Reklama

Michel Moran: Dzieci otworzyły mi oczy

"Można obiektywnie krytykować danie, bo zawsze znajdzie się coś pozytywnego" - mówi Michal Moran. Juror show "Masterchef Junior" zdradza, kto jego zdaniem lepiej gotuje oraz gdzie i z kim spędzi Wielkanoc.

"Można obiektywnie krytykować danie, bo zawsze znajdzie się coś pozytywnego" - mówi Michal Moran. Juror show "Masterchef Junior" zdradza, kto jego zdaniem lepiej gotuje oraz gdzie i z kim spędzi Wielkanoc.
Miałem 13 lat, gdy wiedziałem, że chcę zostać szefem kuchni - zdradza Michel Moran /Jordan Krzemiński /AKPA

Program "Masterchef Junior" to bardziej zabawa niż konkurs?

Michel Moran: - To zdecydowanie jest konkurs, choć na planie rzeczywiście jest dużo śmiechu, ale to zasługa dzieci. Mimo że ich zachowanie, ich spontaniczność i ich uczciwość powoduje, że podczas nagrań wszyscy dobrze się bawimy i często śmiejemy, to jest to pewnego rodzaju walka. W końcu zwycięzca będzie tylko jeden.

Dzieci są bardziej wrażliwe niż dorośli, więc pewnie trudniej się je ocenia?

- Zdecydowanie trudniej. My, jurorzy, musimy być obiektywni - nie tylko krytyczni, ale i konstruktywni. Żałuję, że przy dorosłych nie miałem czasem takich uwag, bo zawsze znajdzie się coś dobrego - prezentacja, pomysł czy wykonanie. Nigdy tego nie podkreślałem, bardziej zwracałem uwagę na te negatywne rzeczy, a szkoda. Dzieci otworzyły mi oczy - pokazały, że można obiektywnie krytykować danie, ale przede wszystkim podkreślać też, co jest dobre, bo zawsze znajdzie się coś pozytywnego.

Reklama

Czy, choć jest pan doświadczonym szefem kuchni, czegoś jeszcze nauczył się pan od gotujących dzieci?

- Cenną cechą u dzieci jest to, że słuchają, nie są tak pewne siebie i kiedy im coś doradzamy, biorą to do siebie. My, dorośli, czasami, kiedy ktoś mówi nam uważaj na to, nie rób tak, tylko inaczej, zawsze jesteśmy przekonani, że wiemy lepiej. Nauczyłem się, że człowiek - czy mały, czy duży - powinien słuchać tego, co mówią inni i korzystać z tych rad.

Co by pan doradził rodzicom dzieci biorących udział w programie? Część z tych małych kucharzy jest już pewna, że w przyszłości otworzą własne restauracje.

- Zasugerowałbym, żeby dzieci robiły to, co chcą, ale żeby jednak ostrożnie do tego podchodzili, bo dzieci zmieniają zdanie. To, że były w "Masterchefie" nie znaczy, że wszystkie muszą być teraz kucharzami - choć niektóre z nich na pewno będą, ale nie większość. Jeżeli któreś z nich chce być profesjonalnym szefem kuchni, chce poświecić swój czas na doskonalenie się w tym kierunku, niech rodzice mu na to pozwalają. Byleby na siłę nie robili z niego kucharza.

Czy pan, będąc w wieku tych dzieci, wiedział, że chce być szefem kuchni?

- Wtedy jeszcze nie. Dopiero w wieku 13 lat. Wcześniej chciałem się tylko bawić.

Kto lepiej gotuje: dziewczynki czy chłopcy?

- Poziom jest bardzo wyrównany. Natomiast dziewczynki na pewno bardziej dbają o prezentację.

A tak w ogóle, lepsze w kuchni są kobiety czy mężczyźni?

- Trochę lepsze są kobiety - jesteście bardziej dokładne, wszystko macie wcześniej przemyślane i ustalone. Faceci to jednak duże dzieci.

Czyli mężczyźni w kuchni mają większą fantazję?

- Większą fantazję albo mniej dyscypliny (śmiech).

Zbliża się Wielkanoc. Jest pan zwolennikiem tradycyjnych świąt?

- Ja mam ten problem, że będąc wychowanym we Francji, w religii katolickiej, ta Wielkanoc nie ma tak wielkiego znaczenia, jak w Polsce. We Francji bardziej myślimy np. o prezentach. Szkoda, że to znaczenie wielkanocne nie jest tam tak samo silne, jak tutaj. Natomiast nigdy nie zapomnę jagnięciny, którą zawsze przygotowywała mama, dlatego że we Francji w niedzielę czy poniedziałek wielkanocny pieczonej jagnięciny na stole nie może zabraknąć. Nigdy nie zapomnę też zaproszenia na Kaszuby, skąd pochodzi rodzina mojej żony. Tam świętuje się lany poniedziałek, jest dużo zabawy i takie rodzinne ciepło. Jestem stary, więc tradycyjny.

Stary?

- Jubileusz 50. urodzin za mną, teraz czekam na 100 lat, więc zapraszam za pół wieku (śmiech).

W tym roku święta spędzi pan w Polsce?

- Tym razem w Hiszpanii, dokąd zabieram żonę i - po raz pierwszy - wnuki: Klarę i Oskara. Jedziemy odpocząć i spędzić trochę czasu razem. W ogóle kocham dzieci, co zresztą widać na planie programu "Masterchef Junior".

A dziadek Michel gotuje z wnukami?

- Tak. Razem robiliśmy już pizzę i mus czekoladowy. Klara i Oskar mają nawet swoje fartuchy - czapek jeszcze nie - i kiedy jesteśmy razem zakładają je i chcą ze mną gotować. Dla nich to jest taka zabawa.

Michel Moran (ur. 1965 w Paryżu) - szef kuchni, restaurator, autor książek kulinarnych, juror polskiej edycji programu "Masterchef" i "Masterchef Junior". W 2006 roku został wyróżniony przez ministra rolnictwa, Dominique'a Bussereau, francuskim odznaczeniem narodowym, Ordre du Merite Agricole za promowanie narodowych produktów rolnych oraz ryb i owoców morza.

Rozmawiała Paulina Persa (PAP Life).

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: Michel Moran
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy