Reklama

Dzisiaj też zdarza mi się grać odważne sceny

Jest jedną z najważniejszych aktorek XX wieku. Jej role w "Nocnym portierze" Liliany Cavani, "Max, moja miłość" Nagisy Oshimy czy "Pod piaskiem" Francoisa Ozona przeszły już do historii kina. Szefowie Międzynarodowego Festiwalu w Sztokholmie uznali je za "najbardziej pamiętne kobiece postaci współczesnego kina" i uhonorowali aktorkę nagrodą za całokształt twórczości. Dwa dni przed uroczystością Charlotte Rampling opowiedziała Tomaszowi Bielenia o swoim nowym filmie - "Miecz i krzyż" w reżyserii Lecha Majewskiego.

To pierwszy raz, kiedy pracuje pani z polskim reżyserem?

Charlotte Rampling: Tak, to pierwszy raz. Pracowałam kiedyś z Andrzejem Żuławskim, ale on nie reżyserował, tylko był aktorem ["Tristesse et beauté" z 1985 roku].

Mogłaby pani opowiedzieć o momencie, w którym Lech Majewski złapał panią w garderobie paryskiego teatru i zaproponował rolę w "Młynie i krzyżu"?

Charlotte Rampling: Po prostu wszedł i przedstawił się: "Oto jestem. Lech Majewski - artysta, malarz. Robię to i tamto. Tu jest mój film. Możesz mnie znaleźć w internecie". Terkotał w ten deseń. Zanim wybiegł, zdążyłam tylko powiedzieć: "w porządku, w porządku". Potem obejrzałam filmy, które mi zostawił. "Pokój saren" był tym, który mnie oczarował.

Reklama

Lech Majewski wyznał, że od dawna kochał się w pani.

Charlotte Rampling: To co robi jest niezwykłe... Wygooglowałam go dokładnie, sprawdziłam wszystko, o czym tylko słyszałam. Miał wystawę w Museum of Modern Art w Nowym Jorku - to robi wrażenie. Ale cała jego twórcza podróż jest imponująca.

Zabawne, ale jest bardziej doceniany na świecie, niż w Polsce.

Charlotte Rampling: Nie on pierwszy i nie ostatni.

W "Młynie i krzyżu" gra pani Marię - matkę Jezusa. To w historii kina dość osobliwa, intymna rola - Pier Paolo Pasolini w "Ewangelii według świętego Mateusza"podarował ją swojej własnej matce, z kolei rumuńska aktorka, która występowała w "Pasji" Mela Gibsona przyznała, że to było coś więcej niż tylko rola. Że odbyła rodzaj wewnętrznej, duchowej podróży. Czy dla pani to tylko postać do zagrania czy podchodzi do tego pani bardziej osobiście?

Charlotte Rampling: To musi być coś więcej, niż tylko rola. Chodzi o taką ikoniczną postać. Obojętnie czy jesteś wierzący czy nie - historię Jezusa nosimy ze sobą od tylu lat, przeżywamy ją tak głęboko. I choć kręcimy film fabularny... Uwielbiam to uczucie niepewności, czy udźwignę tę rolę. A zaczynamy tu, w tym miejscu, kiedy Jezus jest nikim, pojawia się nagle i ma zostać ukrzyżowany, nikogo to jednak nie obchodzi, ot, dzień z życia - tak jak namalował to Bruegel. A ona po prostu stoi u boku umierającego syna.

Wybiera się pani do Sztokholmu, by na tamtejszym festiwalu odebrać nagrodę za całokształt twórczości.

Charlotte Rampling: Zapowiada się niezła pompa. Poprosili mnie z rok temu, początkowo odpowiedziałam, że nie zrobię tego dla nich. Nie zasługuję na takie wyróżnienie. Nie aż tak.

Wie Pani jak uzasadnili swój wybór? Nazwali panią "jedna z najbardziej odważnych współczesnych aktorek". Podejrzewa pani dlaczego?

Charlotte Rampling: Taaak, domyślam się. Ale to tajemnica zawodowa.

Która z pani ról wydaje się pani dzisiaj - z perspektywy całej kariery - najbardziej odważna?

Charlotte Rampling: Prawdopodobnie "Nocny portier", ale wtedy nie zdawałam sobie z tego sprawy. Gdy dojrzewasz, wyraźniej dostrzegasz znaczenie tego, co robisz. Świadomość całości pozwala mi dojrzeć trudność tej roli. Kiedy jesteś młody, robisz rzeczy, o których nie masz większego pojęcia. Kiedy dojrzewasz nie dowiadujesz się co prawda niczego nowego, ale przechowujesz to w pamięci.

Nadal pani zaskakuje. Widziałem ostatnio na DVD "Uwiedzionego" z Hugh Jackmanem...

Charlotte Rampling: Tak, dzisiaj też zdarzają mi się odważne sceny. Nie mogę wypaść z formy... To było zaskoczenie?

Największym zaskoczeniem było dla mnie to, że pani się w ogóle pojawiła w tym filmie. Na okładce nie było pani nazwiska.

Charlotte Rampling: Czasem niespodziewanie pojawiam się w pewnych filmach, by trzymać rękę na pulsie. Lubię podjąć ryzyko takiego występu, w pewnym sensie mnie to bawi.

Przypomniało mi się, co Woody Allen powiedział kiedyś o pani - że wspólnie z nim i Franzem Kafką stanowilibyście świetny tercet, bo jesteście trójką największych neurotyków w historii.

Charlotte Rampling: Chodziło mu trójkąt erotyczny, czy tylko towarzystwo do kolacji?... Ja i Woody na planie tego filmu - to była czysta przyjemność. Świetnie się bawiliśmy. Jestem szczęśliwa, że znalazłam się w takim trójkącie.

Niedługo wystąpi pani, obok Paris Hilton, w nowym filmie Todda Solondza. Jakieś oczekiwania?

Charlotte Rampling: Wiem co się święci, bo przeczytałam scenariusz. Wiedząc zaś jakie filmy kręci Todd Solondz.... hmmm, zobaczymy.

Kogo pani zagra?

Charlotte Rampling: O nie, nie mogę tego powiedzieć. Ale domyśla się pan, że to będzie odważna rola.

Dziękuję za rozmowę.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Charlotte Rampling | Młyn i krzyż
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy