Reklama

Kabaret Młodych Panów: Synki ze Ślunska tu som!

"Widzimy, że te skecze czy monologi, które dotyczą nas samych, kiedy widz może się w tym odnaleźć, zobaczyć siebie, sąsiada, to jest najlepsza zabawa" - mówią członkowie Kabaretu Młodych Panów, który już w najbliższy piątek, 25 czerwca, wystąpi na Polsat SuperHit Festiwal 2021. "Polacy jednak mają dystans do siebie"- dodają.

"Widzimy, że te skecze czy monologi, które dotyczą nas samych, kiedy widz może się w tym odnaleźć, zobaczyć siebie, sąsiada, to jest najlepsza zabawa" - mówią członkowie Kabaretu Młodych Panów, który już w najbliższy piątek, 25 czerwca, wystąpi na Polsat SuperHit Festiwal 2021. "Polacy jednak mają dystans do siebie"- dodają.
Kabaret Młodych Panów na Polsat SuperHit Festiwal 2018 /Podlewski /AKPA

W piątek, 25 czerwca, wystąpicie w Operze Leśnej na Polsat SuperHit Festiwal 2021. Czego widzowie mogą oczekiwać po występie? Zaprezentujecie nowy program, czy coś, co odbiorcy mogą już kojarzyć? 

Robert Korólczyk: - I tak, i tak. Gramy dwa skecze. Na początku będzie premierowy, taki bardzo popandemiczny, związany z restauracją, bo wszyscy są w szoku, że już można. I tylko tyle możemy powiedzieć. Już i tak powiedzieliśmy za dużo.

- Później będzie taki skecz, który pojawił się już raz na antenie telewizji Polsat i jest z naszego programu "To jest chore". Też dotyczy pandemii i szczepienia, jakże ważnego teraz. 

Reklama

Występy dla publiczności wracają po długiej przerwie spowodowanej pandemią. Jak czujecie się z tym powrotem?

Robert Korólczyk: - Ja przed pierwszym występem miałem jakieś takie duże napięcie, tremę, jak przed premierą, mimo że to był program, który znamy. Graliśmy go już przed pandemią, ale miałem w sobie jakiś taki lekki niepokój, czy aby wszystko głowa poda, czy nie mam jakiejś mgły mózgowej, ale się udało. 

Łukasz Kaczmarczyk: - Ale były luki! 

Jak rozstanie z publiką wpłynęło na was pod względem artystycznym? W takich warunkach tworzy się łatwiej, a może wręcz przeciwnie - trudniej? 

Łukasz Kaczmarczyk: - Na pewno inaczej. Przekierowaliśmy trochę nasze siły twórcze na różnego rodzaju filmiki nagrywane do sieci. Oczywiście tworzyliśmy w tym czasie także skecze tradycyjne, ale kontakt z widzem był ograniczony i też nie wiedzieliśmy, kiedy on nastąpi.

Bartosz Demczuk: - Ograniczone były także nasze próby, bo widzieliśmy się często przez internetowe komunikatory, nie tak jak teraz siedzimy razem w czwórkę, a tak jest mimo wszystko najlepiej. 

Robert Korólczyk: - Ja myślę, że jest trudniej, dlatego że żywimy się kontaktem z publicznością, jednak publiczność nas nakręca. W ogóle jak się jest w rytmie, występów, wyjazdów, to po prostu więcej się dzieje i jest bardziej twórczo. Musieliśmy się jednak przystosować jak wszyscy.

Wystąpicie w interesującym gronie. Na scenie pojawi się m.in. Kabaret Moralnego Niepokoju, Ani Mru Mru czy Grupa MoCarta. Obawiacie się konkurencji? 

Łukasz Kaczmarczyk: - Obawiamy się najbardziej publiczności, bo gramy premierowy skecz. 

Robert Korólczyk: - I skoków w dal (śmiech).

Bartosz Demczuk: - To nie jest żadna konkurencja na nas. To są nasi koledzy, przyjaciele.

Robert Korólczyk: - Bardzo się cieszymy, że się spotkamy, bo w ogóle ten czas pandemii spowodował, że nie mieliśmy kontaktu środowiskowego. Nie mamy takiego podejścia, że to jakaś konkurencja i tak dalej. Wiem, że każdy będzie chciał się pokazać z jak najlepszej strony, a wszyscy pracujemy na jakieś takie wspólne dobro - żeby ten festiwal był mocny, zabawny i twórczy. Chodzi o to, żeby się zresetować, pośmiać. Myślę, że bardzo dużo będzie tematów pandemicznych. Dla nas, dla publiczności w amfiteatrze i przed telewizorami, to mam nadzieję, będzie taki dobry wieczór na odreagowanie całego tego stresu i jakby na to nie spojrzeć - niewesołej sytuacji. Teraz trzeba nabrać dystansu i się z tego pośmiać. 

Bartosz Demczuk: - Już się cieszymy, że z niektórymi będziemy się mogli zobaczyć pierwszy raz po półtora roku na żywo, na przykład z Piotrem Bałtroczykiem.

Robert Korólczyk: - Cieszymy się z takich spotkań. Tak do tego podchodzimy, a nie, że startujemy w jakichś wyścigach.

Bartosz Demczuk: - Te konie są już za stare na wyścigi! (śmiech)

Tego samego dnia na scenie wystąpi zespół Bajm. Czy w was też płynie gorąca krew? 

Mateusz Banaszkiewicz: - Na pewno, bo jesteśmy z południa - wiadomo. 

Robert Korólczyk: - Synki ze Ślunska tu som. 

Łukasz Kaczmarczyk: - Silesian Latino!

Bartosz Demczuk: - Jak nie ma wody na pustyni, to też dajemy sobie radę. 

Skąd się w was ta śląskość bierze?

Robert Korólczyk: - Z chałupy! W chałupie się godo, to my też czasami godomy. Wszyscy tutaj pochodzimy ze Śląska, na Śląsku się urodziliśmy, poza Bartkiem. Jeżeli mamy pomysł na skecz, który przekładamy, że tak powiem z polskiego na śląski albo ze śląskiego na polski, to bawimy się tym, bo w nas to jest. Czasami to jest chyba tak ogólnie, że my jako Ślązacy patrzymy na pewne sprawy inaczej.

Bartosz Demczuk: - Ja się urodziłem w Zgorzelcu, ale mieszkałem na Śląsku. Publiczność w całej Polsce i w krajach, do których jeździmy, chce tych śląskich skeczy i lubią to, bo to taki folklor.

Łukasz Kaczmarczyk: - To jakby nie jest o tym, że fajnie byłoby zrobić coś po śląsku, tylko po prostu to jest w nas i wypłynęło naturalnie. Bardzo jest nam miło, jeżeli jesteśmy postrzegani jako propagatorzy gwary śląskiej.

Nie wnioskowaliście o dofinansowanie z Funduszu Wsparcia Kultury. Z jakiego powodu? 

Mateusz Banaszkiewicz: - Nie ubiegaliśmy się o to, bo - przynajmniej za siebie mogę powiedzieć - że to nie dla mnie. Artysta, który grał przez cały czas i nie pracuje na etacie, tylko tak naprawdę dla siebie, ma się zupełnie inaczej niż artysta, który pracuje na etacie np. w teatrze. Siłą rzeczy uznałem, że śmiesznie by wyglądało, gdybym się o to ubiegał. 

Bartosz Demczuk: - Trzeba wyjaśnić, że my graliśmy w tamtym roku od czerwca do października przedstawienia, wiadomo, że dla połowy publiczności. Firmy, które powinny dostać takie dofinansowanie np. teatry, które mają aktorów na etacie albo szkoły jak bracia Golcowie, nie zarabiały, bo nie grali. 

Mateusz Banaszkiewicz: - Siłą rzeczy, jakbyśmy nawet się o to ubiegali, bo mogliśmy uzyskać takie dofinansowanie, to chyba by to było troszkę nie w porządku, tak mi się wydaje. 

Bartosz Demczuk: - I byśmy dostali pewnie po tysiąc złotych, bo jakiś tam przelicznik był. 

Łukasz Kaczmarczyk: - To bardziej było dla całej otoczki wokół nas artystów. Firmy eventowe, obsługa techniczna - to oni najbardziej potrzebowali pomocy. 

Robert Korólczyk: - Uważamy, że docelowo nie było to skierowane wprost do nas, stąd takie stanowisko. 

Jak wygląda wasz dalszy plan podboju krajowej sceny kabaretowej? 

Łukasz Kaczmarczyk: - Pozbyć się innych kabaretów, ale co dalej? (śmiech). 

Bartosz Demczuk: - To w Sopocie. Bo jak się już ich pozbędziemy, to nie musimy już nic robić, tylko grać swoje.

Robert Korólczyk: - Cały czas nasze głowy są pełne pomysłów, bo też właśnie, zanim przyszła ta druga fala, mieliśmy premierę w Teatrze Capitol swojego spektaklu Lany Poniedziałek albo "Góro Tsy", więc ciągle poszukujemy też nowych ścieżek, nowej drogi. A z drugiej strony dbamy o to, z czym jesteśmy kojarzeni, czyli o kabaret, o scenę, o estradę. 

- Już jesienią w ramach "Kabaretu na Żywo" będziemy wraz z Kabaretem Moralnego Niepokoju tworzyć wspólny program "Moralni i Młodzi", który poprowadzę razem z Robertem Górskim. Do tego projektu udało nam się zebrać mocną ekipę twórczą, dołączą do nas m.in. Kabaret Czesuaf, Ewa Błachnio i wielu innych. 

- Będziemy cały czas dostarczać naszej widowni nowych form przekazu komediowego i satyrycznego. Bo tematów do komedii, do satyry nie brakuje. Wszyscy się bardzo starają, żeby nam dostarczyć tematyki, na przykład polska reprezentacja bardzo nam pomaga, żebyśmy mieli o czym mówić, o czym pisać. Politycy się starają. My jako ludzie, jako społeczeństwo się staramy. Sami tworzymy te karykatury, więc my tylko to łapiemy i ciągle poszukujemy nowych pomysłów na skecze i formy, czy to w gwarze, czy to po polsku. 

Macie już wieloletnie doświadczenie. Z czego lub z kogo najchętniej śmieją się Polacy? 

Robert Korólczyk: - Z samych siebie. Widzimy, że te skecze, czy monologi, które dotyczą nas samych, czyli że jak widz może się w tym odnaleźć, zobaczyć siebie, sąsiada, to jest najlepsza zabawa. 

Łukasz Kaczmarczyk: - Polacy jednak mają dystans do siebie. Chociaż wprost się do tego nie przyznają, bo zawsze to chyba jest tak, że oni sobie myślą: “a, mam takiego sąsiada, albo znam takiego gościa, mnie to nie dotyczy".

Robert Korólczyk: - Tak naprawdę wszyscy fajnie tworzymy takie sytuacje, a kabaret ma to do siebie, że je wyłapuje i tworzy z nich karykatury.

Rozmawiała Sylwia Pyzik, Interia

***

Więcej informacji na temat Polsat SuperHit Festiwal 2021 znajdziesz w raporcie specjalnym serwisu MUZYKA - kliknij tutaj!

Czytaj więcej:
Paweł Domagała: Cieszymy się, że gramy
Sławomir: Gdyby nie Kajra wielu rzeczy bym nie dokończył
Historia "Opery Leśnej" w Sopocie
Sanah: Zawsze marzyłam, żeby napisać piosenkę na pierwszy taniec

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Kabaret Młodych Panów | Polsat SuperHit Festiwal
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy