Reklama

"Widzę przyszłość przed kinem niezależnym"

Paweł Deląg - "arcymęski pożeracz serc niewieścich" - nie ma szczęścia do polskiego kina. Okrzyknięty etatowym amantem, nadal czeka na rolę, która pozwoliłaby mu wyrwać się ze schematu, w jaki wtłoczyli go krytycy i widzowie. W swoim najnowszym filmie "Nigdy w życiu 2, czyli Ja wam pokażę" Deląg wciela się w postać Adama. Ślub Adama i Judyty (Grażyna Wolszczak) był głównym punktem ostatniego dnia zdjęciowego filmu w reżyserii Denisa Delicia. Wykorzystując chwilę w napiętym grafiku ostatniego dnia zdjęć, aktor opowiedział nam o swojej roli, filmie "Ja wam pokażę" oraz  najbliższych, zaskakujących planach zawodowych.

Reklama

Z Pawłem Delągiem rozmawiał Tomasz Bielenia.

Czy rola komediowa to jest wyzwanie dla aktora?

Paweł Deląg: Myślę, że to będzie przede wszystkim film obyczajowy...

Komedia romantyczna?

Paweł Deląg: Nie, to będzie bardziej kino obyczajowe z elementami komediowymi. Role komediowe grają inne postacie, na których przez większość filmu spoczywa ciężar gry. To jest Eksio (Cezary Pazura) oraz Judyta (Grażyna Wolszczak). Rola Adama jest inną rolą.

To jest rola, którą trzeba bardzo mocno zaistnieć na początku, potem na końcu, a w międzyczasie tego Adama nie ma, bo za nim tęskni Judyta. Więc ciężar tej roli oraz jej wiarygodność polega na tym, żeby być krótko, ale intensywnie.

Czy grał już Pan w swojej aktorskiej karierze podobną rolę?

Paweł Deląg: Tak, ale nie w Polsce. To był francuski film telewizyjny "Najpierw kobiety" w reżyserii Petera Kassovitza.

Niedawno zakończył się festiwal w Gdyni. Pan spędza czas na planie "filmu obyczajowego z elementami komediowymi". Nie żal panu tej Gdyni?

Paweł Deląg: Obejrzę pewnie kilka filmów, które w Gdyni się pokazały, ale nie wiem czego mam żałować, bo nie widziałem jeszcze tych filmów.

Jak Pan trafił na plan filmu "Ja wam pokażę"? Pierwotnie główne role mieli odgrywać aktorzy znani z pierwszej części przygód Judyty?

Paweł Deląg: To jest pewnie sytuacja, którą muszą sobie wyjaśnić producenci. Ja wiem tyle, że robimy inny film. To jest część druga, kontynuacja, ale to jest zupełnie inny film. Można będzie spokojnie pójść na drugą część bez znajomości pierwszej.

Dostałem się do tego filmu dosyć prozaicznie. Raz rozmawiał ze mną producent na ten temat, potem zaproszono mnie na casting, zapadła decyzja na "tak" i oto jestem.

Czy znał Pan wcześniej reżysera filmu?

Paweł Deląg: Denis Delić, Chorwat, choć tak do końca, jak sam mówi, nie wie skąd jest. Jest taką mieszanką polsko - chorwacko - muzułmańską. Z tego co mówi, wynika, ze historia jego życia jest bardzo złożona.

Denisa wcześniej nie spotkałem. Wydaje mi się, że jest on przede wszystkim sprawnym rzemieślnikiem.

Na planie panuje stosunkowo dobra atmosfera, mamy dużo swobody, ale też aktorzy, którzy zostali zatrudnieni do tego filmu odciskają bardzo duże piętno na odgrywanych przez siebie postaciach. Osobowości aktorów w pewien sposób wypełniają film i pracę Denisa.

Czy tak wyraziści aktorzy pomagają czy przeszkadzają reżyserowi ?

Paweł Deląg: Myślę, ze kino potrzebuje wyrazistości. Na tym to polega, że ogląda się postacie, które nie są przeciętne. One musza być energetyczne i kolorowe, muszą przyciągać uwagę. Jestem bardzo ciekaw jak widz odbierze, to co zrobiliśmy, a szczególnie podstawową relację, na której opiera się film, czyli relację Judyta - Adam.

Jak się pracuje z Grażyną Wolszczak?

Paweł Deląg: Grażynka jest bardzo dojrzałą aktorką. Myślę, że udział w tym filmie wiązał się dla niej z dużym obciążeniem, ale wszystko bardzo dzielnie znosiła - poczucie humoru jej nie opuszcza.

Poza tym ja jeszcze nie spotkałem tak nie lubiącej konfliktów osoby. Zazwyczaj przy tego typu okazjach mówi się, że współpraca układała się bez zarzutów, ale tym razem naprawdę tak było. Jest pełna ciepła i spokoju.

Jak wyglądają Pana najbliższe filmowe plany?

Paweł Deląg: Mam pewną propozycję serialową, ale będę się musiał zastanowić, czy w ogóle będę chciał to robić. Kręcę też film we Francji, dlatego będę tam musiał wrócić pod koniec października. To jest taka historia Polek, Rosjanek i Ukrainek, które trafiły do Francji i chcą zrobić karierę modelek, a w najlepszym przypadku zostają kobietami do towarzystwa. Gram tam postać, która steruje tymi kobietami.

To już drugi film o którym Pan wspomina, który realizuje Pan we Francji. Czy nie czuje się Pan niewykorzystywany przez polskich reżyserów?

Paweł Deląg: Tak, rzadko trafia mi się się taka rola, która mogłaby być kontrowersyjną, silną rolą. Ostatnio miałem szansę zagrać coś takiego, ale niestety podłość ludzka sprawia, że czasami pewnych rzeczy nie zagramy. To nie ma nic wspólnego z życiem zawodowym ani artyzmem, to kwestia pewnych kombinacji pozaplanowych.

Co to za film?

Paweł Deląg: Mogę powiedzieć tylko tyle, że był prezentowany podczas festiwalu w Gdyni.

Czy jest jakaś rola, na którą Pan szczególnie czeka?

Paweł Deląg: Myslę powoli o tym, żeby spróbować zrealizować film, który wymykałby się wszelkim konwencjom realizacyjnym. Mam ochotę na coś takiego. Nie mówię, że miałbym od razu stanąć po drugiej stronie kamery, ale chciałbym przynajmniej uczestniczyć w procesie twórczym.

Chciałbym opowiadać historie, którym nie przeszkadza technika filmowa. Technika filmowa bardzo często, mimo że ma nam pomagać, ogranicza nas i przeszkadza. Zbyt często na pierwszym miejscu stawia się myślenie o technice, a dopiero później o aktorze. Mam ochotę na zaprezentowanie dotkliwej historii, która daje aktorowi szansę na autentyczne zaistnienie. Kino stało się ostatnio bardzo nudne. Ja rzadko zostaję ostatnio w kinie zwyczajnie chwycony za serce, bo nie wierzę tym aktorom, nie wierzę, że to, co oni grają, dzieje się naprawdę. To jest ta najwyższa wartość, o której się zbyt często zapomina.

To, o czym Pan mówi to jest wyznacznik kina niezależnego.

Paweł Deląg: Tak, widzę dużą przyszłość przed kinem niezależnym. Kino to może poruszać tematy ważne, potrzebne. Kino budżetowe, czy producenckie jest zawsze obciążone. Na przykład w tym francuskim filmie, w którym gram, w scenariuszu był fragment, w którym przychodzi do bohatera piękna dziewczyna. Postać, którą kreuję mówi do niej : "Kochanie, jesteś bardzo seksowna, nie możesz zmarnować swojego talentu, kariera stoi przed tobą otworem". No ale jak doszło do zdjęć, to się okazało, że przyszła taka zwyczajna dziewczyna, żadna piękność. Więc mówię do reżysera, że to nie pasuje. Zmieniliśmy trochę scenariusz, przystosowaliśmy go do sytuacji. To jest właśnie taki sposób pracy.

Tu się tak nie da. Tu aktorzy są opłaceni, ekipa stoi. Nie ma miejsca na improwizację, na rozszerzanie dialogów przez aktorów. Wszystko jest już zaplanowane.

("Panie Pawle, za 10 minut będzie helikopter, kręcimy zdjęcia lotnicze" - dobiegają nas głosy członków planu)

Paweł Deląg: No właśnie, helikopter będzie w powietrzu i trzeba tam być. Takie są wymogi kina i tak musi być. Ale mnie to w tej chwili nie interesuje.

Dziękuję za rozmowę.

(Autorem zdjęć jest Krzysztof Jarczewski, Film Media SA)

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy