Reklama

Nie chcę być twardzielem

Mam dużo fanów wśród młodzieży i dzieci. Gdy jestem w pobliżu szkoły, najpierw ustawia się dziesięć osób, chwilę potem jest już dwieście... - mówi aktor Marek Włodarczyk, słynny komisarz Zawada z serialu "Kryminalni".

Na rynku ukazała się ostatnio powieść sensacyjna "Zabili mnie we wtorek", którą napisał reżyser Piotr Wereśniak. Czytał pan choć fragment tej powieści?

Czytałem nie tylko fragment, ale całą książkę. Wystarczyły mi dwa dni plus przerwy na planie filmowym.

I jak ją pan ocenia?

To faktycznie sensacja. Nie znam wielu polskich książek tego gatunku. Uważam jednak, że Piotr napisał świetną książkę. Widać, że jest zrobiona przez filmowca. Czyta się ją tak, jak gotowy scenariusz filmowy. Polecam wszystkim czytelnikom.

Możliwe, że powstanie film na podstawie tej książki. Widzi się pan w którejś z ról?

Reklama

Widziałbym się w paru rolach. To już jednak pozostawiam reżyserowi i producentowi.

Pomimo, że realizacja "Kryminalnych" ma się zakończyć, niedawno widziałem pana na planie filmowym. Praca wre ostro?

Ta rola wymaga, żeby ostro pracować. Jak się zwolni tempo, to straci na tym postać. To serial sensacyjny, a nie obyczajowy. Wymaga akcji, energii, samozaparcia oraz dobrej kondycji psychicznej i fizycznej.

Dla wielu telewidzów dzięki "Kryminalnych" stał się pan wzorem twardziela. Czuje się pan nim?

Trudno mi powiedzieć. To zależy od sytuacji życiowej. Są różne strony mojego prywatnego życia i psychiki na co dzień. Ja w sumie nawet nie chcę być twardzielem.

Dlaczego?

Bo życie ma bardzo różne, interesujące oblicza.

Korzysta pan z przywilejów u policji?

Nie korzystam. Staram się też nie zadzierać z prawem. Wręcz przeciwnie - chcę dawać przykład.

I naprawdę udaje się to panu? Policja pana nie zatrzymuje?

Zdarzyła się jedna taka sytuacja. Zatrzymano mnie za przekroczenie linii ciągłej. Kiedy wysiedli z samochodu, zupełnie nie wiedzieli jak się zachować. Mieli takie miny, jakby spotkali komendanta stołecznej policji?

Dali panu mandat?

Skończyło się pouczeniem. W gruncie rzeczy to nie było takie duże przewinienie... Chociaż miałem później wyrzuty sumienia, że nie zapytałem ile to kosztuje w normalnych warunkach. Mogłem przecież zapłacić.

Jakie ma pan plany, gdy "Kryminalni" znikną z ekranu?

Planów mam dużo, ale zobaczymy które da się zrealizować. Przyjechałem do Polski na trzy miesiące, a już mijają cztery lata. Pracowałem niemal po dziesięć godzin dziennie i nie mogłem sobie pozwolić na nic innego oprócz małych epizodów.

Kiedy był pan na wakacjach?

Ostatnio byłem w marcu 2004 roku, czyli przed rozpoczęciem serialu... Wcześniej wyjeżdżałem znacznie częściej, przynajmniej trzy razy w ciągu roku. Jestem zapalonym narciarzem. Marzę, żeby znów pojechać w góry.

Zmęczyła pana sława, ludzie, autografy, zdjęcia?

Pracuję tak intensywnie, że rzadko wychodzę na ulicę. Zwykle popularność mi nie przeszkadza. Może czasem, gdy jestem w pobliżu szkoły... Mam dużo fanów wśród młodzieży i dzieci. Gdy jestem w pobliżu szkoły, najpierw ustawia się dziesięć osób, chwilę potem jest już dwieście... Wtedy faktycznie ręka boli.

Rozmawiał Tomasz Piekarski / MWMEDIA

MWMedia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy