To melodramat z elementami kryminału. Jest w nim miłość, namiętność, seks i zbrodnia. Są prawdziwi, nie papierowi bohaterowie. Wszyscy aktorzy zgodnie stwierdzili, że zaproponowano im świetne role.
Joanna Żółkowska, scenarzystka filmu i aktorka, ZWIERCIADŁO, listopad 1998
Od dawna chodził mi po głowie pomysł nakręcenia filmu o miłości. Dlaczego? Bo istnieje głód takich filmów, a może też dlatego, że się starzeję. To jest film do przeżywania. Opowiada o ludzkich emocjach i mam nadzieję, takie emocje wywoła. Bardzo ważna jest uczuciowość postaci, ich niezwykła emocjonalność. I mnie właśnie to pociąga w tej historii- intensywność przeżywania uczuć i emocji. A czy jest to melodramat? Sądzę, że przez sposób pokazania całej historii, przekraczam ten gatunek. Filmowy świat, ten dotykalny, namacalny, ma swoją estetykę, fakturę- jest bardzo realistyczny. Dbamy o wierność czasom i miejscu akcji, o każdy szczegół, detal, o wszystkie drobiazgi. Ale z drugiej strony- daleką Mandżurię od początku do końca sztucznie wykreowaliśmy. To taki nie istniejący, trochę bajkowy świat.
Magdalena Łazarkiewicz, reżyser, ZWIRCIADŁO, listopad 1998
To prawdziwe zwierzę filmowe, kamera go kocha. Szukałam do tej roli kogoś wyjątkowego i Sasza jest wymarzonym Wiktorem - malarzem, trochę cyganem, outsiderem, człowiekiem jakby z innego świata. Poza tym to stuprocentowy zawodowiec, bardzo zdyscyplinowany, sumienny i perfekcyjny we wszystkim co robi.
Magdalena Łazarkiewicz o Aleksandrze Domogarowie, CINEMA, listopad 1998
(...) powierzenie jej roli było trudną decyzją, ale jestem zwolenniczką łączenia przedsięwzięć artystycznych z ryzykiem. (...) Justyna po prostu ma w sobie niezwykłą intensywność: w sposobie bycia, w zachowaniu. Jest wyrazista - zapamiętuje się jej gesty, jej ciało. Tak właśnie wyobrażałam sobie Teresę - jako kobietę sterowaną impulsami, instynktem, emocjami.
Magdalena Łazarkiewicz o Justynie Steczkowskiej, FILM, marzec 1999