Reklama

"Komedia też jest dramatem"

Cezary Pazura, jest jednym z najpopularniejszych współczesnych polskich aktorów. Ukończył studia na Wydziale Aktorskim Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej w Łodzi. Laureat nagród (1991- Festiwal Polskich Filmów Fabularnych, nagroda za drugoplanową rolę męską i nagroda Prezesa Komitetu d/s radia i telewizji za film"Kroll"; 1995 - Valenciennes we Francji, nagroda za najlepszą męską rolę w filmie akcji "Psy 2: Ostatnia krew"; 1995 - Festiwal Polskich Filmów Fabularnych, nagroda za drugoplanową rolę męską w filmie "Tato"), cieszy się także ogromną sympatią u widzów. W roku 1994 czytelnicy tygodnika "Film" uhonorowali go nagrodą Złotej Kaczki dla najlepszego aktora 1993 roku. Podobne wyróżnienie otrzymał także w 1998 roku. 16 października 1998 roku na ulicy Piotrkowskiej w Łodzi odsłonięto Gwiazdę aktora w Alei Gwiazd.

Reklama

Cezary Pazura ma na swoim koncie role w takich filmach i serialach, jak: "Pogranicze w ogniu", "Kroll", "Pierścionek z orłem w koronie", "Psy", "Nic śmiesznego", "Tato", "13 posterunek", "Kiler", "Sztos", Chłopaki nie płaczą", "Zakochani".

W latach 1986-1992 Cezary Pazura był aktorem Teatru Ochoty w Warszawie, w latach 1992-1993 Teatru Powszechnego.

Obecnie pracuje nad nową komedią sensacyjną w reżyserii Olafa Lubaszenko, "E=mc2", opowiadającą o gangsterze Ramzesie, który zamierza zostać doktorem filozofii.

Na planie filmu "E=mc2" z Cezarym Pazura rozmawiała Magdalena Voigt.

Jesteśmy na planie filmu "E=mc2", nowego obrazu w reżyserii Olafa Lubaszenko, w którym gra pan główną rolę. Czy mógłby pan opowiedzieć kim jest pana bohater, a także czy pana nowy wizerunek powstał właśnie dla potrzeb "E=mc2"?

Cezary Pazura: Myślę, że trzeba zmieniać swój wygląd do roli, nie można ciągle grać tych samych postaci. Aktor jest co prawda ograniczony swoim wyglądem, ale im częściej i ciekawiej się zmienia, tym lepszą rolę może zagrać albo wydobyć z siebie nowe rzeczy. Tak robią najwięksi fachowcy - Robert DeNiro, Dustin Hoffman. Nowy wizerunek był wymyślony dla potrzeb tej roli - mój bohater nazywa się Ramzes i chcieliśmy, by wyglądał tak jak sobie wyobrażamy faraonów - żeby miał ten kształt głowy, ten kolor włosów, brodę, wąsy i posturę prawdziwego faraona. Przez ostatnie pół roku pracowałem nad sylwetką, ale połknąłem bakcyla i myślę, że z siłowni będę już korzystał do końca moich dni.

W jaki sposób buduje pan rolę? Czy tak jak niektórzy aktorzy amerykańscy, którzy poświęcają się roli całkowicie, wchodząc na przykład w środowisko swych bohaterów, stając się nimi, czy raczej bazuje pan na warsztacie?

CP: To bardzo trudne pytanie - jak się buduje rolę? Są różne szkoły. Niektórzy, by grać zmęczonego robią trzysta przysiadów i dwieście pompek. Zawsze podobała mi się ta anegdota, gdy Dustin Hoffman w "Maratończyku" zapytał Oliviera, jak to robi, że tak wchodzi i gra zmęczonego - on to właśnie wykonuje te przysiady i pompki - sir Lawrence Olivier odrzekł: "A ja, proszę pana, to gram". Oczywiście, że budując rolę wchodzi się w postać. Pomaga kostium, charakteryzacja, partnerzy. Zmienia się sposób grania, człowiek inaczej mówi, w innym tempie, inaczej patrzy, inaczej się uśmiecha. To już jest zespół umiejętności - i tyle.

A kiedy nastąpi kolejna zmiana pana image'u? Czego możemy się spodziewać w najbliższym czasie?

CP: Coż, niestety do kolejnej roli będę musiał bardzo schudnąć. Na wiosnę, do nowego filmu będę musiał wręcz drastycznie schudnąć. Ale nie powiem co to za projekt...

Dlaczego? Proszę zdradzić chociaż kilka szczegółów.

CP: Na razie nie mogę nic powiedzieć. Może tylko, że będzie to komedia...

Nie kusi pana zmiana image'u także w wybieranym repertuarze? Nie marzy pan o roli dramatycznej?

CP: Nie, dlaczego? Komedia też jest dramatem. Nie... Dramatyczne rzeczy źle mi się kojarzą. Ja myślę, że każdy film jest dramatyczny, komedia jest wypadkową sytuacji, to one są śmieszne, a gra się zazwyczaj na poważnie.

Czy ma pan film-marzenie, projekt w którym bardzo chciałby pan wystąpić?

CP: Nie.

Czy wiąże się to z obecną, ciężką sytuacją na polskim rynku filmowym? Gdy powstaje coraz mniej filmów trudno jest mówić o marzeniach?

CP: Nic nie mówię na temat zapaści w polskim kinie, bo raz powiedziałem kilka słów i wzbudziło to kontrowersje i uwagi, że to nieprawda, iż tyle pięknych filmów powstaje.

A czy kolejna współpraca z Olafem Lubaszenko - przyjacielem, kolegą-aktorem, reżyserem, to świadoma decyzja, by realizować "własne" filmy, decyzja by stworzyć pewną grupę przyjaciół tworzących produkcje, które są w stanie przyciągnąć do kina dużą publiczność?

CP: Nie, ale wydaje mi się, że to jest dobry pomysł! Film w ogóle powinno się robić z przyjaciółmi, filmy powinni robić ludzie, którzy się rozumieją, znają, to jest rozsądne wyjście.

Myślał pan, żeby stanąć po drugiej stronie kamery i zrealizować własny film?

CP: Tak, ale trzeba mieć odpowiedni projekt, nie można też powielać pomysłów. Nie wszystkim, którzy stanęli po drugiej stronie kamery, wyszło to na zdrowie. Nie wszyscy zrobili coś wartościowego. Jeśli ja miałbym robić film, to musiałby być bardzo dobry, inny od pozostałych. Poza tym też trzeba mieć jakieś doświadczenie w reżyserii. Ja nie reżyserowałem ani w teatrze ani w telewizji, jestem aktorem, mam mnóstwo pracy. Wiadomo jednak, że jest to marzenia każdego, żeby chociaż raz wyreżyserować film, ale z drugiej strony, gdy teraz jestem na planie i patrzę, jakie to jest męczące i odpowiedzialne, to trochę mi się odechciewa.

Ale szuka pan jakiś projektów, czy na razie to są tylko marzenia, by w przyszłości zrealizować własny film?

CP: Nawet mam coś na oku, ale też nie mogę nic na ten temat powiedzieć. Mam usta zamknięte pieczęcią tajemnicy....

Czy myślał pan o powrocie na "13 posterunek"?

CP: Nie. Posterunku już dawno nie ma. I nie będzie - nie ma żadnego powodu, by go "wskrzesić".

Czy dostaje pan propozycje ról w innych serialach i czy wystąpi pan w jakimś kolejnym sitcomie?

CP: Propozycje są, ale na razie nie ma nic interesującego. Zresztą też nie widzę powodu, by wrócić do serialu. Ja już grałem w serialach, w dwóch czy w trzech. W sitcomie zagrałem jednym i wystarczy. Z tego co wiem "13 posterunek" cały czas jest eksploatowany, więc to jest tak jakbym nie schodził z planu.

A czy obok najbliższych, tajemniczych planów filmowych, myśli pan również o powrocie do teatru?

CP: Tak, w Teatrze Prezentacje powstaje taka czteroosobowa sztuka. Ale też nie mogę ujawnić szczegółów... Premiera planowana jest na grudzień.

Czyli do przyszłego roku ma pan już zarezerwowany grafik?

CP: Tak. I to dość ostro.

Czy ma pan jednak na biurku kolejne scenariusze?

CP: Tak, czytam kilka. I są dwie czy trzy propozycje, bardzo interesujące, z czego dwie są super-interesujące.

A czy ma Pan w polskim kinie mistrzów, z którymi chciałby pan pracować?

CP: Tak. Zawsze uwielbiam pracować z Julkiem Machulskim, z Maćkiem Ślesickim, z Olafem Lubaszenko. Z Władkiem Pasikowskim lubiłem pracować, ale już wiele lat nie grałem u niego. Uwielbiałem pracować z Andrzejem Wajdą, zagrałem u niego w dwóch filmach.

Czy jest szansa, że jeden z przyszłych projektów, będzie powrotem do współpracy z którymś z mistrzów?

CP: Tak, z Julkiem Machulskim nawet jesteśmy "po słowie", żeby w przyszłym roku znowu się spotkać. Mam nadzieję, że nic się nie zmieni.

Rozmawiamy w jednym z większych warszawskich multipleksów. Czy ma pan czas na chodzenie do kina prywatnie?

CP: Tak, oczywiście. Ostatnio byłem na "Shreku", bardzo mi się podobał.

Czy idąc do kina przestaje pan być aktorem, staje się zwyczajnym widzem czy analizuje grę kolegów?

CP: Jestem widzem, to jest podstawa, aktorowi nie wolno patrzeć na film z zawodowego punktu widzenia, bo przestając być widzem - błądzi się jako aktor. Taką mam dewizę na życie i pracę i nie chcę tego stracić - tej czystości i naiwności, z którymi wchodzę do sali kinowej.

Jednak kiedy idzie pan do kina na film ze swoim ulubionych aktorem to nie kusi pana, by jednak podejrzeć warsztat?

CP: Oczywiście, że tak. Specjalnie dlatego kupuję mnóstwo filmów na DVD i mogę to sobie wszystko dokładnie zobaczyć - jak oni budują rolę, jak wzruszają, jak konstruują scenę, jak wymyślają gagi, jak zmieniają swoje physis, jakie dobierają środki wyrazu, żeby uzyskać określony efekt. Inaczej gra Bruce Willis, inaczej gra Jim Carrey.

Bardzo dziękuję i życzę, by kolejna rola to był kolejny image i kolejny sukces.

CP: Nie dziękuję, żeby nie zapeszyć.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Cezary Pazura
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy