Reklama

Hubert Urbański: Nigdy niczego nie wygrałem

"To był najbardziej znaczący ze wszystkich programów, które robiłem, a mam ich w swoim dorobku bardzo dużo" - wyznaje Hubert Urbański, prowadzący kultowych "Milionerów", który po latach wracają na ekrany telewizorów.

"To był najbardziej znaczący ze wszystkich programów, które robiłem, a mam ich w swoim dorobku bardzo dużo" - wyznaje Hubert Urbański, prowadzący kultowych "Milionerów", który po latach wracają na ekrany telewizorów.
Pamiętam pytania za milion - nawet, jeśli nie padła poprawna odpowiedź - wyznaje Hubert Urbański /Stanisław Kowalczuk /East News

Jak pan zareagował na propozycję wznowienia programu "Milionerzy"?

Hubert Urbański: - Z nadzieją i niedowierzaniem. Te próby podejmowane były kilka razy. Cieszę się, że wreszcie się udało, że wszystko się zgrało - stacja chciała, producent był gotowy, umowy licencyjne również, a ja byłem dyspozycyjny. Gratuluję stacji TVN, bo sięganie po stary, klasyczny i dobry, choć nieemitowany przez wiele lat, format w czasach, kiedy telewizje tak mienią się ofertą - jest przecież tyle różnych, eksperymentalnych, nowych, niesamowitych rzeczy - to jest duża odwaga.

Reklama

Czyli skoro się pan zgodził, to czasy, kiedy prowadził pan "Milionerów" wspomina pan z sentymentem?

- To chyba nie jest tajemnicą, że dla mnie to był jeden z takich kluczowych programów - chyba najbardziej znaczący ze wszystkich, które robiłem, a mam ich w swoim dorobku bardzo dużo. Drugiego takiego echa, jak po "Milionerach", nie słyszałem.

Jakoś specjalnie przygotowuje się pan do prowadzenia programu?

- Dużo ćwiczę i biegam - choć jest to pozamerytoryczne, natomiast utrzymuje mnie w dobrej formie.

Odpowiadał pan sobie na pytania, które zadawał uczestnikom? Sprawdzał się pan razem z nimi?

- Czasami tak, czasami nie. Jednak wiele razy naciąłem się na te moje ciche odpowiedzi i w pewnym momencie zaniechałem tego. Poza tym, proszę zauważyć, że w trakcie programu nie tylko zadaję pytanie - mam słuchawkę w uchu, muszę obserwować to, co dzieje się na widowni, muszę patrzeć na zawodnika, słuchać tego, co mówi, więc nawet nie mógłbym tak bardzo angażować się w samo odpowiadanie. Muszę natomiast "ogarniać" to, co dzieje się w studiu. To samo w sobie jest fascynujące.

- Natomiast, jeśli chodzi o pytania to rzeczywiście potrafią być zaskakujące i czasami to, co nam się wydaje proste, wcale takie proste nie jest. I odwrotnie. Także wszystkich widzów przed telewizorami przestrzegam przed myśleniem, że wszystko jest proste i oczywiste. Weźcie poprawkę na to, że te emocje w studiu są dziesięciokrotnie podkręcone. Właśnie tak czuje to zawodnik podczas gry.

Tym bardziej, kiedy słyszy kultowe już pytanie "czy to twoja ostateczna odpowiedź?"...

- Na pewno też, ale ja muszę usłyszeć odpowiedź na to pytanie, bo stawka jest zbyt wysoka. W końcu chodzi o milion złotych.

Czy któreś z pytań - np. ze względu na zaskakującą odpowiedź - szczególnie zapadło panu w pamięć?

- Pamiętam pytania za milion - nawet, jeśli nie padła poprawna odpowiedź. Niektóre błahe pytania też pamiętam, ale były ich tysiące. Nigdy nie zapomnę, kiedy padło pytanie o to, który z wymienionych stylów pływackich jest klasyczny. Przyznam się, że prywatnie wydawało mi się, że kraul - który znalazł się wśród odpowiedzi do wybrania - to jest prawidłowa odpowiedź. Okazało się, że nie. Pani wie, który ze stylów pływackich jest klasycznym?

Żabka?

- Tak! Wygrała pani milion (śmiech).

A pan coś kiedyś wygrał?

- Nie, nigdy niczego materialnego nie wygrałem. Natomiast w życiu wygrywałem różne rzeczy pozamaterialne, np. satysfakcję. Czasami osiągałem coś, co sobie zakładałem, że chcę osiągnąć. Więc w ten sposób wygrałem.

Z Hubertem Urbańskim - aktorem, dziennikarzem, prezenterem znanym m.in. z prowadzenia programów "Taniec z gwiazdami", "The Voice of Poland" czy "Milionerzy" - rozmawiała Paulina Persa (PAP Life).

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: Hubert Urbański | Milionerzy (teleturniej)
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy