Reklama

Maria Sadowska o "The Voice of Poland": Staram się dać z siebie wszystko

Po krótkiej nieobecności wróciła na fotel jurora. Maria Sadowska zdradza, co zrobić, by dojść do finału "The Voice of Poland" oraz jak układa się jej współpraca z byłymi uczestnikami programu.

Po krótkiej nieobecności wróciła na fotel jurora. Maria Sadowska zdradza, co zrobić, by dojść do finału "The Voice of Poland" oraz jak układa się jej współpraca z byłymi uczestnikami programu.
Maria Sadowska na konferencji prasowej dotyczącej szóstej edycji programu "The Voice of Poland" /AKPA

Powróciła pani w 6. edycji na fotel jurora - trenera "The Voice of Poland". Stęskniła się pani za tym programem?

- Przyznam, że tak, aczkolwiek przerwa była mi bardzo potrzebna - musiałam uporządkować swoje sprawy, wydałam kolejną płytę "Jazz na ulicach" i urodziłam kolejne dziecko (śmiech). Odbyłam kilka tras koncertowych i poczyniłam przygotowania do nowego filmu. Kiedy wszystko zostało już ogarnięte, z radością przyjęłam ponowne zaproszenie.

Ponoć traktuje pani swoich podopiecznych jak własne dzieci, przeżywa każdy występ?

Reklama

- Angażuję się w to całym sercem. Wiem, jak ważne są w życiu spotkania, to, na kogo przyjdzie nam trafić w danym momencie, dlatego staram się dać z siebie wszystko, by nie zawieść tych młodych ludzi. Myślę, że po blisko 20 latach pracy na scenie mam do tego prawo, co więcej - obowiązek!

Odkryła pani w sobie powołanie pedagogiczne?

- Żeby było ciekawie, mam wykształcenie w tym kierunku, mogłabym np. uczyć rytmiki w szkole. Nigdy tego nie próbowałam i dopiero teraz poczułam, jak wielką satysfakcję może dawać przekazywanie wiedzy innym. Przychodzą do nas ludzie o ciekawej osobowości muzycznej, wspaniały materiał do pracy. I tu rodzi się dla trenera pytanie - na ile warto kogoś zmieniać? Może wystarczy tylko lekki szlif, jak było to np. w przypadku mojego podopiecznego Juana Carlosa Cano, laureata 4. edycji, który miał własny, niepowtarzalny styl.

No właśnie, wystąpiła pani dotąd w dwóch edycjach i w obu zwyciężyli członkowie pani drużyn, wspomniany Juan Carlos, a wcześniej Mateusz Ziółko! Jaki jest pani sposób na sukces?

- Praca, praca i jeszcze raz praca. Jestem wychowana w starej szkole akademickiej, przez 12 lat grałam na fortepianie muzykę klasyczną, potem jazz i wiem, jak wiele czasu trzeba poświęcić, by były efekty. Szkolnym i uczelnianym wykładowcom zawdzięczam przeświadczenie, że "bez pracy nie ma kołaczy", co się sprawdza. Dotyczy to głównie wokalu - nasze gardło jest mięśniem, który trzeba trenować codziennie, nudnie i żmudnie, wtedy są efekty. Szczęśliwie trafiam na podopiecznych, którzy ćwiczą nie tylko wytrwale, ale skutecznie i to, że wygrywają, jest ich sukcesem, nie moim, ja im tylko pomagam!

Wielu z nich towarzyszy pani dalej na scenie, już poza programem.

- Tak, część z nich występuje w moim zespole "Jazzowi Terroryści", jeżdżą z nami po Polsce. Szczególnie chciałabym zwrócić tu uwagę na dwie super-zdolne dziewczyny - Beatę Orbik i Martę Dryll, które są nie tylko u mnie w chórkach, śpiewają też na moich koncertach solo i myślę, że niebawem przyjdzie czas, bym po takim "terminowaniu" wypuściła je na szersze wody. A sama rozejrzała się za nowym "narybkiem" w bieżącej edycji. Już wiem, że będzie w czym wybierać (śmiech)!

Zobacz raport specjalny "The Voice of Poland" w naszym serwisie Muzyka!

Rozmawiała: Jolanta Majewska-Machaj

Tele Tydzień
Dowiedz się więcej na temat: Maria Sadowska | The Voice Of Poland
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy