Reklama

Martyna Wojciechowska: Rozbijać szklane sufity

​"To byłby zupełnie inny program, gdyby prowadził go mężczyzna" - tak o "Kobiecie na krańcu świata" mówi Martyna Wojciechowska. Podróżniczka kiedyś za niesprawiedliwe uważała to, że jest kobietą - dziś jest z tego dumna!

​"To byłby zupełnie inny program, gdyby prowadził go mężczyzna" - tak o "Kobiecie na krańcu świata" mówi Martyna Wojciechowska. Podróżniczka kiedyś za niesprawiedliwe uważała to, że jest kobietą - dziś jest z tego dumna!
Nigdy nie traktowałam tego, że jestem kobietą, jako ograniczenie - przekonuje Martyna Wojciechowska /Paweł Wrzecion /MWMedia

Po tym, jak na twoim Instagramie pojawiło się zdjęcie w sukni ślubnej, wielu internautów zastanawiało się, czy naprawdę wyszłaś za mąż... Wątpliwości zostały rozwiane podczas premierowego odcinka nowej serii twojego programu "Kobieta na krańcu świata". Czy jako mała dziewczynka nie myślałaś jednak o tym, żeby naprawdę przywdziać białą suknię i welon?

Martyna Wojciechowska: - Pewnie, że tak. Kiedyś chciałam to zrobić - nawet kilka razy się do tego przymierzałam... Jednak nigdy nie wyszłam za mąż i bardzo dobrze! W końcu założyłam suknię ślubną i w jakimś sensie tego doświadczyłam. A było to szalenie ciekawe doświadczenie - zwłaszcza, że towarzyszyłam jednej z bohaterek mojego programu w bardzo egzotycznej ceremonii ślubnej. Są rzeczy, których wydawałoby się, że człowiek nie może wymyślić. Nic bardziej mylnego, świat nie przestaje mnie zaskakiwać - w pozytywnym tego słowa znaczeniu.

Reklama

Inny z odcinków programu widzowie będą mogli zobaczyć w kinie w technologii VR, dzięki której poczują się, jakby byli twoim kompanem w podróży. Skąd taki pomysł?

- Inwestujemy w to, co wydaje się być przyszłością. Wiele osób pytało mnie, co zrobić, żeby wyjechać ze mną na kraniec świata. Dziś już mogę powiedzieć, że w jakimś stopniu jest to możliwe: wystarczy założyć specjalne okulary oraz słuchawki i w drogę! Możliwość rozglądania się w wirtualnej rzeczywistości, doświadczenia tego w 360 stopniach dla wielu osób wciąż jest nowością. Naukowcy udowodnili, że uruchamia to hipokamp, czyli zupełnie inny obszar mózgu, dzięki któremu uruchamiają się też obszary odpowiadające za realne doświadczenia - być może nawet za powstawanie realnych wspomnień.

- Także to jest bardzo ciekawa alternatywa dla tych, którzy nie mogą podróżować. Też dla tych, którzy chcieliby dowiedzieć się czegoś o świecie i doświadczyć tego inaczej. Wreszcie, może dla kogoś będzie to inspiracją do podróżowania. Zwłaszcza, że Izrael to popularny kierunek wyjazdów z Polski - Jerozolima tym bardziej. Mamy zarejestrowane nagrania z miejsc, gdzie turyści nie mają wstępu - ja, jako kobieta, tym bardziej nie mogłabym tam wejść, a dzięki technologii było to możliwe.

Generalnie - płeć jest ograniczeniem?

- Nie, nigdy nie traktowałam tego, że jestem kobietą, jako ograniczenie. Chociaż jak byłam młodą dziewczyną uważałam, że to jest bardzo niesprawiedliwe, bo nie mogę robić tego, co mnie interesuje, tego, co mnie pasjonuje, a chciałam ścigać się motocyklami, chciałam się wspinać, chciałam robić te rzeczy, których dziewczyny podobno nie robią. Także włożyłam mnóstwo pracy, żeby rozbijać szklane sufity i żeby robić coś, o czym marzyłam. Naprawdę pochłonęło to mnóstwo energii. Ale było warto! Inaczej dzisiaj pewnie byłabym w zupełnie innym miejscu.

Czyli gdyby program prowadził mężczyzna, to wyglądałby inaczej?

- Jestem o tym głęboko przekonana, że "Mężczyzna na krańcu świata" byłby zupełnie inny. Myślę, że to, że jestem kobietą, dojrzałą kobietą, matką oraz to, że jestem bardzo doświadczona - to wszystko ma ogromne znaczenie.

Z podróżniczką Martyną Wojciechowską rozmawiała Paulina Persa.


PAP
Dowiedz się więcej na temat: Martyna Wojciechowska | Kobieta na krańcu świata
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy