Reklama

Interesuje mnie doświadczenie

Zagrał już schizofrenika w filmie "Donnie Darko", homoseksualnego kowboja w "Tajemnicach Brokeback Mountain", dziennikarza w "Zodiaku" i tytułowego bohatera w obrazie "Książę Persji: Piaski Czasu". Jake Gyllenhaal nie boi trudnych ról i do takich z pewnością należy jego najnowsza kreacja w "Bogach ulicy".

Film "Bogowie ulicy" Davida Ayera ("Dzień próby", "Szybcy i wściekli") w nowatorski sposób pokazuje pracę policjantów, patrolujących ulice Los Angeles. Zdjęcia z tradycyjnych kamer filmowych przeplatane są ujęciami z minikamer, przypiętych do mundurów głównych bohaterów, czy też z monitoringu miejskiego. Dzięki temu film łączy dynamikę emocjonującego thrillera policyjnego z dokumentalnym realizmem. Każdą scenę realizowano za pomocą przynajmniej czterech kamer, dzięki czemu akcja pokazana jest z różnych perspektyw.

Film zebrał już wiele pozytywnych opinii. Roger Ebert - według Forbesa najbardziej wpływowy krytyk filmowy, pierwszy w historii laureat Pulitzera za krytykę filmową - przyznał mu swoją maksymalną ocenę (cztery gwiazdki), określając produkcję "najlepszym filmem policyjnym ostatnich lat".

Reklama

Główne rolę w tej produkcji grają Jake Gyllenhaal ("Tajemnica Brokeback Mountain") i Michael Pena ("Za wszelką cenę"). "Bogowie ulicy" zadebiutują w polskich kinach 14 grudnia 2012 roku.

Co zainteresowało pana w scenariuszu filmu "Bogowie ulicy"?

- Gdy przeczytałem scenariusz, wiedziałem, że chcę w to wejść - ze względu na sposób filmowania, bardzo realistyczny, z możliwie najmniejsza dozą fikcji w zachowaniu bohaterów. Chcieliśmy pokazać te postaci, zamiast je odtwarzać.

Czy to znaczy, że bardziej interesują pana bohaterowie, w których można się "wtopić"?

- Interesuje mnie doświadczenie, które zbieram jako człowiek, przygotowując się do roli. Miałem zaszczyt grać w bardzo dobrych filmach. Wcześnie zacząłem i po tylu latach pracy jako aktor nie zawsze byłem blisko rzeczywistości, teraz więc bardziej interesuje mnie poznawanie historii prawdziwych ludzi i przedstawianie takich postaci. Przygotowywanie się przez 5 miesięcy do 22-dniowego okresu zdjęciowego to prawdziwe zobowiązanie. Świadomość, że musisz stworzyć coś w ciągu 22 dni, wymaga specyficznej koncentracji.

Biorąc pod uwagę intensywność materiału, jaki był nastrój na planie?

- Na planie było wspaniale, ale z częścią twórców spędziłem dobrych miesięcy jeszcze przed zdjęciami. Pracowałem z Davidem [Ayerem] przez 6 lub 7 miesięcy, a potem z Michaelem [Pena] przez 5 miesięcy na ulicach, a także na treningach walk i podczas działań taktycznych z żywą amunicją. Robiliśmy to wszystko razem. Do czasu, gdy trafiliśmy na plan, byliśmy już bardzo zgrani.

Czy taka więź ułatwia pracę podczas zdjęć?

- Jak już znaleźliśmy się na planie, było dużo prościej i zabawniej niż podczas przygotowań. Strzelanie ślepakami w trakcie sceny różni się od strzelania żywą amunicją. W takich sytuacjach myślałem: "To nie jest prawdziwy pożar, ale byłem przy takim podczas ćwiczeń ze strażą pożarną...". Wspaniale nam się razem pracowało i naprawdę żałowałem, że okres zdjęciowy jest taki krótki, i że nie możemy spędzić ze sobą więcej czasu.

Jak pan przyjął propozycję zmiany wyglądu - zgolenia włosów do tej roli?

- David uważał, że ten bohater powinien tak wyglądać. Szczerze mówiąc, wcale się nad tym nie zastanawiałem. Zależało mi na tym, aby stworzyć jak najprawdziwszą postać. Robiliśmy ten film dla chłopaków, którzy wykonują tę pracę codziennie. Pewne rzeczy zaobserwowałem u policjantów i od nich się ich nauczyłem, i jestem dumny z autentyczności wszystkiego, co dzieje się na ekranie. Teraz widzę, że aktorzy bardzo często zachowują się w filmach tak, jak prawdziwi policjanci by się nie zachowali. Czuję, że zagrałem bardzo prawdziwą postać.

Czy z ogoloną głową czuł się pan większym twardzielem?

- Zabawne, bo każdego ranka ćwiczyłem walki w Los Angeles i przegrywałem z 14-20-letnimi chłopakami, więc naprawdę nie liczyło się, czy mam włosy długie, czy krótkie.

Czy uważa pan, że policja w LA, lub też w ogóle policja zmieniła się w trakcie kręcenia "Bogów ulicy"?

- Spędziliśmy 5 miesięcy na ulicach miasta, dwa-trzy razy w tygodniu, dwanaście godzin dziennie, z trzema lub czterema zmianami policjantów. I taki był cel filmu: zobaczyć tych mężczyzn - w mundurach, czy też bez - jako ludzi. Myślę, że jest takie przekonanie - i czuję to nawet jako aktor, że wkładając mundur policyjny człowiek czuje się silniejszy, niż faktycznie jest. Inni ludzie też tak ten mundur odbierali i ja też zawsze miałem takie wrażenie. Oczywiście, policjanci to niezwykle silne jednostki, ale przede wszystkim to też ludzie. Ten film zmienił moje postrzeganie funkcjonariuszy policji.

Co wyniósł pan z "Bogów ulicy"?

- Doświadczenie pracy przy tym filmie zmieniło moje życie. Urodziłem się w Los Angeles i dorastałem w dzielnicy, która w ogóle nie przypominała południowo-wschodniego LA, choć była oddalona zaledwie o 2,5 km. Tak więc ta rola odmieniła moje myślenie o Los Angeles. Dzięki niej znów zakochałem się w tym mieście. Zobaczyłem tę część miasta, która jest prawdziwym LA - to nie tylko przemoc, gangsterzy i policja. To niewielka część tego świata. Pozostałe 95% to kultura, rodzina, lojalność; piękne wartości. Mieszkają tu w większości niesamowici ludzie, jest tu też świetne jedzenie. Taka perspektywa Los Angeles bardzo mnie zmieniła. A także obserwowanie z tak bliska przemocy, tak realnej, dalekiej od fikcji i deformacji, jaką narzuca przekaz medialny.

Czy były chwile, gdy pan się bał?

- Czasami tak. Na pierwszym patrolu, ktoś zginął na moich oczach. Ścigaliśmy ukradzione samochody... Pięć miesięcy na ulicy, dwa czy trzy razy w tygodniu, od czwartej po południu, do czwartej rano, powroty do domu, gdy inni właśnie ruszali do pracy. To zupełnie inne spojrzenie na życie i pracę. Ludzie mówią o zespole stresu pourazowego u weteranów, którzy wracają z wojny, ale nigdy nie mówią o policjantach i ich doświadczeniach, o tym, z czym oni muszą sobie radzić. Nie miałem pojęcia, przez co ci ludzie przechodzą.

Czy był jakiś punkt zwrotny, kiedy to doświadczenie stało się dla pana czymś osobistym?

- Jak powiedziałem, już podczas pierwszego patrolu, w którym uczestniczyłem, ktoś został zamordowany. Nasz samochód zjawił się jako drugi na miejscu zbrodni, i czegoś takiego w ogóle się nie spodziewałem. Właściwie, nie wiem, czego się spodziewałem. Na pewno byłem nakręcony, wciąż wzrastał mi poziom adrenaliny, ale nie myślałem, że na coś takiego się natkniemy. Gdy to się zdarzyło, na pół roku przed rozpoczęciem zdjęć, pomyślałem: "Jestem tylko aktorem. W co się wkręciłem? Co chcemy osiągnąć, i dlaczego tu jestem?". To był dla mnie ten zwrotny punkt.

- Dodatkowo, więzi, które powstały między mną a tymi chłopakami, moimi partnerami, naprawdę otworzyły mi oczy na wiele spraw. Tych ludzi łączy bardzo bliski rodzaj braterstwa, ścisłe więzi, i możliwość wejrzenia w nie naprawdę zmienia życie. Spędziłem większość okresu dojrzewania i wchodzenia w wiek męski na planach filmowych. Ekipa filmowa to też rodzina, ale tam nic nie zagraża życiu. Zazwyczaj są to absurdalne przeżycia.


Jaki wpływ na pana podejście miał pomysł Davida, by włączyć do filmu materiały z kamer wideo?

- Moja postać jest częścią narracji i było to interesujące, bo uwielbiam obserwować aktorów przy pracy. Miałem więc szansę ich filmować, co naprawdę sprawia mi ogromną radość. Obserwowanie, że aktor gra kiepsko, albo Michael gra genialnie, jest dużo fajniejsze, niż odgrywanie tej sceny. Dave dał mi możliwość filmowania pewnych rzeczy i to była ta część procesu tworzenia, która najbardziej mi odpowiadała.

Dlaczego tak bardzo się to panu podobało?

- Aktor jest zawieszony pomiędzy słowami "Akcja" i "Stop", w którym to czasie ma wykonać swoją pracę. Lecz czasem najlepsze rzeczy powstają, gdy te słowa nie padły. Gdy nie wiemy, że jesteśmy filmowani, stajemy się bardziej realistyczni, bardziej trafiamy do widzów. Bardzo często obserwowałem aktorów przy pracy i myślałem: "Rany, grają teraz tak genialnie, reżyser powinien włączyć kamerę!". W tym filmie miałem możliwość włączać kamerę, którą dał mi Dave i uchwycić takie sytuacje. Świetnie, gdy reżyser mówi: "Bądź moim partnerem, pomóż mi uchwycić te wszystkie niepowtarzalne chwile". Była to bardzo satysfakcjonująca rola.

Chcesz poznać lepiej swoich ulubionych artystów? Poczytaj nasze wywiady, a dowiesz się wielu interesujących rzeczy!

Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

materiały dystrybutora
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy