Reklama

Od zawsze w najdłuższej telenoweli

Jest jedną z kilku osób, które grają w naszej najdłuższej telenoweli od zawsze. I jedyną, której postać cały czas się zmienia. Izabela Trojanowska bardzo lubi więc swoją bohaterkę.

"Klan" ma już 17 lat. Gra pani w nim od samego początku. Czy przypadkiem nie czuje pani, że staje się Moniką Ross?

Izabela Trojanowska: - Czasami. A na pewno jestem tak traktowana. Ludzie bardzo często zwracają się do mnie "pani Moniko" nawet po moich koncertach muzycznych, których mam wiele.

Trzeba powiedzieć, że scenarzyści nie oszczędzali pani postaci. Izolacja od rodziny, przeżyty w młodości gwałt, śmierć męża, choroba syna, alkoholizm...

- Rzeczywiście, przeczołgali Monikę. A ja gram na sto procent, więc staram się przekazywać nie tylko słowa danej postaci, ale i energię, czy ona jest pozytywna, czy czarna, jak to się mawia potocznie. Energia powinna "wylewać się" z ekranu, a nie tylko grzecznie być. Bohaterka ma żyć własnym życiem, niezależnie od naszego prywatnego do niej stosunku.

Reklama

A nie przytłaczały pani te wszystkie straszne wydarzenia?

- Różnie. Czasami się zbiegały z jakimiś moimi ciężkimi przeżyciami prywatnymi. I w takich momentach rzeczywiście nie było łatwo. Ale bywało to też rodzajem terapii dla mnie. Wszystko ma swoje i dobre, i złe strony.

Naprawdę jest pani tak zdystansowaną osobą jak Monika?

- Może [nawet] bardziej... Ale jestem cieplejsza w życiu. Zresztą często obrywa mi się za to, że kocham ludzi. Jestem tzw. zwierzęciem stadnym i nie wyobrażam sobie życia na bezludnej wyspie, w pojedynkę.

Czy to trudne zadanie przeobrazić się z czarnego charakteru w osobę życzliwą życiu i rodzinie?

- To trwało, był to długi proces. "Klan" ma już siedemnaście lat i w ciągu tak długiego czasu to nie było specjalnie trudne.

A przyjemnie jest grać czarny charakter?

- Wolę. Zdecydowanie lubię, kiedy się coś dzieje. Moje koleżanki mogłyby może mówić o jakiejś monotonii, ja nie. Monika to osoba bardzo charakterystyczna, nigdy nudna. Raczej jest trochę niezrównoważona psychicznie, aczkolwiek interesująca, no i z gruntu dobra. A przecież traktowana przez życie różnie.

Zdradzi pani coś z przyszłości Moniki? Wyjdzie wreszcie za Feliksa?

- Znając postać Feliksa, za to nie znając scenariusza, można wnioskować, że on się nie da usidlić tak łatwo. Jest to bardzo sympatyczny kolega, mówię o Januszu Piechocińskim oczywiście. Rozpuszcza mnie i w prawdziwym życiu. Pracę na planie rozpoczynam od kawy przynoszonej przez Jasia, czyli nie mogę narzekać. O, widzi pani, teraz też niesie. Nasz wątek, uważam, jest ciekawy, bo wesoły.

Przyjaźni się pani z kimś z obsady? Przyjaźń z Gabrielą (Laura Łącz) jest tak sugestywna...

- Tak, z Laurą Łącz prywatnie jesteśmy blisko. Mam swoje ulubione koleżanki w "Klanie". Właściwie nie ma takich, których bym nie lubiła. No może jedna, dwie... Bo bardzo tego chcą, tak się zachowują, że nie da się inaczej. Ale moje relacje ze wszystkimi są poprawne.

Serial zmienił w jakiś sposób pani życie?

- Bardzo. Podpisując pierwszą umowę na pół roku i kolejne przez sześć czy siedem lat, nie miałam zielonego pojęcia, że po tylu latach jeszcze będę pracować w "Klanie".

Jest pani bardzo znana również z dokonań muzycznych...

- To są oczywiście dwie kompletnie różne rzeczy. Przecież nawet aktorstwo można podzielić chociażby na teatralne i filmowe. Na pewno mogę powiedzieć, że zajęcia aktorskie, które miałam przez cztery i pół roku z Henrykiem Bistą, dały mi bardzo wiele. Wszystkie moje nagrody muzyczne są głównie za interpretację. Rozumiem, co śpiewam i po co wychodzę na scenę. Aspekt aktorski w śpiewaniu jest niezwykle istotny. Nie lubię aktorek wrzeszczących nie wiadomo po co. Ale sama wiedza i technika na pewno pomagają w interpretacji piosenek.

Planuje pani nagranie nowej płyty?

- Skończyłam jedną i mogę powiedzieć, że jestem bardzo szczęśliwa, bo piosenka z tej płyty skomponowana przez Romualda Lipkę została nagrodzona przez Medialne Smoki Małopolskie TV. Ale gdy się kończy jedno, trzeba już robić drugie. Mam w szufladzie kilka piosenek, które nie zmieściły się na tamtej płycie. Starałam się, by były to utwory kompozytorów pracujących dla zespołów rockowych. A więc następna płyta nie będzie gorsza.

Słynie pani od lat z urody i szyku. Jak pani dba o siebie?

- Od dawna staram się wyrobić w sobie dyscyplinę, idzie mi to coraz lepiej. Od trzech lat mieszkam w Wilanowie i to miejsce naprawdę zmieniło moje życie. Tu czuję się niby w mieście, ale poza miastem. Dużo zieleni, świeże powietrze - wszędzie, gdzie się da, jeżdżę na rowerze, nie używam auta. No i zdrowo się odżywiam. Krótko mówiąc, hołduję zasadzie "w zdrowym ciele zdrowy duch".

Rozmawiała Katarzyna Sobkowicz

Najlepsze programy, najatrakcyjniejsze gwiazdy - arkana telewizji w jednym miejscu!

Nie przegap swoich ulubionych filmów i seriali! Kliknij i sprawdź nasz nowy program telewizyjny!

Telemax
Dowiedz się więcej na temat: Izabela Trojanowska
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy