Reklama

Maja Ostaszewska: Paradoks kłamcy

"Jest aktorką w trudnym momencie swojej kariery i trudnym, jeśli chodzi o życie osobiste. To osoba bardzo wrażliwa, sensualna, trochę pogubiona" - mówi Maja Ostaszewska o swojej bohaterce w "Ja teraz kłamię", nowym filmie Pawła Borowskiego.

"Jest aktorką w trudnym momencie swojej kariery i trudnym, jeśli chodzi o życie osobiste. To osoba bardzo wrażliwa, sensualna, trochę pogubiona" - mówi Maja Ostaszewska o swojej bohaterce w "Ja teraz kłamię", nowym filmie Pawła Borowskiego.
Maja Ostaszewska jako Celia w "Ja teraz kłamię" /Olaf Tryzna /materiały dystrybutora

"Ja teraz kłamię" to wysmakowana wizualnie, pełna dwuznaczności i zagadek opowieść o trójce celebrytów, których osobiste historie przenikają się, wciągając widza do przewrotnej gry, której finał zaskoczy absolutnie wszystkich. Nowy film Pawła Borowskiego został wyprodukowany przez Opus Film - firmę odpowiedzialną za największe międzynarodowe sukcesy polskiego kina ostatnich lat: nagrodzoną w Cannes "Zimną wojnę" oraz uhonorowaną Oscarem "Idę".

W nieoczywistych rolach w filmie wystąpiła śmietanka aktorska z najwyższej półki, oprócz Mai Ostaszewskiej: Joanna Kulig, Robert Więckiewicz, Adam Woronowicz, Agata Buzek, Marian Dziędziel, Jacek Poniedziałek, Paulina Walendziak, Rafał Maćkowiak i wielu innych. Dzięki nim powstało niezwykłe dzieło filmowe, w którym prawda jest jeszcze dziwniejsza od fikcji, bo - w odróżnieniu od fikcji - wcale nie musi być prawdopodobna...

Reklama

Aktorka Celia (Maja Ostaszewska), jej partner - reżyser Mat (Rafał Maćkowiak) oraz nastoletnia piosenkarka Yvonne (Paulina Walendziak) to trójka celebrytów, biorących udział w kontrowersyjnym telewizyjnym show "Konfesjonał Gwiazd". Każde z nich wierzy, że zwycięstwo w programie, w którym muszą wyjawić publiczności swoje największe sekrety, przyniesie wielkie pieniądze oraz pomoże w realizacji najskrytszych marzeń. Dla Yvonne ma to być powrót na szczyty list przebojów, dla Celii i Mata szansa na nakręcenie wspólnego filmu.

Kiedy cała trójka ponosi porażkę, sprawy zaczynają się komplikować. Związek aktorki i reżysera wchodzi w niebezpieczny zakręt, kariera piosenkarki wisi na włosku. Wtedy właśnie do Mata zgłasza się prowadząca show, Kai (Agata Buzek) i oferuje mu pomoc w sfinansowaniu filmu. Ale stawia warunek - rolę, którą miała zagrać Celia, dostanie... Yvonne. Decyzja podjęta przez Mata, wywoła prawdziwy rollercoaster zdarzeń, w czasie których na jaw zaczną wychodzić wszystkie, najbardziej skrywane tajemnice bohaterów. Kto z nich kłamie? Kto mówi prawdę? Jakie są ich prawdziwe motywacje? Wielki finał telewizyjnego widowiska przyniesie odpowiedzi.

Pani bohaterka, Celia, to jedna z czterech głównych postaci, może najbardziej zagadkowa, nieodgadniona. Jak mogłaby ją pani scharakteryzować?

Maja Ostaszewska: - Problem polega na tym, że w przypadku tego filmu lepiej nie zdradzać za dużo, jego istotą jest zagadka, niespodzianka, niedopowiedzenie, przewrotność. To, jak postrzegamy naszych bohaterów, weryfikuje się w trakcie i z każdą kolejną minutą oglądania. Celia jest aktorką w trudnym momencie swojej kariery i trudnym, jeśli chodzi o życie osobiste. To osoba bardzo wrażliwa, sensualna, trochę pogubiona.

Czy to właśnie złożoność tej postaci przeważyła w podjęciu decyzji o zagraniu Celii?

- Przy każdym projekcie kieruję się inną motywacją. W "Ja teraz kłamię" bardzo spodobało mi się to, że reżyser Paweł Borowski kreuje rzeczywistość nieistniejącą, dla aktora to perspektywa bardzo ponętna. Przez wykorzystanie metafory, a nie wprost i bezpośrednio, scenariusz dotyczy między innymi tego, z czym mierzymy się dziś - kreacją, manipulacją faktami poprzez media i social media. Wciąż pojawiają się nowe pojęcia, takie jak choćby "post-prawda", które kształtują naszą rzeczywistość. Sam tytuł filmu jest znaczący. "Ja teraz kłamię" to przecież paradoks kłamcy. Opowiadamy o tym, że rzeczy mogą nie być takie, jakie nam się wydają w pierwszej chwili, że wiele zależy od naszego punktu widzenia i od naszych oczekiwań. 

To jest też film o manipulacji i o szukaniu równowagi między prawdą i fałszem.

- Oczywiście. Też o tym, że media kreują rzeczywistość równoległą, manipulują faktami, emocjami widzów, ale i uczestników programu typu reality show, jakim jest nasz filmowy "Konfesjonał gwiazd". Pokusa posiadania kont na Instagramie, Facebooku, bycia osobą, która wpływa na masy jest ogromna i jeśli tylko uda się skupić uwagę obserwatorów i zyskać ogromną popularność, daje poczucie sprawczości. A przecież wizerunek wielu osób w social mediach jest zupełnie inny od tego, jak wyglądają i zachowują się w rzeczywistości. Obrazują swoje życie, na ogół w cukierkowy, wyidealizowany sposób, często bardzo powierzchownie, ale jako coś niedostępnego dla przeciętnego zjadacza chleba, dającego ułudę życia "idealnego".

- Nawet to, jak prezentujemy swoje twarze, jakich używamy filtrów, jak się przebieramy, stylizujemy, po to, żeby wstawić niby naturalny wpis o tym, jak jesteśmy u siebie w domu i pijemy poranną kawę. To z jednej strony śmieszne, ale z drugiej niebezpieczne. Wracając do pytania, co mnie porwało w tym projekcie - w rozmowach z Pawłem spodobała mi się jego wizja filmu. Odważna, a mówił o niej z ogromną wrażliwością. Poza tym ważne było dla mnie też to, że pierwszy film Pawła, "Zero", zrobił na mnie duże wrażenie. Zupełnie inaczej podchodzi się do rozmowy z człowiekiem, którego dorobek się ceni.

- No i kolejny aspekt to oczywiście fenomenalna obsada. To, że nawet w rolach epizodycznych pojawiają się aktorzy absolutnie fantastyczni, świadczy o tym, jak chętnie ludzie współpracują z Pawłem, tu nie ma nikogo przypadkowego. Dbam o to, żeby przyjmować różne projekty, żeby udało mi się za każdym razem robić coś nowego i wyjątkowego, nie angażować się w podobne do siebie produkcje. Potrzebuję wyzwań, zaskoczenia.

Jak mogłaby pani opisać relacje między czwórką głównych bohaterów? Bez zdradzania szczegółów fabuły oczywiście.

- To nie jest kryminał, ale suspens jest istotny, w związku z tym trzeba rzeczywiście bardzo uważać na to, co zdradzamy. Bawimy się tu iluzorycznością, perspektywą, widzowie sami zobaczą, jak ciekawe to gry. Cała czwórka jest uwikłana w jakąś historię, która na początku nie jest do końca czytelna. Kai, postać grana przez Agatę Buzek, pociąga za wiele sznurków. To tajemnicza, charyzmatyczna prowadząca show, a jednocześnie jego producentka. Ona wciąga pozostałych bohaterów w grę, ale czy jest pozytywna czy negatywna, okazuje się dopiero po jakimś czasie. Po drodze punkt widzenia i opinia na temat poszczególnych postaci. może się zmieniać. Ci, którzy wydawali się bez skazy, niekoniecznie tacy są. Z kolei, jeśli chodzi o postaci negatywne - zaczynamy rozumieć ich motywacje. W "Ja teraz kłamię" bardzo ważna jest sensualność, seksualność, namiętności, tęsknoty, ale też pretensje, zazdrości. To na pewno nie jest letni film, nie pozostawia obojętnym.

Obojętnym nie pozostawia też wspaniała scenografia, charakteryzacja, kostiumy, które budują atmosferę.

- Kiedy po raz pierwszy zobaczyliśmy plan, wszyscy byliśmy bardzo podekscytowani, bo w Polsce mało się kręci takich filmów. Jeśli już mówimy o wykreowanej rzeczywistości, to zwykle chodzi o filmy historyczne. Dla aktora to dodatkowa frajda. Paweł ma świetny gust, jest estetą i razem ze wspaniałym pionem charakteryzatorskim, scenograficznym, jak również z operatorem Arkiem Tomiakiem stworzyli coś naprawdę wyjątkowego, świat, którego nie ma, a który mógłby być. To było szalenie ekscytujące, granie z rekwizytami, jeżdżenie starymi, pięknymi autami. To, co widzimy na ekranie, jest połączeniem estetyki lat 60. i nowoczesności z czymś, czego po prostu nie ma i nigdy nie było.

- Bardzo podobał mi się pomysł na moją bohaterkę. Niesamowicie lubię się zmieniać, więc to, jak wygląda Celia, bardzo mi pomogło i było niezwykle inspirujące. Akurat w przypadku tego filmu, biorąc pod uwagę tak silną kreację wizualną, ważne było, aby nie przeszarżować aktorsko, żeby granie nie było zbyt teatralne. Dużym walorem "Ja teraz kłamię" jest też to, że obraz wygląda trochę jak zdjęcia ORWO, trochę przydymiony, trochę senny. Ale w ten wykreowany świat bardzo się wierzy. "Kupuje" się go. Już po chwili czujemy się w nim bardzo realnie. Paradoksalnie, jest w nim też dużo poczucia humoru. Bierzemy samych siebie w nawias i odnosimy się do siebie z dystansem.

Wielu aktorów na planie "Ja teraz kłamię" wspominało, że jednym z najbardziej zaskakujących elementów był wygląd hotelu, w którym odbywa się większa część akcji filmu.

- Był caluteńki zbudowany dla naszych potrzeb, zachwyciło mnie to, z jaką pieczołowitością. Wchodząc do grającej łazienki, odkryłam na przykład, że nawet napisy na ręcznikach były zrobione specjalnie, podobnie monety czy karta do drzwi hotelowych. Korytarz wyglądał zupełnie jak z Kubricka. Granie w tych wnętrzach było wielką frajdą.

- No i jeszcze raz wspomnę o tej wyjątkowej obsadzie. W tym filmie wzięli udział moi wspaniali koledzy, z którymi znamy się nie od dziś. Z Jackiem Poniedziałkiem ze 20 lat jesteśmy w jednym zespole i przyjaźnimy się. Również z Rafałem Maćkowiakiem, z którym miałam najwięcej scen, także tych intymnych, znamy się z teatru i mamy cudowny kontakt, gramy na przykład w "Aniołach w Ameryce". Z Agatą Buzek bardzo się kolegujemy, oprócz grania w Nowym Teatrze, łączy nas też aktywizm na rzecz zwierząt. Asia Kulig wniosła na plan jedyną w swoim rodzaju energię. Uwielbiam tę aktorkę. Do tego debiutująca cudna Paulina Walendziak, a także wspaniali Adam Woronowicz, Robert Więckiewicz i inni. Paweł zgromadził grono ludzi, którzy sobie ufają i szanują nawzajem. To z pewnością film inny niż wszystkie, z niecierpliwością czekam na pierwsze reakcje widzów.


INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Maja Ostaszewska | Ja teraz kłamię
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy