Małgorzata Rozenek: Królowa Przypału to cała ja

Małgorzata Rozenek i Radosław Majdan w Azji /Piotr Filutowski /TVN

Prowadzi nowy magazyn poradnikowy, ściga się z czasem i pokonuje słabości w "Azja Express", ale nade wszystko jest szczęśliwą mamą i żoną. Bo, jak przyznała w show, kocha swój dom, w którym panuje tradycyjny podział obowiązków - Małgorzata Rozenek pilnuje ogniska, a mąż przynosi zwierzynę.

Czego widzowie nauczą się z pani nowego programu "W dobrym stylu" w TVN Style?

Małgorzata Rozenek: - Będzie dużo ciekawych rozmów i porad. Np. jak spakować walizkę lub przewieźć łańcuszek, by się nie poplątał - wkładamy łańcuszek do słomki, zaklejamy taśmą i gotowe. Żałuję, że nie zastosowałam tych rad, jadąc do Azji. Ponadto jednym z gości będzie Mateusz Gessler, który zdradzi, jak gotować szybko, a przy okazji zdrowo i tanio. Dowiemy się też, jak oszczędzać. Ja, wbrew pozorom, jestem bardzo oszczędna. Nagraliśmy również odcinek o podróżach. Sama dowiedziałam się, w jaki sposób z szeregu ofert wybrać tę idealną, skrojoną na miarę. Mam nadzieję, że uda nam się zaprosić Agatę Passent, z którą porozmawiam o tym, po jakie książki warto sięgnąć. Będzie o dzieciach, o żywieniu, porządkach...

À propos porządków, chyba się nie mylę, że w waszym domu to pani jest pedantką? A kto najbardziej bałagani?

- Radosław! Bez dwóch zdań. Już nawet przestałam z tym walczyć. Na początku próbowałam mu delikatnie tłumaczyć, ale szybko zrozumiałam, że to jest jedna z tych rzeczy, których on nie jest w stanie przyswoić.

A co się pani udało zmienić u męża?

- Ja go nie zmieniałam, bo podobał mi się taki, jaki był. Zresztą on też nic nie zmieniał we mnie. Po prostu idealnie się dobraliśmy.

Reklama

To widać w programie "Azja Express". Czego się pani dowiedziała o mężu dzięki temu wyjazdowi?


- Że jest dla mnie dużo większym wsparciem, niż mi się wydawało. Lubię myśleć o sobie, że jestem silna i wszystko potrafię, a to nieprawda. Przykład? Nie mam pojęcia o topografii. Prawo czy lewo to dla mnie abstrakcja. A dla Radosława - żaden kłopot. Jednak najważniejsze jest to, że przy nim mogę być sobą. On lubi moje wady i zalety. I nawzajem.

Które określenie - Perfekcyjna Pani Domu, Lady, Victoria, Królowa Przypału - lubi pani najbardziej?

- Wszystkie są, niestety, prawdziwe.

Dlaczego niestety? Wstydzi się ich pani?

- Nie wstydzę się, ale często muszę się z nich tłumaczyć. Mam w sobie i perfekcyjność, i elementy lady. Victoria to był żart na potrzeby show, a Królowa Przypału to cała ja, bo gafy towarzyskie zdarzają mi się codziennie. Nie mam z nimi problemu - gdybym miała, to zapewne bym coś z tym zrobiła, ale jakoś od 38 lat mi się nie udało.

Synowie, Staś i Tadeusz, lubią pani pracę?

- Podchodzą do niej normalnie. Nie robi to na nich żadnego wrażenia. Programy, które prowadzę, nie są dla nich. Oni uwielbiają Discovery, coś w typie "Jak to jest zrobione?", filmy o samochodach. Jedyna produkcja, w którą się wkręcili, to "Projekt Lady". Chętnie oglądali przygody dziewczyn, mieli faworytki. Starszy syn często mnie strofował, mówiąc: "Mamo, a nie mogłaś ich przytulić? Dlaczego tak na nie krzyczałaś?".

Przed "Azją" miała pani wątpliwości, czy podoła? A może bała się pani, że odpadniecie w drugim odcinku i będzie wstyd?

- Gdy teraz myślę o tym, jak się przygotowywaliśmy, to jestem zdziwiona swoją naiwnością i chce mi się śmiać. Zamiast skupić się na istotnych rzeczach, zastanawiałam się nad tym, które wziąć buty. Zabrałam też po kilkanaście zestawów kosmetyków do włosów, twarzy. Myślałam, że to będą wakacje. Kiedy dojechaliśmy, już po pierwszym dniu rzeczywistość nas dopadła. Ale dobrze czujemy się w każdej sytuacji, uwielbiamy wyzwania i mieliśmy sporo frajdy.

- Iza Miko zdradziła mi, że wzięła Leszka, by taszczył jej plecak. Nawet przez myśl mi nie przeszło, by pojechać z kimś innym niż Radzio, ale nie chciałam, by nosił mój plecak. Miałam poczucie winy - zabrałam tyle niepotrzebnych rzeczy, przed czym on mnie przestrzegał...

Gdyby miała pani jeszcze raz podjąć taką decyzję, to zgodziłaby się pani na "Azję"?

- Tak. I pojechałabym nawet bez mojego horrendalnego wynagrodzenia (śmiech).

Było coś, co pani przeszkadzało?


- Najgorszy był utrudniony kontakt z synami. Normalnie dzwonię do nich 5-6 razy dziennie. W niektórych miejscach w Azji nie było zasięgu. Gdy okazało się, że mogę zadzwonić raz na dwa dni, byłam załamana. Pierwszy raz w życiu na tak długo rozstałam się z dziećmi. Naszą rozłąkę przeżyłam chyba bardziej niż chłopcy. Oni byli w tym czasie u dziadków i wiadomo - żyć, nie umierać - codziennie naleśniki z czekoladą.

Za czym tęskniła pani jeszcze, poza synami?

- Za dobrą kawą.

Pamięta pani, co powiedziała do męża po powrocie do domu?

- Szkoda, że już koniec! To był program pełen pozytywnych emocji, szlachetnych przeżyć, kontaktu z inną kulturą. Między uczestnikami nawiązaliśmy ciepłe relacje, mieliśmy poczucie, że jesteśmy częścią czegoś fajnego.

Małgorzata Pyrko

Telemax
Dowiedz się więcej na temat: Małgorzata Rozenek-Majdan
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy