Wielki Test Wiedzy o Polskim Filmie
Reklama

Gdynia 2014: Pokolenia

"To jest film rozliczeniowy. Rozliczam się w imieniu mojego pokolenia z tym, co się z nami stało" - mówi o "Obywatelu" Jerzy Stuhr. Co ciekawe, podobne zdanie można by usłyszeć także od twórców innych pokazywanych we wtorek, 16 września, na Festiwalu Filmowym w Gdyni produkcji.

Zezowate (nie)szczęście

Aż siedem lat minęło od ostatniego filmu wyreżyserowanego przez Jerzego Stuhra. "Korowód" też był filmem rozliczeniowym, z tym, że dotyczył konkretnego czasu, specyficznej sytuacji. "Obywatel" natomiast skupia się niemal na całym życiu głównego bohatera, Jana Bratka, granego przez samego reżysera i (w młodszym okresie życia) jego syna Macieja.

Bratek jest kimś w rodzaju rodzimego Forresta Gumpa - znajduje się na pierwszym froncie wszystkich ważnych dla Polski wydarzeń ostatnich kilku dekad. Jego wielkie szczęście, a może raczej... pech, powoduje, że zawsze trafia o nieodpowiedniej porze w nieodpowiednie miejsce, tam gdzie historia akurat zmienia swój bieg. W efekcie los miota nim zarówno w czasach komuny, jak i w nowoczesnej, demokratycznej Polsce. I choć Bratek stara się być jedynie sobą, to pech chce, że jest reprezentantem zarówno naszych najwybitniejszych, jak i najmniej chwalebnych narodowych cech.

Reklama

Reżyser wykorzystuje to, rzucając biednego Jasia zarówno w łapy PZPR-owskich towarzyszy, jak i solidarnościowych bojówkarzy. Stawia u jego boku antyżydowskiego ojca, ale i wyznawcę judaizmu, który uczy go zamiłowania do sztuki. Pomagają mu w życiu bezmyślni dorobkiewicze, lubiący uciechy cielesne hierarchowie kościoła, a nawet piastujący najwyższe urzędy w kraju politycy. Tylko jakoś szczęścia nie ma Bratek, bo nigdy nie potrafi wykorzystać sytuacji, tak aby ułożyła się ona w pełni po jego myśli. Jest zbyt głupi, zbyt poczciwy, zbyt ludzki, a może po prostu zbyt polski? Z pewnością jest godnym następcą znanego z "Zezowatego szczęścia" Andrzeja Munka Jana Piszczyka.

Realizując "Obywatela", Jerzy Stuhr odniósł się do znanych z pierwszych stron gazet społecznych afer i politycznych wojen. Jest wiec w filmie kosz na śmieci zakładany nauczycielowi na głowę, hierarcha kościelny zabawiający się z kobietami lekkich obyczajów czy też bohater, który zwraca się do Bratka słowami, nawiązującymi do słynnej wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego: "My jesteśmy tu, gdzie wtedy. Oni tam, gdzie stało ZOMO".

Jednak osobami, które zdają się odgrywać najważniejszą rolę w życiu bohatera nie są wcale kolejni przełożeni, partyjni szefowie, przyjaciele w walce o wolność, lecz - jak łatwo się domyślić - kobiety. Najważniejszą jest oczywiście matka (Barbara Horawianka, a w wersji młodszej Magdalena Boczarska), spod wpływu której Jan nawet nie stara się uwolnić, w dalszej kolejności żona (Sonia Bohosiewicz) i kochanki (Viola Arlak, Jaśmina Polak). Podobno za każdym wielkim mężczyzną stoi kobieta. Chyba pora usunąć z tego zdania słowo "wielki".


Jerzy Stuhr starał się zrobić film wywołujący śmiech aż do bólu, "nieprzesłodzoną słodycz, z nutką goryczy, ale jednak wciąż mieszczącą się w kategorii deseru". Czy mu się to udało? I tak, i nie. "Obywatel" sprawdza się jako historia nieudacznika, o którego życiu decyduje przypadek, ale nie jako słodko-gorzka komedia. Komizm jest tu zbyt dosłowny, nie przychodzi naturalnie i to zarówno w wypadku postaci głównego bohatera, sytuacji w jakich się znajduje, jak i słów, którymi mierzy się z innymi postaciami. "Historia nami miotała, ale wyszliśmy na szerokie wody" - mówi o swoim pokoleniu reżyser. I to chyba dzisiejsi 60, 70-latkowie mogą jedynie w pełni ocenić, czy "Obywatel" to udane rozliczenie się z historią ich życia.

Co u młodszych?

We wtorek na festiwalu w Gdyni można było zobaczyć jeszcze jeden konkursowy film, znaną już z naszych kin "Obietnicę" Anny Kazejak. Tu na pierwszy plan wysuwa się pokolenie współczesnych nastolatków, niewolników Skype'a i Facebooka, którzy o wiele lepiej radzą sobie z komunikacją wirtualną niż werbalną.

Główni bohaterowie, Lila i Janek (Eliza Rycembel, Mateusz Więcławek), uczniowie wielkomiejskiego liceum, do niedawna byli szczęśliwą parą. Dziewczyna zerwała jednak z ukochanym, gdy na jaw wyszła jego "zdrada". Zakochany Janek będzie musiał zapłacić wysoką cenę za swój błąd. Spełnienie obietnicy, którą wymogła na nim dziewczyna, będzie miało dla nich obojga poważne konsekwencje.

"'Obietnica' to na pewnym poziomie teenage-crime, ale w głównej mierze to dramat psychologiczny. Kino współczesne miesza gatunki i to jest jego siła. Nie jest tu istotne "kto zabił?", ale 'co' doprowadziło bohaterów do decyzji, jakie podjęli. Mnie nie interesuje sam akt zabijania, ale okoliczności zaistniałej sytuacji" - mówiła wywiadzie dla naszego portalu Anna Kazejak.

Moim zdaniem szkoda, że reżyserka nie zdecydowała się na utrzymanie swojego obrazu w jednym kluczu gatunkowym. Pierwsza połowa to bowiem znakomicie zrealizowany i trzymający w napięciu thriller, którego siła słabnie jednak w drugiej, psychologiczno-społecznej części, dotykającej problemów niemożności porozumiewania się między ludźmi.


To temat bardzo zbliżony do tego, o jakim traktuje "Heavy Mental" Sebastiana Buttnego, jeden z filmów reprezentujących sekcję "Inne spojrzenie". To opowieść o bezrobotnym, cierpiącym na psychiczną blokadę aktorze (Grzegorz Stosz), który dostaje propozycję odegrania tragikomicznej roli we własnym życiu. W zamian za mieszkanie ma poderwać pewną dziewczynę (Izabela Nowakowska), a potem - "przekazać" ją swojemu zleceniodawcy (Piotr Głowacki). Niemoralna propozycja prowadzi trójkę bohaterów w głąb lęku, który do tej pory chowali przed sobą i światem - lęku przed byciem zwyczajnym.

Stuhr rozliczał się z pokoleniem 60 plus, Kazejak zaprezentowała obraz nastolatków, Buttny tymczasem poświęcił swój film osobom urodzonym na przełomie lat 70. i 80. W jego interpretacji to wieczne dzieci, które wciąż uzależnione są od rodziców, nie wiedzą, co tak naprawdę chcą robić w życiu i najchętniej powróciliby do czasów, gdy mieli dekadę mniej na karku. Czy rzeczywiście tacy są dzisiejsi trzydziestolatkowie? Nawet jeśli nie do końca, to reżyser umiejętnie motywuje zachowania swoich bohaterów, osadzając ich w historii, w której granica między śmiesznym a smutnym jest wyjątkowo płynna.

Agenci i spirytyści

Kolejnym z wtorkowych wydarzeń na gdyńskim festiwalu był pokaz fragmentów wchodzącego niebawem do kin obrazu "Służby specjalne" Patryka Vegi (premiera 3 października), a także trailera długo oczekiwanej "Hiszpanki" Łukasza Barczyka.

Ten pierwszy to oparta na dwuletniej dokumentacji realistyczna historia, odsłaniająca kulisy życia i pracy oficerów polskich tajnych służb. Filmowa historia rozpoczyna się, gdy dochodzi do likwidacji elitarnych Wojskowych Służb Informacyjnych, które w opinii komisji są organizacją przestępczą. "Służby specjalne" pokazują konsekwencje tej decyzji. Na ulicę wyrzucają fachowców, którzy posiadają bardzo niebezpieczną wiedzę. Część z nich odnajduje się w świecie biznesu.

Film opowiada o tych, którzy nie znaleźli pracy w cywilu. Gdy politycy orientują się, że likwidując Wojskowe Służby Informacyjne, pozbawiono Polskę oczu i uszu, jeden z byłych szefów W.S.I. dostaje zadanie zwerbowania oficerów do nowych służb, które mają powstać. Do jednej sekcji trafiają kapitan Janusz Cerat (Wojciech Zieliński) i pułkownik Marian Bońka (Janusz Chabior) z byłych W.S.I. oraz wyrzucona z ABW podporucznik Aleksandra Lach (Olga Bołądź). Pracując przy aferach z pierwszych stron gazet, każdy z oficerów będzie musiał zmierzyć się z demonami ze swojej przeszłości. Pewnego dnia odkryją, że tak naprawdę nie wiedzą, dla kogo w pracują i w jakim celu.


Akcja "Hiszpanki", której premiera zaplanowana została na styczeń przyszłego roku, rozgrywa się z kolei w roku 1918 i opowiada o kluczowych dla wybuchu powstania wielkopolskiego zdarzeniach, w tym o przybyciu do Poznania Ignacego Jana Paderewskiego. Reżyserem i autorem scenariusza filmu jest Łukasz Barczyk. W "Hiszpance" zagrał m.in. Crispin Glover. Popularny amerykański aktor wcielił się w rolę niemieckiego jasnowidza i hipnotyzera, doktora Manfreda Abuse. W liczącej ponad 60 osób obsadzie znaleźli się też: Jakub Gierszał, Jan Peszek, Piotr Głowacki, Florence Thomassin, Bruce Glover i Magdalena Popławska.

Krystian Zając, Gdynia

Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Jerzy Stuhr | Festiwal Filmowy w Gdyni
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy