Mobbing w szkołach aktorskich
Reklama

Bartosz Bielenia: Jestem sprawcą przemocy. Głos w sprawie mobbingu w szkołach aktorskich

"Jestem sprawcą przemocy. W świetle ostatniej dyskusji publicznej poczułem ogromną potrzebę odnieść się do wpisów i artykułów udostępnianych i postowanych przez koleżanki i kolegów. Jestem sprawcą przemocy. Brałem udział w wielu fuksówkach" - napisał na swym profilu na Facebooku aktor Bartosz Bielenia, znany z brawurowej roli w filmie "Boże Ciało".

"Jestem sprawcą przemocy. W świetle ostatniej dyskusji publicznej poczułem ogromną potrzebę odnieść się do wpisów i artykułów udostępnianych i postowanych przez koleżanki i kolegów. Jestem sprawcą przemocy. Brałem udział w wielu fuksówkach" - napisał na swym profilu na Facebooku aktor Bartosz Bielenia, znany z brawurowej roli w filmie "Boże Ciało".
Bartosz Bielenia to jeden z najpopularniejszych młodych aktorów w Polsce /Sebastian Reuter /Getty Images

Młody aktor zabrał głos w sprawie mobbingu oraz przemocy psychicznej i fizycznej, do jakich dochodziło w ostatnich latach w szkołach aktorskich, a o których w ostatnich dniach rozpisują się media.

Bartosz Bielenia, który jest absolwentem krakowskiej szkoły teatralnej, na swym profilu na Facebooku przyznał się do bycia "sprawcą przemocy".

"W świetle ostatniej dyskusji publicznej poczułem ogromną potrzebę odnieść się do wpisów i artykułów udostępnianych i postowanych przez koleżanki i kolegów. Jestem sprawcą przemocy. Brałem udział w wielu fuksówkach. Jako "car", a następnie jako mniej lub bardziej bierny świadek, bądź gość "kwarców". Jestem bardziej niż pewien, że w ciągu tych kilku lat skrzywdziłem ludzi, którzy dopiero co stawiali kroki w tym zawodzie" - pisze aktor.

Reklama

"(...) Na przestrzeni czasu ignorowałem nawet bezpośrednie sugestie mojej ówczesnej partnerki (która sama była przeze mnie fuksowana), że doświadczenie to było dla wielu osób bardzo trudne. Dopiero rok temu, po tym jak najbliższa mi osoba opowiedziała mi o zwierzeniu naszej wspólnej znajomej, w którym wspominała mnie bardzo źle opowiadając o swoich szkolnych doświadczeniach, ostatnie resztki iluzji rozmyły się. Od razu zareagowałem wyparciem i zbagatelizowaniem sprawy, ale w środku czułem żal i strach. Nie wyciągnąłem jednak ręki. Nie przeprosiłem. Mogę to jednak zrobić dzisiaj. Przepraszam. Przepraszam wszystkich którzy poczuli się dotknięci przez moje działania. Z całego serca" - dodaje.

Bartosz Bielenia napisał również, że sam nigdy nie poczuł się poniżony podczas "fuksówki".

"Chciałbym dodać kilka słów o swoim doświadczeniu po drugiej stronie. Nie jako obronę swoich działań, ale jako zwyczajny głos. Nigdy w trakcie fuksówki nie poczułem się upokorzony czy poniżony. Nikt MNIE też do tego nie zmuszał i nie przekroczył MOICH granic. Studenci, którzy ją prowadzili, reagowali kiedy można było poczuć się zagrożonym i wspierali w trudnych momentach. Byłem świadomy formy, w której się znajdujemy. (...)".

Pod postem Bieleni pojawiły się komentarze chwalące aktora za odwagę, jednak znaczna część wpisów to wspomnienia z "fuksówki".

"Podczas fuksówki chciałam zrezygnować ze szkoły, dziekan powiedział, że mam wytrzymać do końca. Wytrzymałam choć do dziś nie wiem po co to było? Nie czułam zabawy, bawili się ci po drugiej stronie. Czułam zażenowanie i wstyd. Sama nigdy nie brałam udziału w tej ceremonii będąc na wyższych latach. Fajnie, że masz taką refleksje..." - napisała aktorka Aleksandra Popławska.

"Bartek, dzięki! To co po fuksówce mi zostało to poczucie wstydu. Wstydu po stronie fuksowanych i wstydu po stronie fuksujących. I też myślę, ze mogłam kogoś urazić, nawet nie wiedząc o tym" - dodała aktorka Zofia Domalik.

W ostatnich dniach głos w sprawie zabrali między innymi Zofia Wichłacz i Dawid Ogrodnik. Oboje przyznają, że w szkołach aktorskich dochodziło do poniżania i stosowania przemocy zarówno psychicznej, jak i fizycznej.

Oskarżenia o nadużycia i przemoc stosowaną wobec studentów przedstawiła na tzw. Małej Radzie Programowej uczelni aktorka Anna Paliga. Z nazwiska wymieniła pedagogów Szkoły Filmowej, w tym jej byłego rektora, którzy podczas pracy z przyszłymi aktorami mieli dopuszczać się aktów przemocy słownej i fizycznej. 

Wystąpienie absolwentki, która publicznie podzieliła się swoim strachem, brakiem poczucia bezpieczeństwa i osamotnieniem w zgłaszaniu zaistniałych sytuacji, które odczuwali studentki i studenci, zostało także upublicznione w internecie.

Co to jest "fuksówka", o której tyle pisze się w ostatnich dniach?

Najlepiej zjawisko to tłumaczy Magda Piekarska w tekście "Koniec z fuksówką" na stronie Didaskalia Gazeta Teatralna.

"Fuksówka to zdaniem jednych rytuał przejścia, zdaniem innych odpowiednik wojskowej fali. Idea fuksówki jest szczytna: ma zintegrować pierwszoroczniaków ze studentami starszych roczników i zahartować ich na wyzwania czekające w przyszłości. Ale bywa też okazją do nadużyć. Podczas fuksówki nestorzy mają nad fuksicami i fuksami władzę niemal nieograniczoną - ci drudzy muszą okazywać im szacunek, spełniać wszystkie żądania, a w razie niesubordynacji podlegają rozmaitym karom; często są to ćwiczenia fizyczne niemożliwe do wykonania (np. kilkaset pompek). Charakterystyczne dla fuksówki bywają wulgarny język i seksualny charakter etiud, które muszą wykonywać fuksy - często nestorzy prowokują ich do odgrywania scen onanizmu, striptizu czy stosunków seksualnych. Fuksówka to też określenie kończącego miesięczny maraton spektaklu, na którym swoje etiudy prezentują zarówno pierwszoroczniacy, jak i fuksujący ich studenci III roku" - pisze autorka tekstu.

"Fuksica, fuks to studentka lub student pierwszego roku aktorstwa, podlegający fuksówce. "Fuks", bo dostał lub dostała się na uczelnię fuksem, czyli przypadkiem, a nie dzięki talentom i umiejętnościom. Dopiero po pierwszym miesiącu studiów, po ofuksowaniu, zyskuje pełne prawa studenta. Do tego momentu zajmuje najniższe miejsce w uczelnianej hierarchii, musi wykonywać polecenia nie tylko wykładowców, ale też koleżanek i kolegów ze starszych roczników" - dodaje.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Bartosz Bielenia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy