Reklama

Jestem wielkim fanem Blu-ray

14 maja do sklepów na płytach DVD i Blu-ray trafia najnowsze dzieło Guya Ritchiego "Sherlock Holmes". Reżyser opowiedział o swojej fascynacji technologią Blu-ray oraz zdradził, jakie wyzwania czekały na niego przy podjęciu próby ekranizacji książki Arthura Conana Doyle'a.

Podobno jesteś wielkim fanem powieści i opowiadań o Sherlocku Holmesie. Co sprawiło, że zdecydowałeś się przenieść je na ekran?

- Po pierwsze i najważniejsze, jestem reżyserem. Chociaż więc historie te były mi dobrze znane, było to niejako oczywiste, że nadejdzie taki moment, kiedy zechcę nakręcić film o Sherlocku Holmesie. Jestem przekonany, że gdyby Conan Doyle mógł pisać scenariusze filmowe, robiłby to. Sam Sherlocka Holmesa robi natomiast wrażenie bardzo przystępnego i zabawnego osobnika. Nie zrobić o nim filmu - to byłoby po prostu... niegrzeczne.

Reklama

Jakie wyzwania wiązały się z unowocześnieniem postaci książkowych dla współczesnego odbiorcy?

- Wydaje mi się, że w mniejszym lub większym stopniu odbywa się to w sposób organiczny, niekoniecznie intelektualny. Reżyser nie ma innego wyjścia, jak pozwolić, by współczesność niejako przenikała całą narrację. To się po prostu dzieje samoistnie. Narracja przesycona jest swoistym duchem czasu i niewidzialną, zbiorową świadomością. Wyobrażam to sobie jako kreatywną bezczynność. W zbiorowej świadomości istnieje pewna wizja tego, w jaki sposób Sherlock Holmes powinien być ukazywany, a ja jestem przewodem, który urzeczywistnia tę wizję. Muszę więc dojść do tego, o co chodzi w tej zbiorowej świadomości, a to wnosi do mojej pracy sporo dobrej zabawy. Jednak, jak powiedziałem, to się po prostu dzieje.

Co sprawiło, że w roli Holmesa obsadziłeś Roberta Downeya Jra, a w roli Watsona - Jude'a Law?

- Jak do tego doszło? Tak naprawdę był to szczęśliwy przypadek. Rozmawiałem z Robertem na zupełnie inny temat, a scenariusz leżał na moich kolanach. W pewnym momencie zapytałem go, kto jego zdaniem byłby dobrym Sherlockiem Holmesem. I tak, od słowa do słowa, zdałem sobie sprawę, że rozmawiam z Holmesem idealnym. A jeśli chodzi o Watsona, to jakiś szesnaście miesięcy temu spotkałem się w tym samym hotelu, w którym teraz rozmawiamy, z Jude'em i Robertem. Moim zadaniem było przedstawić ich sobie i przekonać się, czy pierwszych dziesięć sekund ich interakcji przebiegnie pomyślnie. Tak się stało, i od tej pory ci dwaj tworzyli najlepszy duet z możliwych.

Tak, na ekranie widać, że jest między nimi niesamowita chemia.

Tak samo było poza ekranem. Moje doświadczenie mówi, że jeśli aktorzy prywatnie dobrze dogadują się ze sobą, to zazwyczaj przekłada się to na film.

Rozmach filmu, Londyn ostatniej dekady XIX wieku, wręcz zapiera dech w piersiach. Jakie wrażenia odniesie widz, który będzie oglądał ten obraz w domu w technologii Blu-ray?

Osobiście jestem wielkim fanem Blu-ray. Jeśli coś nadaje się do oglądania w technologii Blu-ray, to jest to właśnie ten film. Poświęciliśmy bardzo dużo czasu, by stworzyć epicką i pełną rozmachu wizję. Sam Londyn istotnie jest jednym z bohaterów tego filmu, estetyka była więc bardzo ważną kwestią. A technologia Blu-ray powinna te doznania zmaksymalizować.

Co ze specjalną funkcją Maximum Movie Mode? Czy miałeś już okazję sprawdzić, jak to wygląda?

Widziałem fragment filmu w tej funkcji. To gadżet, który naprawdę robi duże wrażenie.

Tłum. Katarzyna Kasińska

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Guy Ritchie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy