Reklama

"Śmieszy mnie określenie: polska Bridget Jones"

Denis Delić to dla przeciętnego konsumenta kina "człowiek znikąd", jego nazwisko niewiele mówi kinomanom. Urodził się w Zagrzebiu, jest absolwentem PWSFiTv, a przygodę z kinem rozpoczął od realizacji sekwencji akcji do niemieckich seriali telewizyjnych. W polskim kinie zaistniał dzięki współpracy przy filmach Władysława Pasikowskiego. Pojawił się jako aktor w "Reichu", "Demonach wojny wg Goyi", "Słodko gorzkim" i w "Psach 2". Za swojego filmowego mistrza uznaje Ernsta Lubitscha - pioniera "wyrafinowanej komedii". Jego reżyserski debiut to romantyczna komedia "Ja wam pokażę!", która na polskich ekranach pojawiła się 10 lutego 2005 roku.

Reklama

Z tej okazji Denisem Deliciem o polskim kompleksie "komercyjności", polskiej Bridget Jones oraz o różnicy między realizacją filmu sensacyjnego i komedii romantycznej, rozmawiał Paweł Amarowicz.

Co by pan powiedział, by zachęcić widzów do oglądnięcia "Ja wam pokażę!"?

Denis Delić: Że kolorowe, ruchome obrazki, są czasem lepsze niż zima i śnieg na zewnątrz.

Jak to się stało, że pan - debiutant - otrzymał szansę realizacji tego filmu?

Denis Delić: Producent Jawa Film Media zgłosił się do mnie z propozycją podjęcia się reżyserii tego filmu. Po kilku pierwszych spotkaniach z producentem i Katarzyną Grocholą polubiliśmy sie na tyle, że przez dziewięć następnych miesięcy nie rozstaliśmy się.

Czy scenarzyści filmu, Cezary Harasimowicz i Katarzyna Grochola, wtrącali się do pana pracy?

Denis Delić: Jestem wdzięczny, że pan Czarek wspierał moją kandydaturę jako reżysera tego filmu i przez cały czas służył różnymi radami, dotyczącymi realizacji i interpretacji scenariusza. Co oczywiście nie znaczy, że zawsze się zgadzaliśmy.

Z panią Kasią współpraca była naprawdę cudowna, bo miałem obok siebie bezpośrednie źródło - to znaczy nie tylko scenarzystę, ale też autorkę powieści. Czułem się swobodnie proponując zmiany w stosunku do książki, wiedząc, że nie popełnię przy tym zdrady wobec zamierzeń autorki. i wobec czytelników, którzy polubili "Ja wam pokażę!".

Czy było coś w książkach Grocholi, co się panu specjalnie spodobało?

Denis Delić: To, co mi się spodobało w "Ja wam pokażę!" - a dotyczy to również innych powieści Katarzyny Grocholi - to jej sposób patrzenia na naszą rzeczywistość, który - moim zdaniem - jest cholernie uczciwy. Zarówno wobec siebie, jak i tego, co należy oceniać w otaczającym nas życiu.

W "Ja wam pokażę!" życie Judyty, które się w ten a nie inny sposób potoczyło, ze swoimi zwyczajnymi codziennymi sprawami, było dla mnie ciekawe. Sposób, w jaki Katarzyna Grochola opowiada, jest dla mnie bardzo interesujący. To było powodem, że chciałem zrobić ten film.

Czy takich aktorów pan sobie wyobrażał w "Ja wam pokażę!"?

Denis Delić: Dosyć długo zastanawialiśmy się nad obsadą. Z jednej strony mieliśmy nasze marzenia, nasze wyobrażenia, z drugiej strony mieliśmy też koncept na film komercyjny. Przez to, że dosyć wcześnie zdecydowaliśmy się na panią Wolszczak, było dla nas zupełnie naturalne, że wszystkie inne osoby musiały wizualnie oraz psychologicznie być podporządkowane Grażynie, bo to ona jest główną bohaterką filmu.

Czy Grażyna Wolszczak to "polska Bridget Jones"?

Denis Delić: Śmieszy mnie określenie "polska Bridget Jones", bo to by oznaczało, że istnieje także czeska, ruska, bośniacka i niemiecka Bridget Jones. A przecież żadna z nich nie jest tylko Bridget Jones. Nie porównałbym więc Judyty z książki Katarzyny Grocholi do Bridget Jones. Bo ona jest przede wszystkim Polką, a to obejmuje zupełnie inny rodzaj problemów.

Nie bał się pan, że ten film panu "nie wyjdzie"?

Denis Delić: Kiedy odebrałem pierwszą kopię z tym filmem z Niemiec i kiedy siedziałem w samolocie w drodze do Polski, poczułem olbrzymią presję. Pomyślałem sobie: A co będzie, jeśli ten obiad, który przygotowałem, będzie zupełnie niesmaczny, jedzenie będzie zimne, talerze będą brudne...?.

Natomiast podczas pracy nad filmem nie miałem takich wątpliwości. Nie czułem strachu.

A dlaczego wybrał pan akurat Piotra Rubika jako twórcę muzyki?

Denis Delić: Robiąc ten film, wyobrażałem sobie temat klaskania, a później dowiedziałem się, że Piotrek napisał właśnie taką piosenkę. Tak się poznaliśmy i postanowiliśmy wspólnie zrobić ten film.

W lutym do kin miał trafić film "Dublerzy", którego jest pan współreżyserem. Proszę opowiedzieć o tym projekcie?

Denis Delić: "Dublerzy" są próbą opowieści sensacyjno-komediowej, robioną z bardzo wielkim rozmachem, z fantastycznym panem Grabowskim, przepiękną Kayah i dużą, dużą ilością zamieszania.

Czym różniła się realizacja "Dublerów" od "Ja wam pokażę!"?

Denis Delić: Praca nad komedią romantyczną jest bardziej złożona niż praca nad filmem sensacyjnym. Sensacja jest prostsza, jeśli chodzi o sposób opowiadania, o sposób, w jaki pokazuje się rzeczywistość. Powiedziałbym, że jest bardziej technologiczna.

W komedii romantycznej cała dramaturgia jest inaczej ułożona, rzeczy nie są tak dramatyczne, jak w filmach sensacyjnych. Ponieważ jest trudniejsza, realizacja komedii romantycznej wydaje mi się ciekawsza.

Czy Polacy umieją docenić kino komercyjne?

Denis Delić: Kino komercyjne to stosunkowo nowe pojęcie w Polsce. Bo do tej pory tylko szaleńcy, albo ludzie, którzy bardzo chcieli - pomimo braku pieniędzy - robili takie filmy. Oczywiście rozglądali się za popularnymi gatunkami, które mogłyby dotrzeć do jak największej widowni. Ale kino komercyjne nie leży w tradycji polskiej szkoły kina - co starano mi wytłumaczyć w szkole filmowej.

W kinie komercyjnym pewne rzeczy są poza reżyserem, nie ma on na nie wpływu, a większość rzeczy robiona jest zespołowo. Nie każdy z reżyserów może się w tym odnaleźć.

Co widz może wynieść z pana filmu "Ja wam pokażę!"?

Denis Delić: Wydaje mi się, że pewien dystans do samego siebie, którego pani Grochola nas uczy poprzez swoje książki. Daje nam to możliwość patrzenia na trudne dla nas rzeczy z boku...

Czy jest pan zadowolony z finalnego kształtu "Ja wam pokażę!"?

Denis Delić: Jestem zadowolony ze swojej pracy, ale też mam taki charakter, że zawsze jeszcze coś chciałbym poprawić, ale jest wiele rzeczy w tym filmie, które wydają mi się bardzo przekonujące.

Czy ma pan już propozycje kolejnych filmów?

Denis Delić: Są takie plany. Szczegółów nie mogę zdradzić, po prowadzone są jeszcze negocjacje. Jeden z nich to polski projekt, drugi - zagraniczny.

Mam nadzieję, że uda mi się zrobić i jeden, i drugi film. Teraz jednak, po wypuszczeniu dziecka w świat, postaram się zrobić sobie z własnym dzieckiem wakacje.

Dziękuję za rozmowę.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy