Reklama

Andrzej Sołtysik: Zmiany, które przyniosły szczęście

Zasmakowałem w ojcostwie. To piękny stan - mówi Andrzej Sołtysik. Poza tym szykuje się do okrągłych urodzin, bo, jak twierdzi, prawdziwe życie zaczyna się po pięćdziesiątce. - Będzie przebudzenie mocy - żartuje.

Zasmakowałem w ojcostwie. To piękny stan - mówi Andrzej Sołtysik. Poza tym szykuje się do okrągłych urodzin, bo, jak twierdzi, prawdziwe życie zaczyna się po pięćdziesiątce. - Będzie przebudzenie mocy - żartuje.
Prawdziwe życie zaczyna się po pięćdziesiątce? /AKPA

Czy jest pan w stanie policzyć, ile filmów obejrzał do tej pory?

Andrzej Sołtysik: O nieee, nawet nie będę próbował. To są liczby, które wykraczają poza moją matematyczną wyobraźnię.

A pamięta pan taki film, który szczególnie wbił pana w kinowy fotel?

- Oczywiście. "Dawno temu w Ameryce" widziałem z tysiąc razy. Pierwszy raz obejrzałem go w październiku 1986 roku w kinie Kijów. A z polskich "Popiół i diament" oraz "Rękopis znaleziony w Saragossie".

Gdyby musiał pan wybierać, to Bareja czy Almodovar?

Reklama

- To bardzo trudne pytanie. Obydwaj na swój sposób są genialni i fenomenalni.

Interesuje się pan astronomią?

- Zupełnie nie.

To dziwne, przecież uwielbia pan oglądać gwiazdy.

- Ale gwiazdy kina!

Rozmawiał pan z wieloma z nich. Była taka osoba, która odmówiła panu wywiadu?

- Nawet wiele. Szczególnie kiedy przygotowywałem program "Bagaż osobisty", w którym rozmawialiśmy o życiu pozazawodowym. Wystosowałem w sumie sześćdziesiąt zaproszeń, a programów zrealizowaliśmy szesnaście, zaledwie.

Sporo tych odmów.

- Ja się im w sumie nie dziwię, bo program poruszał tematy niezwykle intymne. Rozmowy dotyczyły depresji, rozwodów, uzależnień, utraty bliskich, medialnego linczu. Nie każdy jest gotowy na podobne wynurzenia i ja to rozumiem.

Jest bądź była taka osoba, z którą rozmowa znajduje się w sferze pana marzeń?

- Jak najbardziej. To Mariusz Walter. A z Hollywood - Jack Nicholson.

Skoro mowa o bagażu... Pana rodzinny nabrał nieco ciężkości.

- Tak, o parę kilogramów. Dokładnie 9 sierpnia ubiegłego roku pojawił się Stanisław i wszystko się zmieniło. Synek imię odziedziczył po dziadku Patrycji, ale zobaczymy, po kim będzie miał charakter.

Czy facet przed pięćdziesiątką jest przygotowany na tak wielkie zmiany?

- Ja o nich marzyłem. W końcu nie udało mi się ich spełnić wcześniej, ani w dwóch poprzednich małżeństwach. Dziś dla Stasia jestem tatusiem, później będę tatą, ojcem, w końcu starym. (śmiech) Na pewno zasmakowałem w ojcostwie. To piękny stan. Nie ma nic wspanialszego od widoku zdrowego, śmiejącego się malucha.

Kiedy Staszek już podrośnie, jaki będzie pierwszy film, który mu pan pokaże?

- Nie mam pojęcia. Chyba będzie to "Król lew" albo "Mały Książę".

W tym roku przekroczy pan magiczny próg połowy wieku.

- Tak, to już ten rok. I będzie przebudzenie mocy. (śmiech) Jak mawia Olaf Lubaszenko, życie zaczyna się po pięćdziesiątce. Czekam więc!

Rozmawiał Marcin Kalita.

Tele Tydzień
Dowiedz się więcej na temat: Andrzej Sołtysik
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy