Reklama

Dawid Kwiatkowski: Zakpić z fleszowej szopki!

Chyba nie mogło być lepiej. Jeździ po Polsce, gra koncerty, a przede wszystkim robi to, co kocha. Urodzony pod szczęśliwą gwiazdą? Chyba tak!

Początki wcale nie były łatwe. Zaczynał w sieci 6 lat temu. Prowadził wtedy wideoblog i nagrywał covery piosenek znanych artystów. Jego filmiki na YouTube zaczęły zdobywać miliony fanów. Stał się sławny w internecie. Dziś Dawid Kwiatkowski (18 l.) wydał już swoją drugą płytę. Pierwszy album na trzy tygodnie przed premierą zdobył status złotej płyty.

Na koncerty przychodzą tłumy fanów. Nastolatki za nim szaleją. Nie odstępują go na krok i zasypują prezentami. Ostatnio pokazał światu swój kolejny talent. Był o krok od wygrania ostatniej edycji "Tańca z gwiazdami". A grono jego wielbicieli jeszcze się powiększyło. Na szczęście woda sodowa nie uderzyła mu do głowy. Nadal pozostał skromnym chłopakiem...

Reklama

Miałeś problemy z dotarciem na nasze spotkanie? Podobno wszędzie czekają na ciebie tłumy fanek!

Dawid Kwiatkowski: - Sorry. Spóźniłem się tylko dlatego, że auto nie przyjechało po mnie na czas.

Bardziej chodziło mi o fanki niż o twoje spóźnienie...

- To fakt. One zawsze stoją pod hotelem. Pewnie jestem w mniejszości, ale mnie to nie przeszkadza. Wręcz przeciwnie, bardzo to lubię. Ale zdarza się też tak, że faktycznie nie mam dla nich czasu, a z drugiej strony... nie potrafię odmawiać ludziom. Stąd też pewnie moje problemy z punktualnością.

Lubisz ten medialny szum wokół siebie?

- Lubię to, co się wokół mnie dzieje. Nie chodzi mi jednak o te wszystkie kamerki, aparaty...

...dyktafony...

- Ja tego nie powiedziałem. Żeby nie było!

Dlaczego ci to przeszkadza?

- Wstydzę się fotoreporterów.

Nie żartuj!

- Nie żartuję. Nieśmiały chłopak ze mnie...


W takim razie, w jaki sposób radzisz sobie ze stresem na scenie?

- Na scenie jest całkiem inaczej. Tam po prostu czuję się jak ryba w wodzie.

Ciekawi mnie, jak znajomi zareagowali na twoją popularność? Są zazdrośni?

- Oni nie są jeszcze w stanie w to uwierzyć. I bardzo się o mnie martwią. Widzą, że nawet w moim rodzinnym mieście biegają za mną z aparatami. Dobrze wiem, że to nieodłączna część mojego zawodu. Nic z tym przecież nie zrobię. Wielu przede mną próbowało i co z tego?

Tak łatwo się poddajesz?

- Oczywiście, że nie. Rozmawiam z fotoreporterami. Tłumaczę im, że nic ciekawego nie będę robił. I proszę ich, by dali mi odrobinę prywatności. Niestety... oni nie odpuszczają.

Dziwisz im się?

- Rozumiem ich. Moja mama i najbliżsi mają z tym jeszcze pewien problem. Ale przyzwyczają się i do tego. Są na dobrej drodze. Tłumaczę im, że fotograf to przecież też zawód. Chłopcy robią to, co muszą.

A co powiesz na zarzuty, że sława przewróciła ci w głowie?

- Są śmieszne. Staram się tym wszystkim po prostu dobrze bawić. I lubię opisywać swoje spostrzeżenia na blogu. Niestety, często zostaję za to zjechany. Pewnie dlatego, że moje porównania są dosyć ironiczne i sarkastyczne. Chyba nie wszyscy je rozumieją. Ostatnio napisałem, że "poczułem się jak księżna Diana" uciekając na skuterze przed paparazzi. Następnego dnia posypała się na mnie fala krytyki. Nie rozumiem, przecież to tylko porównanie...

Tylko? To raczej "mocne" porównanie!

- Może i tak. Ale powiem ci, że od czasu do czasu lubię sobie z całej tej fleszowej szopki troszeczkę zakpić.

A może to instynkt samozachowawczy?

- Być może. Ale najważniejsze jest i tak to, czym się zajmuję, a nie to, co piszę na moim blogu. Skupmy się zatem na muzyce, bo ja faktycznie "jaram się" tym co robię. Walczyłem o to naprawdę długo. I nareszcie mi się to udało.

Właśnie ukazała się twoja druga płyta. Powiedz, czy jesteś z niej dumny?

- To wzruszający moment dla każdego artysty. Przyznaję, że łezka zakręciła mi się w oku.

To co teraz?

- Robię trasę koncertową i skupiam się tylko na tym, aby wszystkie koncerty wyszły tak, jak to sobie wymarzyłem.

Z kim chciałbyś zaśpiewać, gdyby nadarzyła się taka możliwość?

- Chciałbym zaśpiewać w duecie z Margaret. Jest na to spora szansa, bo znamy się i bardzo lubimy. A ja naprawdę kocham jej wokal i umiejętności.

Dawidzie, o mały włos wygrałbyś ostatnią edycję "Tańca z gwiazdami". Jakie to było dla ciebie doświadczenie?

- To była jedna z najlepszych przygód mojego życia. I nawet nie przypuszczałem, że tak będzie. Nie spodziewałem się, że tak komercyjny program może aż tak namieszać w mojej głowie. Już tęsknię za tym wszystkim.

A za Janją? Podobno zaprzyjaźniliście się do tego stopnia, że polecieliście razem na wakacje? To prawda czy może głupia plotka?

- Janja jest cudowną kobietą. Moim osobistym aniołem stróżem. A co do wspólnych wakacji - to prawda. Niedawno wróciliśmy z Londynu.

Musieliście odreagować fakt, że Kryształowa Kula była prawie na wyciągnięcie waszych rąk, a jednak jej nie zdobyliście?

- Tych Kryształowych Kul mam już chyba z piętnaście!

Jak to? Co masz na myśli?

- Kiedy odpadłem z programu, to naprawdę ponad cztery dni zbierałem się i dochodziłem do siebie. Było mi ciężko. Nie chciałem się nikomu pokazywać i z nikim rozmawiać. Ale gdy wychodziłem z domu po zakupy, to na wycieraczce za każdym razem leżała zrobiona przez moich fanów Kryształowa Kula. Wyglądała zupełnie jak ta prawdziwa. I w ten sposób trochę się ich uzbierało. Moi fani są kochani, prawda?

Dla nich i tak wygrałeś.

- I za to wsparcie jestem im szalenie wdzięczny. Jak mam ich nie kochać? To chyba nie byłoby możliwe!

Alicja Dopierała

Nie przegap swoich ulubionych filmów i seriali! Kliknij i sprawdź nasz nowy program telewizyjny!

Chcesz poznać lepiej swoich ulubionych artystów? Poczytaj nasze wywiady, a dowiesz się wielu interesujących rzeczy!

Świat & Ludzie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy