Oscary 2021
Reklama

Thomas Vinterberg: W drodze do Oscara

Thomas Vinterberg otrzymał w tym roku pierwszą w karierze nominację do Oscara za reżyserię. Jego nowe dzieło - "Na rauszu" ma również szansę na statuetkę Amerykańskiej Akademii Sztuki i Wiedzy Filmowej w kategorii "najlepszy film międzynarodowy". Mało kto wie, że w trakcie zdjęć do filmu zginęła 19-letnia córka reżysera, która miała wystąpić w produkcji. "Mój film to hołd dla niej" - zapewnia artysta.

Thomas Vinterberg otrzymał w tym roku pierwszą w karierze nominację do Oscara za reżyserię. Jego nowe dzieło - "Na rauszu" ma również szansę na statuetkę Amerykańskiej Akademii Sztuki i Wiedzy Filmowej w kategorii "najlepszy film międzynarodowy". Mało kto wie, że w trakcie zdjęć do filmu zginęła 19-letnia córka reżysera, która miała wystąpić w produkcji. "Mój film to hołd dla niej" - zapewnia artysta.
Thomas Vinterberg /Marilla Sicilia/Archivio Marilla Sicilia/Mondadori Portfolio /Getty Images

Vinterberg jest jednym z najważniejszych i najbardziej cenionych na całym świecie duńskich reżyserów. Jego debiutem fabularnym byli "Bohaterowie" (1996). W 1998 roku Vinterberg otrzymał kilka międzynarodowych wyróżnień, w tym nagrodę jury w Cannes za "Festen" - pierwszy film zrealizowany zgodnie z zasadami Dogmy 95.

W 2012 roku Thomas Vinterberg zdobył światowe uznanie za nominowany do Oscara i Złotego Globu dramat "Polowanie" (2013), za który Mads Mikkelsen otrzymał również nagrodę dla najlepszego aktora MFF w Cannes. W 2016 roku jego "Komuna" (2016), znalazła się w konkursie głównym MFF w Berlinie, a Trine Dyrholm za rolę w produkcji została nagrodzona Srebrnym Niedźwiedziem dla najlepszej aktorki. Inne godne uwagi tytuły to artysty: "Kursk" (2019), "Z dala od zgiełku" (2015), "Moja droga Wendy" (2005) czy "Wszystko dla miłości" (2003).

Reklama

"Na rauszu" rozbiło tegoroczny bank Europejskich Nagród Filmowych (4 statuetki), film otrzymał również statuetkę BAFTA i Cezara dla "najlepszego filmu zagranicznego". W tej samej kategorii nominowany był do Złotego Globu.

"'Nigdy nie piję przed śniadaniem; - to cytat z Churchilla, który pomógł pokonać Niemców i wygrać drugą wojnę światową, będąc nieustannie pod wpływem alkoholu. Inni wielcy pijacy, artyści i pisarze, tacy jak Czajkowski czy Hemingway, znajdowali w alkoholu odwagę i inspirację. Po pierwszych łykach wszyscy czujemy, że łatwiej prowadzi nam się rozmowę, pomieszczenie wydaje się większe, a problemy znacznie mniejsze" - opowiada Vintergberg o "Na rauszu".

"W tym filmie chcemy zbadać i wznieść toast na cześć tego, jak alkohol daje ludziom wolność. Film zainspirowany jest teoriami norweskiego psychologa Finna Skårderuda, że człowiek rodzi się z za niskim o pół promila poziomem alkoholu we krwi. Chcemy, by był to rodzaj hołdu dla alkoholu, ale oczywiste jest też, że ma to być obraz pełen niuansów. W naszym badaniu istoty działania alkoholu jest również świadomość, że ludzie umierają i pogrążają się przez nadmierne picie. Funkcjonowanie z alkoholem jednocześnie nas ożywia, ale też zabija" - dodaje.

"W tej historii poznajemy czterech miłych mężczyzn w średnim wieku. Żyją w świecie, który wszyscy dobrze znamy - przepełnionym nudą i przeciętnością, w którym człowiek czuje się pogrążony w monotonii, zagubiony w przyzwyczajeniach, przytłoczony. Jednocześnie bohaterowie mają świadomość, że zbliża się śmierć. Przekroczyli półmetek przeciętnego okresu życia. Wolność młodości, zauroczenia i beztroska powoli stają się odległymi wspomnieniami. Mężczyźni postanawiają wziąć udział w eksperymencie polegającym na systematycznym spożywaniu alkoholu. Początkowo wdrażają swój pomysł w życie w związku z pracą w szkole średniej, gdzie są nauczycielami" - uzupełnia reżyser.

"Film jest osadzony w prawdziwym świecie - w zupełnie nagiej, dosadnej, a czasem improwizowanej intymności - jak w 'Wojnie' Tobiasa Lindholma, 'Festen' niżej podpisanego czy 'Mężach' Johna Cassavetesa. Chwile rozgrywają się naturalnie, pozwalając kamerze obserwować, a nie narzucać" - przekonuje Lindholm.

"Film humorystycznie, a w oczach niektórych zapewne też skandaliczne, przedstawia poważny temat. 'Na rauszu' to wielopłaszczyznowa historia, która jednocześnie prowokuje i bawi, skłania do myślenia, płaczu i śmiechu. Mam nadzieję, że prowokuje również do głębszych przemyśleń, a także zachęca do dyskusji widzów żyjących w świecie, który z pozoru w coraz większym stopniu zdominowany jest przez purytańską retorykę, choć rzeczywistość wygląda tak, że ludzie piją naprawdę dużo alkoholu, i to już w młodym wieku" - twierdzi Duńczyk.


"'Na rauszu' to hołd dla życia. To sposób odzyskania irracjonalnej mądrości, odrzucającej przepełniony lękami zdrowy rozsądek i pozwalającej dojrzeć czystą przyjemność wynikającą z apetytu na życie. Chociaż konsekwencje często bywają śmiertelne" - podsumowuje.

Zdjęcia do "Na rauszu" odbyły się w cieniu wielkiej osobistej tragedii reżysera. Podczas realizacji filmu, w wypadku samochodowym, zginęła jego 19-letnia córka. Odbierając kolejne nagrody, reżyser za każdym razem przede wszystkim dziękuje właśnie jej.

W wywiadzie dla "Przekroju" powiedział: "To wszystko było bardzo trudne. Ida miała w tym filmie wystąpić, kręciliśmy w jej szkole, aż nagle wszystko straciło na znaczeniu. Jedyny powód, dla którego mogłem się podnieść i kontynuować pracę, był taki, że kilka miesięcy wcześniej dostałem od niej przepiękny list. Była wtedy na wycieczce w Afryce. Pewnego dnia wysłałem jej scenariusz filmu i po przeczytaniu odpisała, że darzy ten projekt szacunkiem i bezwarunkową miłością".

"To o tyle istotne, że Ida była niejednokrotnie... brutalna w swoich sądach (śmiech). Jeśli coś jej się w mojej pracy nie podobało, to zawsze mówiła o tym wprost. Ale ta historia jakoś wyjątkowo na nią oddziaływała, wywołała emocje, zostawiła wrażenie. Gdybym się załamał i poddał, miałbym poczucie, że ją zawiodłem" - dodał Lindholm.

"Jedyną rzeczą, która miała w tamtej chwili sens, było zrobienie tego filmu dla niej. Ekipa na planie, wszyscy aktorzy byli blisko z Idą, otrzymałem od nich wiele miłości i troski, co pozwoliło mi przetrwać ten czas. "Na rauszu" to hołd dla niej, ale też wielka pochwała życia. Mówiąc najprościej, jest to opowieść o tym, że mimo wszystko warto żyć" - zakończył artysta.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Thomas Vinterberg | Na rauszu
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy