Światowy reżyser uznał ten polski film za arcydzieło. Widzowie byli zgodni
"Ziemia obiecana" Andrzeja Wajdy to film, który na zawsze zapisał się w historii polskiej kinematografii. To właśnie ten obraz uznany został przez Ingmara Bergmana za jedno z największych arcydzieł kina światowego.
Choć Szwedzi kojarzą polskie kino głównie z Kieślowskim i Polańskim, to właśnie Andrzej Wajda zdołał wzbudzić prawdziwy podziw jednego z największych reżyserów XX wieku. Ingmar Bergman, autor "Siódmej pieczęci" i "Persony", miał wskazać "Ziemię obiecaną" jako jedno z największych arcydzieł filmowych, jakie widział. To nie tylko anegdota - to fakt, który przez lata powtarzali znawcy kina w całej Europie.
Premiera filmu miała miejsce 21 lutego 1975 roku. Oparta na powieści Władysława Reymonta historia trzech przyjaciół zakładających fabrykę w przemysłowej Łodzi szybko trafiła do kanonu polskiej kinematografii. Wajda nie tylko sportretował epokę - stworzył uniwersalny dramat o marzeniach, bezwzględnym kapitalizmie i cenie, jaką płaci się za sukces. To właśnie ta bezkompromisowość fabularna i wizualna siła filmu przyciągnęły uwagę Bergmana.
Choć "Ziemia obiecana" nie zdobyła Oscara, to była nominowana w kategorii najlepszego filmu nieanglojęzycznego. W tym samym roku konkurencja była ogromna, ale już sama nominacja była symbolem międzynarodowego uznania. Daniel Olbrychski, który wcielił się w rolę Karola Borowieckiego, przyznawał w późniejszych wywiadach, że nie był przekonany do ekranizacji powieści Reymonta. Uważał ją za nużącą, niemal odstraszającą. Rolę przyjął głównie ze względu na szacunek dla Wajdy - i dziś trudno wyobrazić sobie tę produkcję bez jego udziału.
Obok Olbrychskiego na ekranie pojawili się Andrzej Seweryn i Wojciech Pszoniak - razem stworzyli jeden z najmocniejszych męskich trójkątów w historii polskiego kina. Chemia między aktorami była wyczuwalna w każdej scenie, co w połączeniu z przejmującą muzyką i mrocznym obrazem Łodzi końca XIX wieku dawało efekt spektakularny. Epizodyczne role Kaliny Jędrusik, Franciszka Pieczki czy Bożeny Dykiel tylko dopełniały tej panoramy społecznej - surowej, brudnej i okrutnie prawdziwej.
W wypowiedziach po latach, ludzie bliscy Bergmanowi wspominali, że szwedzki reżyser był pod wrażeniem emocjonalnej siły "Ziemi obiecanej". Docenił rytm narracji, dramatyzm scen i bezwzględność postaci. Dla Bergmana, który sam był mistrzem egzystencjalnego niepokoju, film Wajdy był opowieścią o ludziach rozdartych między wartościami a chciwością - tematem, który sam zgłębiał przez dekady. Dla polskiego kina to najwyższy komplement, bo pochodził od człowieka, który nie rozdawał pochwał zbyt często.
Ponad 40 lat po premierze "Ziemia obiecana" nadal jest aktualna. Ciężka walka o przetrwanie, napięcia klasowe, dylematy moralne i mechanizmy władzy - wszystko to brzmi znajomo również dzisiaj. Dzięki temu film Wajdy przetrwał próbę czasu i nadal inspiruje. Dla młodszych widzów może być lekcją historii i kina jednocześnie - bo to produkcja, która zasługuje na miano klasyki nie tylko w Polsce, ale i na świecie.