Reklama

Piotr Cyrwus: Łza w oku w blasku reflektorów

W dzieciństwie miał tysiąc pomysłów na siebie. Już wtedy w jego planach znalazło się aktorstwo. Pokochał ten niełatwy zawód całym sercem.

Marzył o karierze sportowej. Ale bardzo szybko rzeczywistość zweryfikowała te plany. Gdy za drugim podejściem dostał się do krakowskiej szkoły teatralnej, zrozumiał z jakim zawodem chce związać swoją przyszłość. Nie zawsze jest łatwo, ale nie żałuje tej decyzji. Ci, którzy go znają, mówią, że jest nie tylko świetnym aktorem, ale poukładanym facetem z poczuciem humoru. Sam przez skromność się do tego nie przyznaje. Ale i tak wiemy, że taki właśnie jest Piotr Cyrwus. Mężczyzna, który nie chciałby niczego w swoim życiu zmieniać i najbardziej cieszy się z tego, co ma.

Reklama

Podobno jest pan bardzo kreatywnym człowiekiem...

Piotr Cyrwus: - Naprawdę tak o mnie mówią?

Tak mówią, ale może powinniśmy jeszcze dodać: i bardzo skromnym.

- A niby co może powiedzieć farba o obrazie?

Skoro z powodu swojej skromności nie chce się pan chwalić, to proszę zdradzić chociaż to, czy był pan kreatywnym dzieckiem?

- Występowałem, odkąd pamiętam. Zawsze wypychano mnie na scenę i pewnie dlatego zostałem aktorem, i tak już zostało. Różnica polega jedynie na tym, że kiedyś wydawało mi się, że show-biznes jest niezwykłym światem w blasku reflektorów.

A jest inaczej? Teraz nie jest już tak kolorowo?

- Teraz coraz bardziej widzę Chaplina w światłach reflektorów z tą łezką w oku. Proszę mi wierzyć, że aktorstwo nie jest tylko łatwą i przyjemną pracą. To tak naprawdę ogromny trud. Trzeba mieć dużą wytrzymałość, aby przetrwać w tym zawodzie.

Musiał pan zatem drżeć o losy córki, która wybrała tę samą drogę, co jej rodzice.

- Miała 18 lat, tak więc mogła już sama decydować o swojej przyszłości. Ale byłem spokojny, moja córka jest bowiem bardzo mądrą kobietą, która sama kieruje swoim losem i robi to bardzo dobrze.

Co by nie mówić, wszystkie dzieci się panu wyjątkowo udały.

- W gazetach tak piszą, a skoro tak piszą, to faktycznie musi tak być.

Sielskie życie! Można tylko panu pozazdrościć.

- To nie do końca tak jest. Moje dzieci również przechodziły okres buntu. Ale powiedzmy sobie szczerze, że przechodzą go również rodzice. Każdy z nas przecież dojrzewa, codziennie konfrontuje się z nową rzeczywistością. My jako rodzice musimy dać sobie z tym radę i tak samo muszą poradzić sobie nasze dzieci.

A teraz często spotykacie się razem na niedzielnych obiadach?

- Mieszkamy w dwóch miastach. Mamy kontakt, ale nie rozpieszczamy się obiadkami. Staramy się sobą nie zadręczać, ani też nie rozpieszczać. To jest chyba najlepsza metoda.

Chce mi pan powiedzieć, że świeżo upieczony dziadek nie rozpieszcza wnuka? I niby mam w to uwierzyć?

- Ja jeszcze rzadko bywam dziadkiem. W tej chwili dość intensywnie pracuję, nawet w wakacje.

Nie zdążyłem zatem porozkoszować się dziadkowaniem. Ale myślę, że przyjdzie taka chwila, że będę mógł to nareszcie zrobić.

A teraz trochę pomarzymy. Powiedzmy, że daję panu niezwykłą moc...

- Brzmi ciekawie...

I dzięki niej może pan stworzyć świat na nowo. Jaki byłby ten świat?

- To byłoby straszne.

Straszne? To chyba najwspanialsza rzecz, która mogłoby się przytrafić człowiekowi.

- Może i jestem dziwny, ale zawsze dziękuję Bogu za to, co mam. Cieszę się, że jestem zdrowy, mam cudowną rodzinę i pracę, którą kocham. Nie chcę niczego zmieniać. Bo niby czego jeszcze mógłbym chcieć?

Zdecydowanie jest pan minimalistą.

- Wprost przeciwnie! Jestem maksymalistą. Ale po prostu jestem wdzięczny za to co mam. Kocham życie. Chciałbym wszystko zdobyć, wiele zobaczyć i wszystkiego dotknąć. I to nie jest też tak, że jestem wiecznie szczęśliwy i cały czas chodzę zadowolony i uśmiechnięty. Jak każdy człowiek - mam problemy, z którymi muszę się zmierzyć. Ale cieszę się, że mam w sobie tyle hartu ducha, że codziennie rano potrafię znaleźć chęć do życia, która pozwala mi patrzeć na świat optymistycznie.

Cały czas tak było, czy dojrzał pan do takich przemyśleń?

- Tak było odkąd pamiętam. Natomiast z biegiem lat zauważyłem, że coraz bardziej wycofuję się do środka.

Co ma pan na myśli?

- Odkryłem, że prawdziwe szczęście należy odnaleźć w sobie. I to staram się robić. Poza tym nauczyłem się, że w życiu nie należy niczego planować. Nie da się zaplanować życia. Mam dużo szczęścia i, jak na razie, udaje mi się płynąć. Wierzę tylko, że nie płynę z prądem.

Dobrze panu z Piotrem Cyrwusem?

- Złośliwa jest pani.

Ja? Nigdy w życiu. To jak panu z nim jest?

- Jest mi z nim coraz lepiej. Z każdym rokiem poznaję się dokładniej i myślę, że każdego dnia odkrywam siebie na nowo.

Ma pan czas na takie przemyślenia? Wydawało mi się, że ostatnio jest pan strasznie zajętym mężczyzną.

- Faktycznie, ostatnio propozycje zawodowe nie pozwalają mi za bardzo myśleć o sobie. Ale może to i dobrze...

Dobrze?

- Wymyśliłbym jeszcze jakieś głupoty i co wtedy? Ale proszę się nie martwić. Przyjdzie jeszcze czas, w którym będę mógł usiąść spokojnie w fotelu z książką lub pójść w góry. Czyli znaleźć czas na rzeczy, które po prostu uwielbiam.

Alicja Dopierała

Nie przegap swoich ulubionych filmów i seriali! Kliknij i sprawdź nasz nowy program telewizyjny!

Chcesz poznać lepiej swoich ulubionych artystów? Poczytaj nasze wywiady, a dowiesz się wielu interesujących rzeczy!

Świat & Ludzie
Dowiedz się więcej na temat: Piotr Cyrwus
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy