Reklama

Marzena Rogalska: Przygotowania do świąt to nie jest wyścig

Czy ulega przedświątecznemu szaleństwu? Dlaczego "Oj, maluśki, maluśki" jest jej ulubioną kolędą? Co sądzi o góralskim porzekadle "jaka Wigilia, taki cały rok"? Na te pytania odpowiada Marzena Rogalska, dziennikarka i gospodyni programu "Pytanie na Śniadanie".

Czy ulega przedświątecznemu szaleństwu? Dlaczego "Oj, maluśki, maluśki" jest jej ulubioną kolędą? Co sądzi o góralskim porzekadle "jaka Wigilia, taki cały rok"? Na te pytania odpowiada Marzena Rogalska, dziennikarka i gospodyni programu "Pytanie na Śniadanie".
Marzena Rogalska przyznała, że słucha kolęd jeszcze długo po świętach /AKPA

- Nadchodzące Boże Narodzenie działa na ludzi kojąco. Wiążemy z nimi wielkie nadzieje. I nawet ci, którzy są na bakier z kościołem czy wiarą, dają się uwieść tej atmosferze, kupują prezenty i ubierają choinkę. Udziela się to każdemu z nas - mówi Marzena Rogalska.

Zdarza się, że ciebie i twoich bliskich ogarnia przedświąteczna gorączka, w tym nerwowość i rozdrażnienie?

- Raczej nie. W moim domu panuje zasada, że przygotowania do świąt to nie jest wyścig i ze wszystkim zdążymy. Najważniejszy jest dobry nastrój i rodzinna atmosfera.

Reklama

Podobno nie ulegasz też promocjom w sklepach w dzień przed Wigilią...

- Tak, i jestem z tego powodu bardzo z siebie dumna, bo mam lekką rękę do wydawania pieniędzy. (śmiech) Moim bliskim mogłabym oddać wszystko. Ten "odwyk" od zakupów traktuję trochę jako ćwiczenie duchowe. To ciężkie zadanie, by w dzisiejszym konsumpcyjnym świecie postanowić sobie, że nie będziesz nic kupować w grudniu, najfajniejszym miesiącu, kiedy wszyscy szaleją w sklepach.

Święta organizuje twoja siostra. Czy tak jak ty zbiera starą porcelanę i stawia ją w święta na stole?

- Ma nowoczesną zastawę i zawsze pięknie nakrywa stół. Już dwa miesiące temu pokazywała mi ozdoby świąteczne, które zdobyła. (śmiech) Ma do tego rękę i bardzo to lubi. A jeśli chodzi o starą porcelanę, to już moja w tym głowa, żeby ją zaopatrzyć, bo w przyszłym roku czeka ją przeprowadzka do nowego domu.

Śpiewacie kolędy? Wiem, że twoja ulubiona to "Oj, maluśki, maluśki"...

- Mam do niej sentyment, bo w dzieciństwie, kiedy jeszcze mieszkaliśmy na Kurpiach w miejscowości Chorzele, razem z moją siostrą wykonywałyśmy tę pastorałkę na jasełkach w chórze kościelnym. Do dziś razem z siostrą lubimy śpiewać ją na dwa głosy.

Ty masz mezzosopran, a siostra?

- Też. Kocham kolędy. Słucham ich naprawdę jeszcze długo po Świętach i tylko z przyzwoitości chowam płyty. Słucham Staszka Soyki, Mietka Szczęśniaka, Pospieszalskich, Grażyny Auguścik, Stanisławy Celińskiej, ale też i amerykańskich piosenek bożonarodzeniowych, jak Michaela Bublé. Zazdroszczę muzycznym rodzinom, które biorą instrumenty i kolędują cały wieczór, tak jak na przykład górale. Ale my też lubimy sobie pośpiewać.

Górale mówią, że jaka Wigilia, taki cały rok. Zgadzasz się z tym?

- Tak, poza tym przejęłam od mojej mamy kilka zwyczajów, by nie rzec - przesądów. Na przykład, żeby było szczęście przez cały rok, to "w Wigilię baby pierwszej do domu nie wpuszczę". Żeby się darzyło, mama pod talerze wigilijne zawsze wkłada pieniądze, nie wiem, jak ona to robi, bo nigdy nie złapałam jej na gorącym uczynku. (śmiech) Wszystkim też rozdaje ususzone łuski karpia, żeby przyszły rok był szczęśliwy. Przejęłam od niej tę tradycję, noszę je w portfelu, mało tego, teraz sama rozdaję łuski moim przyjaciołom.

Rozmawiała Marzena Juraczko

Tele Tydzień
Dowiedz się więcej na temat: Marzena Rogalska
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy