Sprawa Polańskiego
Reklama

Polański: Bez ekstradycji?

Adwokaci Romana Polańskiego powtórzyli we wtorek, 19 stycznia, prośbę, aby wyrok na niego wydano zaocznie i zarzucili prokuraturze Los Angeles, że próbując doprowadzić do jego ekstradycji ze Szwajcarii przemilcza niewygodne fakty.

W dokumentach złożonych w sądzie w Los Angeles przed zaplanowanym na 22 stycznia posiedzeniem, na którym zapaść ma decyzja, czy reżyser może być sądzony zaocznie, adwokaci Chad Hummell i Bart Dalton argumentują, że amerykańska umowa ekstradycyjna ze Szwajcarią dotyczy wyłącznie osób, którym grozi co najmniej sześć miesięcy pozbawienia wolności.

Tymczasem obrońcy Polańskiego wskazują, że odbył on już karę w całości. W 1977 r. przyznał się bowiem do nielegalnego seksu z 13-latką i odsiedział 42 dni w kalifornijskim więzieniu, przechodząc tam badania psychiatryczne. Spełnił tym samym warunki ugody z sędzią Laurencem Rittenbandem (zmarł w 1993 roku).

Reklama

Na dzień przed wydaniem przez Rittenbanda formalnego wyroku w 1978 r. Polański zbiegł z USA w obawie, że sędzia złamie ugodę. We wrześniu 2009 roku został aresztowany w Zurychu na mocy wydanego w 2005 roku międzynarodowego nakazu aresztowania.

Prokuratura okręgowa Los Angeles domaga się jego ekstradycji, argumentując m.in., że podsądny nie może dyktować sądowi, na jakich warunkach ma się odbywać rozprawa, a reżysera nie można traktować inaczej tylko z tego powodu, że jest znaną osobą.

W złożonych we wtorek w sądzie dokumentach obrońcy Polańskiego zasugerowali, że dążąc do ekstradycji Polańskiego prokuratura LA nie przedstawia szwajcarskim władzom "faktów, które czynią ekstradycję niedozwoloną".

Wskazali m.in., że prokuratura ma dowody, wskazujące na nieprawidłowości podczas postępowania przeciwko reżyserowi pod koniec lat 70. Zaapelowali także, aby w tej sprawie zorganizowane zostało przesłuchanie.

Adwokaci reżysera skrytykowali ponadto zastępcę prokuratora okręgowego Davida Walgrena za to, że w złożonych w piątek w sądzie dokumentach użył w odniesieniu do Polańskiego niestosownego i "podżegającego" według nich zwrotu "gwałciciel dziecka".

Obrońcy twierdzą, że zwrot ten został zastosowany w celu zwrócenia uwagi mediów, ponieważ słowa "gwałt" i "dziecko" nie występują w sądowych dokumentach, dotyczących sprawy reżysera.

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: Roman Polański | 'Wtorek' | W.E. | obrońcy | adwokat | Los Angeles
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy