrzach i plenerach. Dziś taki serial kosztowałby kilkadziesiąt milionów złotych.
Zdaniem Izabeli Trojanowskiej (serialowej Kasi) to była ostatnia produkcja realizowana bez uważania na każdy wydany grosz. Stroje były szyte z prawdziwego jedwabiu, buty do jazdy konnej robione na miarę, każdy detal garderoby był najwyższej jakości. "Malowano nas tak, jak robiły to kobiety w latach 20. Pani makijażystka paliła korek i tym korkiem robiła nam cienie na oczach, a buraczkiem barwiła policzki i usta. Oczywiście pomagałyśmy sobie współczesnymi kosmetykami, ale starałyśmy się, żeby tonacje makijażu były właściwe dla tamtych lat" - wspomina aktorka.
Ewa Szykulska (hrabina Koniecpolska) potwierdza, że dbano o najmniejsze detale. "Na przymiarki jeździłyśmy z Warszawy do Łodzi, ale największy kłopot był z naszymi włosami. Część aktorek miała długie i należało szybko coś wymyślić, bo przecież akcja rozgrywała się w latach 20. XX wieku! Ktoś dowiedział się, że w Peweksie jest wyprzedaż peruk i to w nie nas przystrojono" - opowiada aktorka. Zespół był zgrany i pełen zapału. "Nikt nie marudził, że gdzieś się śpieszy, że już jest po godzinach. Reżyser dobrze dobrał współpracowników" - twierdzi Trojanowska.
Miał 36 lat. Przynajmniej tak twierdził. Zakochana w nim Nina Ponimirska widzi "szerokie czoło, rzymski nos, silnie zarysowane szczęki". To zapewne idealizacja plebejskich rysów Nikodema. Dyzma przyszedł na świat w Łyskowie w powiecie hrubieszowskim jako nieślubne dziecko. Pracował na poczcie, musiał zatem mieć elementarne wykształcenie. Nie wychowywał się więc w skrajnej biedzie, a matka raczej nie była chłopką. Na poczcie dopuścił się malwersacji i musiał wyjechać z Łyskowa w poszukiwaniu źródła utrzymania. To wszystko, co wiemy o człowieku, który doszedł do wielkich pieniędzy, zaszczytów i otrzymał propozycję utworzenia rządu. Ci, którzy mu zaufali, wiedzieli jeszcze mniej.
Wojciech Pokora (Żorż Ponimirski) wspomina, że początkowo Wilhelmi nie wiedział, jak grać tę postać. "Był aktorem teatralnym. W filmie po raz pierwszy dostał tak odpowiedzialne zadanie, więc trochę się gubił. Wziął mnie któregoś ranka na bok i spytał, jak to grać. (...) Powiedziałem mu, by był po prostu sobą. I tak się stało. Rezultat był świetny. On nie udawał - był sobą. Był taki jak 25 lat wcześniej w szkole i przez wszystkie te lata" - mówił Pokora.
Ewa Szykulska podkreśla, że Wilhelmi "ukazał człowieka, także człowieczka od tej gorszej strony. (...) Obnażył w nas coś, co zwykle ukrywamy, ponieważ chcemy być wspaniali. On był wspaniały dlatego, że nie bał się być maleńki. Dyzma - to było apogeum: kichanie, siorbanie, zamierzona flejtuchowatość...".
Aktor ciężko pracował na swój sukces. Grażyna Barszczewska (Nina Ponimirska) podkreśla, że walczył o każdy element roli. "Myślę, że ci, którzy z nim nie pracowali, nigdy nie podejrzewaliby go o tak wielką pracowitość, precyzję i wytrwałość". Jej to nie dziwiło, wiedziała, że dla Wilhelmiego najważniejsze w życiu było bycie dobrym aktorem. Zatracał się w graniu, dawał z siebie wszystko, nie uznawał kompromisów. Był pełen sprzeczności: czasem zadufany w sobie, nieprzyjemny dla kolegów, innym razem nieprzeciętnie błyskotliwy, tryskający dowcipem.
Dla Izabeli Trojanowskiej pierwsze spotkanie z nim na planie zakończyło się płaczem. "Wymyślił sobie, że w scenie w sypialni z Dyzmą, gdy zrywam bluzkę, powinnam być bez stanika. Wręcz się uparł. Nie chciałam się na to zgodzić. (...) Wilhelmi twierdził, że nie potrafi tego zagrać, jeśli nie zobaczy moich piersi. Powiedziałam, że nie. To wyproszono mnie z planu. Ponieważ to była pierwsza scena, którą miałam zagrać w serialu, powiedziano mi, że mi dziękują. Usłyszałam, że takich na moje miejsce znajdą wiele. Dramatycznym gestem zerwałam rzęsy z powiek i z płaczem wybiegłam. Wtedy dowiedziałam się, że to był żart. Wróciłam i zagrałam. W staniku".
Przygoda podczas kręcenia sceny łóżkowej spotkała też Grażynę Barszczewską.
"Pewnego razu, kiedy miałam zdjęcia dzień po dniu, nocowałam w pałacu w Zaborowie. Uhonorowano mnie piękną sypialnią. Spałam w koronkowej pościeli. Następnego dnia rano mnie i Romka czekała scena miłościwa, jak to nazywał mój synek. Gdy się obudziłam, na połowie twarzy zobaczyłam odciśniętą koronkę poduszki. Ustaliśmy z operatorem i reżyserem, że jednak zrobimy tę scenę. Ale pokazywana miała być tylko jedna połowa mojej twarzy, Romek miał zasłonić resztę. To była scena pocałunku. Zaczynamy kręcić. I w pewnej chwili Romek oczywiście zapomniał, że trzeba ukryć moją 'gorszą' połowę. W ferworze walki miłosnej zaczął mnie przekręcać, a ja się nie dałam. I tak kilka razy. W końcu operator krzyknął: 'Zapaśnicy, stop!'".
Premiera serialu odbyła się w 1980 roku. Telewidzowie pokochali go od pierwszego odcinka. Wilhelmi stał się idolem, mężczyźni próbowali naśladować miny i gesty Dyzmy. Kwestie z serialu stały się czytelnym kodem w rozmowach. Ale prawdziwy czas Dyzmów miał dopiero nadejść. O jednym z kolejnych premierów mówiono, że studiował z Żorżem na Oksfordzie - i wszystko było jasne.