Oscary 2020
Reklama

"Kraina miodu" zapisała się w historii Oscarów

Nigdy wcześniej nie doszło do takiej sytuacji, żeby nominację do Oscara w kategorii najlepszego filmu międzynarodowego (kiedyś nieanglojęzycznego) zdobył dokument. Ta sztuka udała się w tym roku macedońskiej produkcji "Kraina miodu". Dzieło ma też szansę na statuetkę dla najlepszego filmu dokumentalnego.

Nigdy wcześniej nie doszło do takiej sytuacji, żeby nominację do Oscara w kategorii najlepszego filmu międzynarodowego (kiedyś nieanglojęzycznego) zdobył dokument. Ta sztuka udała się w tym roku macedońskiej produkcji "Kraina miodu". Dzieło ma też szansę na statuetkę dla najlepszego filmu dokumentalnego.
Kard z "Krainy miodu", która ma w tym roku dwie oscarowe szanse /materiały prasowe

Debiutancki film Tamary Kotevskiej i Lubomira Stefanova to jeden z największych wygranych tegorocznych nominacji. Ma bowiem szansę na dwie statuetki - dla najlepszego filmu zagranicznego oraz dla najlepszego filmu dokumentalnego roku. Niezmiernie rzadko się zdarza, by dokument walczył o Oscara w innej kategorii, a to, by miał szansę na nagrodę dla najlepszego filmu zagranicznego, nie zdarzyło się jeszcze nigdy w 92-letniej historii nagród Akademii.

Największe jak dotąd szanse miał w 1994 roku film "W obręczy marzeń". Najsłynniejszy amerykański krytyk filmowy Roger Ebert określił go mianem najlepszego filmu roku bez względu na gatunek. Mimo to dzieło nie dostało nawet nominacji w kategorii najlepszy dokument, walczyło tylko o Oscara za najlepszy montaż.

Reklama

Film nie przeszedł jednak bez echa. Rozpoczął się proces zmiany krytykowanego przez Eberta systemu głosowania nad filmami dokumentalnymi. Być może nominacja za najlepszy film międzynarodowy dla "Krainy miodu" to sygnał, że w kolejnych latach dokumenty otrzymają szansę na walkę o Oscary także w innych kategoriach.

"Cztery lata temu rozpoczęliśmy przygodę o nazwie 'Kraina miodu', zainspirowani prostymi słowami mądrości, którymi podzieliła się z nami wspaniała Hatidze. 'Weź połowę, zostaw połowę' - powiedziała. Nawet sobie nie wyobrażaliśmy, jak daleko dotrze to przesłanie: - wspominają reżyserzy filmu "Kraina miodu" w oświadczeniu dla serwisu "IndieWire".

"Nasz film przeszedł do historii. Historii naszego kraju, historii oscarowych nominacji, ale co najważniejsze dla nas, filmowców, zatarł granicę pomiędzy dokumentem a fabułą. Dobra opowieść to dobra opowieść. Jako filmowcy mamy nadzieję, że nadal będziemy robić historyczne rzeczy i kontynuować naszą pracę na rzecz lepszego świata" - kończą Kotevska i Stefanov.

"Kraina miodu" opowiada historię 50-letniej Hatidze, która mieszka w opustoszałej macedońskiej wiosce i opiekuje się chorą matką. Kobieta hoduje pszczoły w zgodzie z tradycyjnym pszczelarstwem, sprzedaje miód w małych ilościach. Kiedy w okolicy pojawia się hałaśliwa, wielodzietna rodzina także zajmująca się hodowlą pszczół, Hatidze przekonuje się, że tradycyjna sztuka pszczelarstwa zastępowana jest przez nastawiony na zysk biznes i maksymalną eksploatację pszczół. Czy tradycja wygra z chciwością?

PAP life
Dowiedz się więcej na temat: Kraina miodu | Oscary 2020
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy