Sprawa Polańskiego
Reklama

Sarkozy pomógł Polańskiemu

Rodzina Romana Polańskiego jest wdzięczna prezydentowi Francji - Nicolasowi Sarkozy'emu - za jego pomoc w sprawie uwolnienia polskiego reżysera.

Zgodnie ze środowym orzeczeniem Federalnego Sądu Karnego w Bellinzonie polski reżyser po wpłaceniu kaucji 4,5 mln franków szwajcarskich (3 mln euro) będzie mógł w areszcie domowym oczekiwać na decyzję o swej ewentualnej ekstradycji do USA.

Szwagierka reżysera, aktorka Mathilde Seigner, powiedziała prasie, że jest bardzo wdzięczna Sarkozy'emu za jego wysiłek włożony w walkę o jego uwolnienie.

Pojawiły się plotki, jakoby żona prezydenta, Carla Bruni, która prywatnie jest przyjaciółką życiowej partnerki Polańskiego, Emmanuelle Seigner, wpłynęła na swojego męża, aby ten zainterweniował w sprawie twórcy "Chinatown".

Reklama

Sarkozy zabrał głos w sprawie Polańskiego w październiku, mówiąc, że 76-letni człowiek nie powinien trafiać do więzienia za przestępstwo, które popełnił ponad 30 lat temu.

"Wiem, że ludzie są zszokowani ciężarem oskarżeń wytoczonych przeciwko Polańskiemu, ale... to nie jest dobry system, w którym 76-letni człowiek zostaje uwięziony za czyny sprzed 32 lat" - powiedział prezydent Francji.

Polański został zatrzymany na lotnisku w Zurychu 26 września tego roku na podstawie amerykańskiego nakazu aresztowania z 1978 roku i umieszczony w areszcie ekstradycyjnym. USA przedstawiły już Szwajcarom wniosek o jego ekstradycję, który jest rozpatrywany przez sąd federalny. Od jego decyzji reżyser może się jeszcze odwoływać.

Amerykański wymiar sprawiedliwości zarzuca reżyserowi, że w 1977 roku uwiódł 13-letnią wówczas Samanthę Gailey. W stanie Kalifornia czyn lubieżny z nieletnią klasyfikowany jest automatycznie jako gwałt. Przed zakończeniem postępowania karnego w USA Polański zbiegł do Francji, by uchronić się przed spodziewaną karą więzienia.

WENN
Dowiedz się więcej na temat: Roman Polański | USA | Nicolas Sarkozy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy