Oscary 2021: Pupa Glenn Close i inne wpadki
Glenn Close machająca pupą, dziwny muzyczny quiz, nietypowa kolejność wręczania statuetek, brak nominowanych piosenek... Tegoroczna oscarowa gala wyróżniała się na tle poprzednich uroczystości.
Z powodu pandemii tegoroczna oscarowa ceremonia miała inny przebieg niż zwykle. Przede wszystkich zamiast jak co roku w Dolby Theatre, ludzie kina spotkali się tym razem na dworcu kolejowym Union Station w Los Angeles.
Nie każda z gwiazd mogła również wziąć udział w uroczystości. Wszystko dlatego, że limit osób obecnych na widowni w czasie ceremonii został ustalony na 170 (w Dolby Theatre dostępnych jest ponad 3 tys. miejsc). W efekcie uczestnicy wymieniali się, wchodząc na galę wcześniej ustalonymi grupami.
Co ze środkami bezpieczeństwa? Gwiazdy czasie transmitowanej na żywo ceremonii nie musiały nosić maseczek ochronnych. Zakładały je jednak w czasie przerw reklamowych, a także przed wejściem na teren ceremonii i po wyjściu z niego. O całej procedurze opowiedziała zresztą Regina King, która otworzyła tegoroczną uroczystość, jako pierwsza spośród prezenterek i prezenterów. Po raz kolejny zabrakło bowiem jednego głównego prowadzącego.
Gwiazdy, które nie dotarły na uroczystość, łączyły się satelitarnie m.in. z Paryża, Londynu i Seulu.
Po raz pierwszy od dawna podczas gali zabrakło nominowanych do Oscara piosenek. Zostały one wyemitowane w specjalnym programie poprzedzającym ceremonię i zatytułowanym Oscars: Into the Spotlight.
To, co jeszcze bardziej zaskoczyło widzów 93. oscarowej gali, to dziwna kolejność wręczania statuetek. Bardzo szybko usłyszeliśmy na przykład nazwisko najlepszego reżysera, a w zasadzie reżyserki, natomiast triumfatora najważniejszej kategorii poznaliśmy wcześniej niż nagród aktorskich za role pierwszoplanowe.
Wiele osób uważa, że organizatorzy spodziewali się, że w kategorii najlepszy aktor pierwszoplanowy wygra Chadwick Boseman i po ogłoszeniu tej informacji, miano go uhonorować w wyjątkowy sposób. Niespodziewanie triumfował jednak Anthony Hopkins, którego nie było na gali. Niedawno zmarł mu ojciec i to może tłumaczyć tę sytuację.
Niestety nikt nie odebrał nagrody w imieniu Hopkinsa, a po ogłoszeniu jego zwycięstwa szybciutko zakończono galę. W dodatku zrobił to... didżej, prowadzący imprezę. "Uderzał brak przemówienia na końcu, nikt nic nie powiedział, gala się po prostu skończyła, świadczy o tym, że twórcy gali nie przewidzieli nawet takiej sytuacji" - stwierdził filmoznawca Michał Oleszczyk. "Liczyli na to, że końcowe słowa dotyczyć będą zwycięstwa Bosemana. Tak się nie stało i całkowity brak przygotowania na tę alternatywę ujawnił się dosyć mocno. Gala skończyła się w sposób bardzo nagły, bez żadnego przemówienia, podsumowania, co nie pozostawiło dobrego wrażenia" - podkreślił.