Reklama

Popiełuszko palił papierosy

"Niczego nie ominę, był to wzór, mimo iż palił papierosy. Palił, więc ja pokażę, że palił. To będzie Jerzy Popiełuszko - człowiek z krwi i kości, chcemy go jak najbardziej zbliżyć do ludzi, bo taki właśnie był" - twierdzi Rafał Wieczyński, reżyser biograficznego filmu "Popiełuszko". Twórcę przepytywała Ewelina Wiśniewska.

Kiedy po raz pierwszy pomyślał Pan o zrobieniu filmu o księdzu Popiełuszce?

Rafał Wieczyński: Pierwszy raz pomyślałem o zrobieniu takiego filmu w 1997 roku, gdy rozmawiałem z ks. prof. Janem Sochoniem o procesie beatyfikacyjnym księdza Jerzego. Natomiast intensywnie pracujemy nad filmem, wspólnie z małżonką, od 2002 roku. Można nawet powiedzieć, że podporządkowujemy tej pracy nasze życie.

Do kogo adresowany jest film "Popiełuszko"?

Rafał Wieczyński: Absolutnie nikt nie jest wykluczony z odbiorców tego filmu. Kieruję swoją opowieść do ludzi, którzy pamiętają księdza Jerzego i tamte czasy, by mogli sobie jego postać przypomnieć i przeżyć to jeszcze raz. Natomiast główną moją intencją jest trafienie do młodego pokolenia, zachowanie tego obrazu i przekazanie potomnym, którzy o Jerzym Popiełuszce będę dowiadywać się tylko i wyłącznie z zachowanych przekazów.

Reklama

Chciałbym, aby obraz tego wielkiego Polaka nie zamknął się wyłącznie w kilku linijkach z podręcznika. Poczyniłem wiele kroków i zabiegów, by obraz życia księdza Jerzego, zawarty w naszym filmie, dotarł do młodych. Ma temu sprzyjać nowoczesny język filmu i zaangażowanie w realizację najnowszych środków i rozwiązań technicznych.

Co powie ten film o księdzu Popiełuszce ludziom, którzy go w ogóle nie znali, bo nie żyli w tamtych czasach?

Rafał Wieczyński: Mam nadzieję, że nasz film opowie im o księdzu Jerzym, o normalnym człowieku, a nie spiżowym pomniku. Mam nadzieję, że widzowie ujrzą normalnego faceta, który po prostu bardzo głęboko wierzył, ale nie wymuszał wiary na innych, tylko swoim przykładem, ufnością i pokorą zjednywał sobie tłumy.

Ogromne wrażenie zrobiło na mnie to, że każdy człowiek, który znał księdza Popiełuszkę i z którym pisząc scenariusz rozmawiałem, nosi w sobie głęboki ślad tej znajomości. Wiele osób trzyma fotografie księdza Jerzego razem z rodzinnymi fotografiami i to właśnie w tej prostocie tkwi ta niezwykłość. Dlatego cały czas podkreślam, że chcę pokazać pewien wzór, ale nie pomnik. Niczego nie ominę, był to wzór, mimo iż palił papierosy. Palił, więc ja pokażę, że palił. To będzie Jerzy Popiełuszko- człowiek z krwi i kości, chcemy go jak najbardziej zbliżyć do ludzi, bo taki właśnie był. Myślę, że gdy zrobiłbym z niego spiżowy pomnik, który ludzie mają podziwiać, to pewnie by się na mnie obraził. Był zwyczajny, prosty, a że w swojej prostocie wielki, to już jego zasługa. (śmiech).

Na ile to będzie film o historii, a na ile o człowieku?

Rafał Wieczyński: To będzie film o człowieku na tle historii. To, co się wtedy działo - okrucieństwa komunizmu - to tworzyło postać księdza Jerzego. Pewnie w innych czasach byłby to spokojny, bardzo dobry kapłan, a tak niejako przypadkiem trafił do Huty. Przypadkiem, bo inni księża byli zajęci. Zatem poszedł ksiądz Jerzy i tak został z tymi ludźmi, z ich problemami, i z ich nadzieją. Stał się ich autorytetem, duchowym przewodnikiem, a z czasem symbolem wolności i odwagi.

Jaki ma Pan obraz księdza Jerzego po lekturze tych ubeckich akt?

Rafał Wieczyński: Ta lektura dodatkowo pogłębiła mój szacunek dla osoby księdza Jerzego. Co się okazało - Popiełuszko wiedział, że ma przy sobie ludzi, którzy go obserwują, ale pochodził do tego jako kapłan. Cały czas starał się widzieć w nich ludzi, a nie agentów. Może, co najwyżej nie poszedł do kogoś na imieniny, ale nie zamknął przed nim drzwi. I to był właśnie cały ksiądz Jerzy. Wgląd w te akta wiele mi pomógł przy pisaniu scenariusza. Dzięki temu miałem jeszcze lepszy obraz tego człowieka i jego wewnętrznej siły.

Było powszechnie wiadome, że postawił Pan bardzo wysoką poprzeczkę przed kandydatami na filmowego księdza Popiełuszkę. Co zaważyło, że spośród tylu chętnych wybrał Pan właśnie Adama Woronowicza?

Rafał Wieczyński: Szczerze mówiąc, to nie miałem innego wyjścia (śmiech). Dostawałem wiele listów, maili, telefonów z uwagami, że to właśnie on powinien zagrać tę rolę. Ja uparcie robiłem castingi z różnymi z aktorami, również z ludźmi, którzy nie zajmują się uprawianiem zawodu aktora. Ale w końcu pomyślałem, że zobaczę, kto to w ogóle jest ten Adam Woronowicz. I rzeczywiście moment, gdy go poznałem, był niezwykły. Po raz pierwszy podczas castingu oderwałem się od kamery, bo ujrzałem nie aktora, ale księdza Jerzego. Ujęła mnie jego pokora i delikatność wnętrza.

Moim zdaniem, on jest stworzony do tej roli, przygotowywał się do niej trzydzieści lat i to od samego początku, bo urodził się również na ziemi białostockiej. To wszystko razem stwarza poczucie, jakby ta rola była już od dawna obsadzona.

Popiełuszko skupiał wokół siebie wiele znanych aktorów, m.in.: Maję Komorowską, Danutę Szaflarską, Halinę Łabonarską. Niektórych z nich podobno mają pojawić się na ekranie...

Rafał Wieczyński: Niestety nie jesteśmy w stanie wszystkich zaangażować, ale bardzo nam na tym zależy by, choć symbolicznie się pojawili i mogli przeżyć ten moment ze swojego życia jeszcze raz. A tym samym uwiarygodnić dodatkowo nasz obraz. Myślę, że będzie to artystycznie ciekawe doświadczenia i dla nich, i dla nas.

Może Pan podać jakieś nazwiska?

Rafał Wieczyński: Na ekranie zobaczymy Zbigniewa Zamachowskiego, Marka Frąckowiaka, Beatę Fido, Joannę Szczepkowską, Maję Komorowską, Władysława Kowalskiego i Jana Englerta. Halina Łabonarska oczywiście też się pojawi, ale nie chcę od razu wszystkiego zdradzać. Niech to jeszcze pozostanie tajemnicą.

A jak planują Państwo zrealizować te wielkie sceny historyczne, strajki i manifestacje? Będzie to wymagało naprawdę ogromnej liczby statystów i sprzętu z tamtego okresu.

Rafał Wieczyński: Tak, w tym filmie rzeczywiście będzie potrzeba bardzo dużo statystów. Wyliczyliśmy, że w scenach historycznych będzie brało udział kilka tysięcy ludzi. Także pod tym względem to będzie ogromne przedsięwzięcie i wyzwanie, by nad tym zapanować. Ale wykorzystamy też nowoczesną technikę, takie pomysły, które nawet do tej pory nie były jeszcze wykorzystywane.

Od jakich scen rozpocznie pan zdjęcia do "Popiełuszki"

Rafał Wieczyński: W najbliższym czasie będziemy kręcić mszę za ojczyznę. Zwłaszcza tę jedną, która się wydarzyła po dramatycznych wydarzeniach z 3 maja 1982 roku. Wtedy to była ta wielka demonstracja majowa, tysiące ludzi na ulicach, wozy milicyjne, polewanie wodą, gaz i ZOMO. Ksiądz Jerzy był niejako świadkiem zdarzenia i była to pierwsza msza, która zbliżyła go do ludzi i rozsławiła.

Miała ona charakter modlitwy, która od razu trafiła do ludzkich serc. I to właśnie majowa msza będzie kręcona niebawem właśnie tu, w Warszawie. Natomiast, jeśli chodzi o inne wydarzenia to będziemy kręcić też zwykłe, codzienne życie księdza Jerzego, a przy nim i śledzących go agentów.

Kiedy film trafi na ekrany kin?

Rafał Wieczyński: Ostatni klaps padnie na wiosnę 2008 roku, gdyż te całą demonstrację majową będziemy kręcić rzeczywiście w takim czasie, w jakim to się działo, czyli na przełomie kwietnia i maja. Oczywiście jeszcze wcześniej będą sceny w Hucie Warszawa i pacyfikacja strajku. Zatem poza scenami kameralnymi, kościelnymi będzie bardzo dużo tła historycznego realizowanego z ogromnym rozmachem. Natomiast, kiedy film trafi do kina? Robimy wszystko, aby premiera była w październiku 2008 roku.

I na koniec, czy nie boi się Pan porównań "Popiełuszki" do filmu Agnieszki Holland "Zabić księdza"?

Rafał Wieczyński: Proszę mi wierzyć, nie boję się żadnego porównywania. Będą to dwa zupełnie różne od siebie filmy. "Popiełuszko" to film biograficzny, "Zabić księdza" jest filmem skupionym na zbrodni, a nie na postaci księdza Jerzego.

Zamierzam pokazać skąd brała się jego wola i potrzeba mówienia do ludzi, dodawania im wiary i nadziei, pokażemy jak on to robił. Film Agnieszki Holland koncentruje się bardziej na dylematach i przeżyciach jednego z morderców księdza Jerzego. Tam Popiełuszko był właściwie tylko pretekstem dla głównej historii. Także tu naprawdę nie ma takiego niebezpieczeństwa, to będą dwa zupełnie inne filmy.

Dziękuję za rozmowę.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Rafał Wieczyński
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy