Była nadzieją polskiego kina. Odeszła tragicznie w wieku 23 lat
Bohdan Łazuka powiedział o niej, że była jedną z najpiękniejszych kobiet w polskim kinie. Po roli w "Nikt nie woła" Kazimierza Kutza wróżono jej karierę nie tylko w Polsce, ale również za granicą. Niestety, Zofia Marcinkowska nie zdążyła w pełni wykorzystać swojego talentu. Miała niecałe 23 lata, gdy odebrała sobie życie.
Marcinkowska urodziła się w październiku 1940 roku. Niewiele wiadomo o jej dzieciństwie. Józefowi Henowi, u którego zagrała ostatnią rolę, mówiła, że została porzucona przez biologicznych rodziców. "Wyznała mi, że jest Niemką, dzieckiem porzuconym, zostawionym w Krakowie przez uciekającą po wojnie niemiecką parę" - wspominał reżyser w rozmowie z "Gazetą Wyborczą". Dziewczynką zajął się doktor Włodzimierz Marcinkowski, znany w Krakowie działacz Społecznego Komitetu Przeciwalkoholowego.
Początkowo Marcinkowska studiowała w krakowskiej szkole teatralnej. Została z niej jednak wyrzucona po pierwszym roku za udział w filmie "Lunatycy" (1959) Bohdana Poręby. Dyplom obroniła w Warszawie w 1962 roku. Tam poznała o rok starszą Igę Cembrzyńską. Aktorki niemal od razu się zaprzyjaźniły. W warszawskiej szkole poznała również Bohdana Łazukę, który od razu się nią zauroczył.
"W szkole teatralnej, choć wokół roiło się od pięknych dziewczyn, miałem jedną wielką miłość. To była krakowianka Zofia Marcinkowska, jedna z najpiękniejszych kobiet w polskim kinie. Jej uroda była zjawiskowa: oczy jak chabry, nosek delikatny, kilka piegów, wielka kultura osobista" - wspominał artysta w "Fakcie".
Dzięki roli w "Lunatykach" została dostrzeżona przez Kazimierza Kutza, który zaangażował ją do filmu "Nikt nie woła" (1960). "Była naturalnie piękna, ale na potrzeby filmu dodatkowo wymyśliliśmy ją, wyciągnęliśmy z niej wszystko, co było potrzebne. Wykreowaliśmy ją" – wspominał reżyser, który zaangażował ją zamiast Beaty Tyszkiewicz i Elżbiety Czyżewskiej.
Marcinkowskiej przypadła rola Lucyny, dziewczyny mieszkającej na Ziemiach Odzyskanych, która poznaje Bożka (Henryk Boukołowski). Ten ucieka przed wojenną przeszłości – stara się ukryć po niewykonaniu rozkazu. Oboje zakochują się w sobie. Przeszłość upomina się jednak o Bożka, który znów musi uciekać.
Według Kutza Marcinkowska zatracała się w swojej roli. "Widziałem, że z nią jest coś nie tak, jakby przeżywała na planie prawdziwą miłość. Jednak byłem zadowolony. Promieniowała jakąś niezwykłą energią; to mi było potrzebne. Podczas przerw w kręceniu zapadała w letarg. ‘Nic do mnie nie mów’, szeptała, kładła palec na wargach i patrzyła gdzieś w niebo" - przywoływał po latach reżyser.
Rola Lucyny u Kutza mogła być przełomem w jej karierze. Choć sama produkcja spotkała się z raczej chłodnym przyjęciem ze strony recenzentów, Marcinkowska zdołała zaskarbić sobie sympatię widzów.
Marcinkowska porzuciła jednak Warszawę. W 1962 roku wróciła do Krakowa, gdzie dostała angaż w Teatrze Starym. Tam poznała o osiem lat starszego Zbigniewa Wójcika. Młoda aktorka była nim wręcz zafascynowana. Związek był bardzo burzliwy, głównie z powodu jego uzależnienia. Marcinkowska cierpliwie znosiła jego zachowanie i wybaczała kolejne ekscesy.
W końcu doszło do tragedii. 8 lipca 1963 roku Wójcik wrócił do domu pijany. Najprawdopodobniej zaatakował aktorkę. Ta zaczęła się bronić i odepchnęła partnera tak niefortunnie, że ten uderzył głową o kuchenny zlew i stracił przytomność. Przerażona Marcinkowska była przekonana, że zabiła ukochanego. Zrozpaczona napisała na kartce ostatnią wiadomość: "nie potrafię bez niego żyć". Po chwili odkręciła gaz i położyła się obok Wójcika. Parę znaleziono po kilku godzinach. Nie udało się ich uratować. Sekcja zwłok wykazała, że Zbigniew nie zginął od uderzenia w głowę. Przyczyną jego śmierci było zatrucie gazem.
Tragedia wstrząsnęła artystycznym światem. Z odejściem przyjaciółki nie mogła pogodzić się Iga Cembrzyńska. "Któregoś dnia dowiedziałam się, że moja najlepsza przyjaciółka, Zofia Marcinkowska, popełniła samobójstwo razem ze swoim narzeczonym, wybitnym aktorem Zbigniewem Wójcikiem. Strasznie przeżyłam jej śmierć i nie mogłam dojść do siebie przez rok. Cierpiałam, bo była mi bardzo bliska" - wyznała. Postać tragicznie zmarłej przyjaciółki Cembrzyńska przypomniała w swojej książce "Mój intymny świat".
Kazimierz Kutz przyznał, że czuł się po części odpowiedzialny za tragedię. "Wszedłem w osobowość Zosi zbyt daleko, poza dopuszczalną granicę, i zrozumiałem, też zbyt późno, że mogłem ją nawet okaleczyć. Przeraziłem się władzy reżysera, jego możliwości manipulowania drugim człowiekiem. Do dziś dręczy mnie sumienie, czy nie przyczyniłem się do tej tragedii" - wyjawił w wywiadzie.
Jeżeli znajdujesz się w trudnej sytuacji, nie czekaj i skontaktuj się ze specjalistą. Jeśli jesteś osobą niepełnoletnią, to zadzwoń na telefon zaufania dla dzieci i młodzieży: 116 111. Telefon do Centrum Wsparcia dla Osób Dorosłych w Kryzysie Psychicznym: 800 70 2222. Dziecięcy Telefon Zaufania Rzecznika Praw Dziecka: 800 12 12 12
Pamiętaj! W sytuacji zagrożenia życia zawsze dzwoń na numer alarmowy 112.
