Ninja Warrior Polska
Reklama

Uzależnieni od… "Ninja Warrior Polska"! Dlaczego wracają na morderczy tor?

Nie mamy wątpliwości, że „Ninja Warrior Polska” to jeden z najbardziej emocjonujących programów telewizyjnych tej jesieni. To właśnie za całą gamę doznań kochają go widzowie Polsatu. Jednak emocje, które towarzyszą widzom przed ekranami to ułamek tego co przeżywają uczestnicy show podczas pokonywania kolejnych przeszkód. Czy jednak sprawia, że zawodnicy pierwszej edycji wracają na tor?

Nie mamy wątpliwości, że „Ninja Warrior Polska” to jeden z najbardziej emocjonujących programów telewizyjnych tej jesieni. To właśnie za całą gamę doznań kochają go widzowie Polsatu. Jednak emocje, które towarzyszą widzom przed ekranami to ułamek tego co przeżywają uczestnicy show podczas pokonywania kolejnych przeszkód. Czy jednak sprawia, że zawodnicy pierwszej edycji wracają na tor?
Czy w drugim występie w "Ninja Warrior Polska" uda im się pokonac górę Midoryama? /Krystian Szczęsny /Polsat

- Porażka jest często źródłem zwycięstwa - twierdzi Jerzy Mielewski, komentujący zmagania uczestników show. Z pewnością zgodzą się z nim wszyscy ci, którzy powracają na tor po kilkumiesięcznej przerwie. Nie od dziś wiadomo, że podniesienie się po przegranej jest w sporcie jedną z najcenniejszych umiejętności.

Michał Baryza, model i fizjoterapeuta pochodzący z Konecka pod Aleksandrowem Kujawskim, w pierwszej edycji programu przebrnął przez eliminację i dotarł aż do finału. To wojownik, który zaimponował publiczności nie tylko świetną kondycją i niebywałą siłą, ale także hartem ducha i walecznością. To, że Michał ponownie podejmie próbę zdobycia tytułu "Ninja Warrior Polska", było niemal pewne. - Dla mnie to historia, której nie zapomnę do końca życia - twierdzi popularny model.

Reklama

Robert Bandosz, trener personalny i dietetyk, także powrócił na tor. Po porażce w pierwszym sezonie i załamaniu nerwowym, Robert przerobił ważną życiową lekcję. W myśl zasady "co cię nie zabije, to cię wzmocni" po porażce stanął na nogi i zaczął trenować jeszcze ciężej. Obecnie znajduje się w pierwszej piątce najlepszych zawodników ninja w Polsce i to do niego należy rekord na torze ninja w Radotkach. Ten zawodnik nie podda się bez walki, bo jak zapowiedział w drugiej edycji interesuje go wyłącznie wygrana.


Sebastian Kasprzyk na co dzień pracuje jako ślusarz. W pierwszej edycji show zdyskwalifikowały go... biodra. Otarł się o finał. Przez ostatni rok dużo pracował nad poprawą swojej słabej strony i tym razem chciałby pokonać wszystkie przeszkody. Każdą wolną chwilę poświęca trenowaniu. Jest kilkukrotnym medalistą Mistrzostw Europy, Polski w biegach OCR oraz Mistrzem Polski Runmageddon 2019. Ponadto zajmuje się produkcją przeszkód które później są wykorzystywane na zawodach oraz w prywatnych ogródkach.


Co powoduje, że uczestnicy mimo porażek wciąż pragną mierzyć się z morderczym torem w "Ninja Warrior Polska"? - Myślę, że dopóki zawodnicy nie pokonają góry Midoryama, będą do nas wracać, ale nie po to, aby rywalizować z innymi, licząc na oklaski i uwielbienie, ale żeby spełnić marzenia i udowodnić sobie - oraz milionom widzów - że niemożliwe nie istnieje. - twierdzi Karolina Gilon.


INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy