Reklama

Człowiek nie wie, czy ma płakać, czy się śmiać

Gdy sam oglądam film, lubię się wzruszyć. Miło jest także wzruszać widzów, jednak nie chciałbym być sentymentalny. Dlatego posługuję się humorem.

Jan Sverák - jeden z głównych autorów fenomenu czeskiego kina. Laureat Oscara za "Kolę". Znany syn znanego ojca, scenarzysty i aktora Zdenka Sveráka. Reżyser m.in. "Jazdy", "Szkoły podstawowej", "Butelek zwrotnych".

Jak Pan wytłumaczy tę niesłychaną popularność czeskiego kina w Polsce?

Nasze kultury mają wiele wspólnego, ale też wiele je dzieli. Stąd chyba w ogóle obecność granicy. Polska ma coś, co podziwiają Czesi i odwrotnie. Sam dorastałem na polskich filmach z lat 70-tych i 80-tych. To było kino Wajdy, Zanussiego. Podobała mi się w nim ta nostalgia i jeszcze to coś nieuchwytnego. Jakieś uczucie, jak w muzyce. Czesi są bardzo racjonalni. Bliżej nam chyba do kultury niemieckiej. To dlatego fascynuje nas polskie spojrzenie, ta tajemnica. Ciężko mi natomiast powiedzieć, co w nas pociąga Polaków. Wydaje mi się, że Polaków może zainteresować doświadczenie małego kraju, który zbudował humor na własnym grobie, czyli tzw. czarny humor. Kiedy człowiek nie wie już, czy ma płakać, czy się śmiać.

Reklama

Muzyka w Pana filmach doskonale nam podpowiada, co robić.

Lubię grać na emocjach. Bardzo interesuje montaż obrazu i wytwarzanie reakcji u widza. Gdy sam oglądam film, lubię się wzruszyć. Miło jest także wzruszać widzów, jednak nie chciałbym być sentymentalny. Dlatego posługuję się humorem. Kiedy pojawia się zbyt poruszający moment, humorem zrzucam tę sentymentalną czapkę i wszystko wraca do normy. Widz nie musi się wstydzić, że rozpłakał się z powodu czegoś, co jest zbyt sentymentalne albo po prostu głupie.

Podobnie było z muzyką do filmu "Kola". Ondřej Soukup, kompozytor tej ścieżki dźwiękowej, pomagał mi w doborze utworów klasycznych, jakie się w niej pojawiły. Zastanawialiśmy się, czy obrać kierunek europejski i zdecydować się na muzykę w stylu arthouse, pinky-pinky, która pozostawia widzowi pewną swobodę i nie narzuca określonego ładunku emocji, czy wybrać uproszczony i nachalny styl amerykański, gdzie muzyka sugeruje, w jakich momentach trzeba się wzruszyć. Ondřej miał na tyle odwagi, żeby zdecydować się na ten drugi styl. Aby muzyka nie stała się cyniczna, ale uczciwie wypływała prosto z serca, rozmawiałem nawet z jego żoną! Zdradziła mi, że zawsze, kiedy się kłócą, on bardzo cierpi. Tego właśnie potrzebował, żeby napisać dobrą muzykę do "Koli". Żona Ondřeja udawała, że jest na niego wściekła, a on pisał wspaniałą ścieżkę dźwiękową do naszego filmu.

Czy jest taki temat, którego jeszcze w swoich filmach Pan nie poruszył, a chciałby Pan?

To są raczej gatunki, niż tematy. Bardzo interesuje mnie baśń filmowa. Mam już nawet jakieś plany, ale nie wiem, czy uda się je zrealizować. Interesuje mnie również film z erotycznym napięciem, jakie pojawia się w obrazie "Jazda". Erotyzm jest obecny niemal wszędzie. Tego rodzaju kino robi się jednak niezwykle trudno. Chodzi o to, aby zrobić film erotyczny, ale nie pornograficzny.

Jaka forma docenienia filmu najbardziej Pana cieszy?

Nie potrafię odpowiedzieć? Zawsze kocha się swój film. Dzięki Bogu, mamy tyle różnych form docenienia twórców za ich dzieło filmowe - robią to krytycy, dzieje się to podczas festiwali, swoje mówi publiczność, chodząc do kina. W ten sposób łatwiej o wyróżnienie za pracę, włożoną w film. Przychodzi z różnych stron i zawsze cieszy.

Z Janem Sverákiem rozmawiała Magda Miśka z RMF Classic.

RMF Classic
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy