Reklama

Izabella Krzan: Dziewczyna z sąsiedztwa

W teleturnieju Dwójki miała tylko asystować. Okazało się jednak, że kochają ją widzowie i... kamera. Dziś Izabella Krzan wyznaje, że w „Kole fortuny” czuje się jak w domu.

W teleturnieju Dwójki miała tylko asystować. Okazało się jednak, że kochają ją widzowie i... kamera. Dziś Izabella Krzan wyznaje, że w „Kole fortuny” czuje się jak w domu.
Izabella Krzan /Kamil Piklikieiwcz /East News

Kiedy po przestoju związanym z epidemią wróciliście na plan "Koła fortuny", mówiłaś w wywiadach, że jest trochę dziwnie. Nadal tak uważasz?

Izabella Krzan: - Już się oswoiłam. Szczególnie kiedy dotarły do mnie głosy uczestników, że gdy gra się toczy bez udziału publiczności w studiu, to dla nich jest mniejszy stres. Bo mniej oczu patrzy. Istotnie, gości w studiu nadal nie ma, nastrój zrobił się kameralny, wręcz intymny. Coraz bardziej mi się to podoba, poza tym, że powód obostrzeń, które obowiązują, jest poważny i trzeba mieć się na baczności.

Reklama

Gdy zaczynałaś przygodę z "Kołem..." wydawało się, że będziesz, wzorem swoich poprzedniczek, asystentką prowadzącego. A stałaś się współprowadzącą!

- Teraz nawet moja rola się zwiększyła. Twórcy orzekli, że mam jeszcze bardziej się udzielać, aby urozmaicić widowisko w okrojonej, siłą rzeczy, formule. Przychodzi mi to z łatwością. Wyrosłam na tym programie, po trzech latach prowadzenia go czuję się tu jak w domu. Nie ma stresu.

Dobrze współpracuje się z Norbim?

- Wyśmienicie! Jest punktualny, pracowity, koleżeński. Nawet się nie spodziewałam, że tak szybko się zgramy. Stanowimy duet nie tylko w "Kole fortuny", ale również jako współgospodarze Wakacyjnej Trasy Dwójki.

"Trasa..." łączy muzykę z podróżą po Polsce. Lubisz to?

- Uwielbiam! Śmieję się, że to trochę praca, trochę wakacje. Spotykamy wszędzie życzliwych ludzi, a przy okazji poznajemy ciekawe miejsca. Jestem pod wrażeniem tego, jaki piękny mamy kraj!

Twoja kariera się rozwija, a wciąż jesteś "dziewczyną z sąsiedztwa". Jak to robisz?

- Dawno temu umówiłam się z rodzicami i przyjaciółmi - zanim jeszcze wystartowałam w konkursie Miss Polonia - że jak tylko zobaczą, że uderza mi "sodówka" do głowy, mają mnie natychmiast sprowadzić na ziemię. Jak dotąd, nie musieli. I mam nadzieję, że tak pozostanie.  

Jolanta Majewska-Machaj

Tele Tydzień
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy