Reklama

Jakub Gierszał: Zawsze mówię, że jestem z Polski

Jako 24-latek został doceniony na Berlinale, gdzie odebrał nagrodę Shooting Star. Od tego czasu minęło osiem lat, w trakcie których Jakub Gierszał udowodnił, że ma wielki talent. A granice dla niego nie istnieją!

Jako 24-latek został doceniony na Berlinale, gdzie odebrał nagrodę Shooting Star. Od tego czasu minęło osiem lat, w trakcie których Jakub Gierszał udowodnił, że ma wielki talent. A granice dla niego nie istnieją!
"Robię swoje krok po kroku" - mówi Jakub Gierszał /AKPA

- Czuję się dobrze w Polsce i w Europie, chociaż jak każdy chciałbym też pracować za oceanem. Na razie jednak robię swoje krok po kroku. Zobaczymy, co przyniesie przyszłość - mówi aktor.

Pana bohater Piotr Langer jr. z "Chyłki - Kasacja" jest jak młodsza wersja Hannibala Lectera z "Milczenia owiec", którego grał Anthony Hopkins. Budzi strach, a zarazem fascynuje!

Jakub Gierszał: - Bardzo lubię tego aktora, widziałem z nim wiele filmów, znam jego biografię. To zostawia jakieś ślady i możliwe, że nawet podświadomie odwołałem się do tej kreacji. Ale tak naprawdę punktem wyjścia do zagrania Langera był scenariusz, a przede wszystkim książki Remigiusza Mroza, który stworzył bohaterów i intrygę. Druga sprawa, że jako aktor miałem możliwość zmierzenia się z czarnym charakterem. Zawsze jest to ciekawe zadanie.

Reklama

To pierwszy serial, w którym możemy pana oglądać w polskiej telewizji. Dlaczego wcześniej pan odmawiał?

- Jeśli chodzi o seriale, to jestem dość staromodny. Kocham kino, a zwłaszcza stare produkcje. Uważam, że my, aktorzy, powinniśmy utrzymać kino przy życiu jak najdłużej, co jest obecnie coraz trudniejsze. Kiedy rozejrzymy się dookoła, widzimy, że dominują seriale. Często są to bardzo dobre produkcje. Pomyślałem więc, że nadszedł czas, żeby przestać od nich uciekać i spróbować
swoich sił na planie.

Rolę Langera zaproponował panu reżyser Łukasz Palkowski. Od razu się pan zgodził?

- Tak. Łukasz stanowił dla mnie pewnego rodzaju "zielone światło", że mogę wchodzić w ten projekt, a jednocześnie gwarantował dobrą współpracę, co też było nie bez znaczenia. Dlatego bez długiego zastanawiania się przyjąłem tę rolę.

Znaliście się, bo wcześniej pracowaliście razem przy filmie "Najlepszy", w którym wcielił się pan w postać Jerzego Górskiego. Co ciekawe, pana rodziców zagrali wtedy Magdalena Cielecka i Artur Żmijewski. Ponownie można was oglądać teraz w "Chyłce".

- To są bardzo doświadczeni aktorzy. Profesjonalni i niezwykle życzliwi. Spotkanie z nimi jest dla mnie okazją do nauki, szczególnie pokory do pracy na planie. Z Magdą Cielecką wystąpiłem też kilka lat temu na planie Teatru Telewizji "Moralność Pani Dulskiej". Zagrałem jej syna - Zbyszka. Za każdym razem, kiedy spotykamy się na planie, ona mnie zaskakuje.

Pewnie działa to w obie strony. Myślę, że pan też potrafi zaskoczyć Magdalenę Cielecką. Już w 2012 roku doceniono pana talent na festiwalu w Berlinie. Co pan czuł, odbierając nagrodę Shooting Star?

- Pamiętam, że byłem tym bardzo zaskoczony. Zdawałem sobie wtedy sprawę, że dopiero zaczynam w aktorstwie. Miałem poczucie, że to wyróżnienie jest niezasłużone. Trochę byłem tym przytłoczony. Liczyłem jednak, że coś z tego wyniknie.

I tak się stało. W ciągu ostatnich lat z powodzeniem rozwija pan swoją europejską karierę. Słyszałam, że ostatnio znów kręcił pan w Niemczech.

- Wróciłem niedawno ze zdjęć w Hamburgu. Wcześniej grałem w duńsko-niemieckim filmie "Giraffe". Chociaż często pracuję w Europie, to zawsze podkreślam, że jestem z Polski.

Nie myślał pan, żeby występować pod pseudonimem, który byłby łatwiejszy do wymówienia dla obcokrajowców niż nazwisko Gierszał?

- Kiedyś w pewnej agencji aktorskiej w Niemczech usłyszałem, że powinienem zmienić nazwisko, to wtedy będą ze mną współpracować. Powiedziałem im, że nie ma takiej możliwości. (śmiech)

W dzieciństwie przez kilka lat mieszkał pan w Hamburgu. Mówi pan po niemiecku bez polskiego akcentu?

- Tak. Nawet w produkcji zatytułowanej "Hello, my Friend", którą na początku roku kręciłem na Kubie, zagrałem niemieckiego studenta. To, że jestem obsadzany w takich rolach, jest wynikiem mojej historii życia. Mogę teraz swobodnie mówić i grać w dwóch językach - w polskim i niemieckim.

Urodził się pan w Krakowie, dzieciństwo spędził w Hamburgu, a dorastał w Toruniu. Pracuje pan na prawie całym świecie. Proszę zdradzić, gdzie pan aktualnie mieszka?

- Wcześniej w Berlinie, ale od roku wynajmuję mieszkanie w Warszawie. Zdradzę, że właśnie rozpoczynam zdjęcia do kolejnej serii "Chyłki".

Rozmawiała Marzena Juraczko

Jakub Gierszał urodził się 11 marca 1988 roku w Krakowie. Jest synem reżysera teatralnego Marka Gierszała. Gdy miał kilka miesięcy, wyjechał z rodzicami do Hamburga. W 1999 roku powrócił do Polski. Przed kamerą zadebiutował w filmie "Wszystko, co kocham" (2009). Dużą popularność przyniosła mu rola Dominika w "Sali samobójców" (2011). Otrzymał za nią m.in. nagrodę im. Zbyszka Cybulskiego i nominację do Orła. W 2012 roku dostał statuetkę Shooting Star, a pięć lat później amerykański magazyn "Variety" umieścił go na liście 10. najlepiej zapowiadających się artystów europejskich. Absolwent krakowskiej PWST.


Tele Tydzień
Dowiedz się więcej na temat: Jakub Gierszał
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy