Reklama

Ten polski film znają wszyscy. Role, które przeszły do historii

16 czerwca 2025 roku minęło 25 lat od premiery filmu "To ja, złodziej" w reżyserii Jacka Bromskiego. Historia młodego złodzieja samochodów łączyła w sobie elementy komedii i kina gangsterskiego. Film dał nam niezapomniane role Janusza Gajosa i Krystyny Feldman. Dziś uchodzi on za kultowy.

Głównym bohaterem filmu "To ja, złodziej" jest 16-letni Piotrek zwany "Jajem". Chłopak pracuje jako mechanik w warsztacie Romana Wyskocza (Janusz Gajos), dawnego boksera, a wieczorami kradnie radia z samochodów. Chce zaimponować Maksowi (Maciej Kozłowski), lokalnemu gangsterowi. W tym celu kradnie jaguara należącego do kompozytora Seweryna (Daniel Olbrychski). Przestępca nie jest jednak zadowolony, że samochód, który sobie upatrzył, padł łupem nastolatka. Po "swoją własność" wysyła dwóch nie do końca kompetentnych ludzi (Jan Frycz i Krzysztof Globisz).

Reklama

"To ja, złodziej". Zaczęło się od konkursu na scenariusz

Pomysł na film przyszedł do Piotra Wereśniaka, gdy ten był na studiach. Gotowy scenariusz pod tytułem "Zanim przyjdzie zima" został zgłoszony do konkursu zorganizowanego w 1995 roku przez FilmNet. W jego jury zasiadał między innymi Jacek Bromski. Wkrótce twórca "Zabij mnie, glino" otrzymał propozycję wyprodukowania i wyreżyserowania filmu na podstawie tekstu Wereśniaka. Planowano godzinny film telewizyjny. Wówczas nie doszło do zdjęć.

Bromski wrócił do "Zanim przyjdzie zima" po sukcesie "U Pana Boga za piecem" w 1998 roku. Za namową Tadeusza Chmielewskiego spojrzał wtedy na scenariusz Wereśniaka chłodnym okiem. W rozmowie z Michałem Chacińskim w programie "Jedna scena" przyznał, że najbardziej spodobała mu się idea fabuły. Wtedy stwierdził, że zrealizuje film inaczej, niż początkowo zakładał. Scenariusz napisał niemal od początku, zostawiając przede wszystkim pomysł wyjściowy. 

W rozmowie z Chacińskim przyznał także, że nie robił większego researchu w środowisku złodziei samochodów. "Kończyłem szkołę filmową za PRL-u, a nie miałem w ogóle ochoty tego PRL-u filmować, bo on mnie mierził" - wspominał w programie "Jedna scena", wskazując, że zawsze w jakiś sposób kreował rzeczywistość w swoich filmach. Wereśniak poprosił o wykreślenie swojego nazwiska z napisów końcowych i początkowych.

"To ja, złodziej". Twórcy o filmie

Bromski wahał się, jak określić gatunek swojego filmu. "Gdybym został zmuszony do tego na torturach, to pewnie wykrztusiłbym z siebie określenie w rodzaju 'poważna komedia dygresyjna'. Kiedy moja żona opowiada jakąś historię, która normalnie daje się opowiedzieć w dziesięć minut, zajmuje jej to zwykle około pół godziny, albo i dłużej. Tyle po drodze pojawia się dygresji i wątków ubocznych, z których jednak każdy ma swój ciężar, a przynajmniej puentę. Pozazdrościłem jej tej zdolności i pomyślałem, że dałoby się w ten sposób nakręcić film" - mówił w materiałach promocyjnych filmu.

"Nie jest to zwykła historia na zasadzie: policjanci i złodzieje, w której policjanci gonią złodziei, bandyci do siebie strzelają, cała reszta to mało istotne szczegóły, mające sprawić wrażenie, że tak rzeczywiście mogłoby się stać. Ten scenariusz ma szansę być opowieścią o rzeczy ważnej. [...] Jednak główną przyczyną, dla której powstaje ten film, jest właśnie postać młodego bohatera, będącego — w cudzysłowie — symbolem młodego pokolenia" - mówił Janusz Gajos w rozmowie z Anną Wiejowską dla "Wiadomości dnia".

"To ja, złodziej". Debiut wśród legend kina

Rolę "Jaja" otrzymał urodzony w 1982 roku Jan Urbański. Był to debiut filmowy dla nastolatka, który nie miał wcześniej doświadczenia aktorskiego. "Zależało mi na świeżości tej postaci. Robiłem zdjęcia próbne wielu chłopakom w takim przedziale wiekowym 15-18 lat. Ten mały Janek Urbański jakoś to wygrał. Była w nim taka integralność, determinacja, a zarazem takie zamknięcie w sobie, które kryło pewną tajemnicą" - wspominał Bromski w "Jednej scenie".

Dodał, że Urbańskiemu w każdej scenie partnerowali wielcy aktorzy — Janusz Gajos, Jan Frycz, Krzysztof Globisz lub Krystyna Feldman, która zagrała babcię "Jaja". "Oni wszyscy na niego pracują. On bardzo mało gra i to nie było łatwe reżyserowanie, bo on był strasznie uparty i krnąbrny" - kontynuował Bromski. "To ja, złodziej" nie był końcem przygody Urbańskiego z kinem. Mogliśmy go później zobaczyć między innymi w "Popiełuszce. Wolność jest w nas" i "Historii Roja".

"To ja, złodziej". Nowy sposób realizacji

Operatorem filmu został Witold Adamek. Razem z Bromskim zdecydowali, że poeksperymentują podczas realizacji zdjęć. "Ten film jest zrobiony z ręki. Nawet jazdy — zwykle stawia się kamerę na wózku, wózek na szynach — też są zrobione w ten sposób, że operator siedział na tym wózku. Przede wszystkim kamera była wtedy operatywna. Podąża za tym, co w tej chwili jest w scenie najciekawsze, no i daje wrażenie takiej nerwowości" - mówił Bromski w "Jednej scenie".

"To ja, złodziej". Uznanie i nagrody

"To ja, złodziej" został dobrze przyjęty  przez rodzimą krytykę. Produkcja znalazła się w Konkursie Głównym 25. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. Na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym Młodego Widza Ale Kino! w 2001 roku Urbański otrzymał Wyróżnienie specjalne. Z kolei drugoplanowe role Gajosa i Feldman zostały uhonorowane Orłami w 2001 roku.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Jacek Bromski | Janusz Gajos | Krystyna Feldman
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy