Reklama

"Kocham sceny walki"

Sandra Bullock jest jedną z najpopularniejszych aktorek w Hollywood. Do grona gwiazd dołączyła w 1994 roku - rola w przeboju "Speed - Niebezpieczna prędkość" przyniosła jej światową sławę. Popularność aktorki potwierdziły występy w tak kasowych opowieściach, jak m.in. "System", "Ja cię kocham, a ty śpisz", "Totalna magia", "Podróż przedślubna", Dwa tygodnie na miłość". Choć 41-letnia Sandra obecnie Bullock uchodzi za znakomitą aktorkę komediową, na swoim koncie ma także udział w poważniejszych opowieściach. Świetne kreacje stworzyła w takich filmach, jak: "Czas zabijania", "Ulotna nadzieja" czy "28 dni".

Reklama

"Miss Agent 2: Uzbrojona i urocza" to druga część komedii z 2000 roku, "Miss Agent". W pierwszej części Sandra Bullock zagrała agentkę FBI Gracie Hart, która w przebraniu prowadzi śledztwo podczas wyborów Miss USA. W drugiej części agentka, działając jednak bez wiedzy FBI, pojawia się na terenie Las Vegas. Film trafił na ekrany polskich kin 22 kwietnia 2005 roku.

Z tej okazji Sandra Bullock opowiada o pracy nad tym filmem.

Jakie to uczucie ponownie wcielić się w agentkę FBI Gracie Hart?

Sandra Bullock: To ulga móc włożyć normalny, męski strój, pozwolić sobie na nieład we włosach, założyć buty na płaskiej podeszwie, wyglądać jak mężczyzna. Wydaje mi się, że mówiłam to też, kiedy kręciliśmy pierwszy film. Jak widać nic się nie zmieniło...

Przypomnijmy, jak narodził się pomysł filmu "Miss Agent"?

Pierwszy film powstał dlatego, że faceci cały czas kręcili jakieś zabawne komedie, na przykład Jim Carrey. I nikt już nie pisał scenariuszy dla kobiet. Nurtował mnie problem, dlaczego jest tak, że w filmach o przyjaźni mówi się tylko o przyjaźni między facetami?

To wspaniałe opowieści, ale nie ma wśród nich historii, które mówią o kobietach. Chcieliśmy zrobić film o tym, że należy być wiernym samemu sobie i że przyjaciela można spotkać w najdziwniejszych miejscach.

Kiedy rozpoczyna się akcja drugiej części filmu?

Druga część zaczyna się kilka tygodni po słynnym konkursie piękności, który widzieliśmy w pierwszym filmie. W życiu Gracie w ciągu tych kilku tygodni zaszły poważne zmiany - na gorsze. Wskutek pewnych okoliczności nie może już pracować na swym dotychczasowym stanowisku. Otrzymuje propozycję zostania rzecznikiem, taką panienką na pokaz z FBI. Zgadza się na to, ponieważ nie pozostaje jej już nic innego.

Jakie problemy spotkają teraz Gracie?

Cóż, to dalszy ciąg perypetii. Gracie zapomniała już o wspaniałej akcji i wróciła do pracy w charakterze tajnego agenta. Jednak jest sławna, co przeszkadza w pracy - przez nią nieomal ktoś ginie, a na domiar złego rzuca ją chłopak. Traci wszystko, co sprawiało jej przyjemność, wszystko, na czym się znała. Nikt już nie chce starej Gracie. Czuje się niepotrzebna i niekochana. Czuje się samotna.

Jaka - twoim zdaniem - jest Gracie?

Gracie jest kimś takim, kim chciałabym być. Chodzi mi o to, że chrapię jak Gracie, przewracam się z boku na bok jak ona, ale Gracie... Taki człowiek to prawdziwa rzadkość. Jest jedną z tych osób, które rodzice wychowali dokładnie tak, jak trzeba. Nie mówili jej: "Nie rób tego, nie rób tamtego, nie zachowuj się w ten sposób". Zamiast tego powtarzali: "Jesteś kimś wyjątkowym. Niezależnie od tego, co będziesz chciała robić w życiu, masz we mnie oparcie".

Gracie dorastała właśnie w takiej atmosferze. Wychowano ją tak, by była sobą, co dzisiaj nie jest takie częste. Wydaje mi się, że możemy się z tego wiele nauczyć, również jako rodzice. Kiedy widzimy jakieś niezwykłe dzieci, powinniśmy je zaakceptować. Nie próbujmy ich zmienić.

W jaki sposób realizuje się sequel udanego filmu, by nie był zbyt wtórny w stosunku do oryginału?

Nakręciliśmy drugą część filmu po to, aby dokończyć pewną historię. Nigdy nie sądziliśmy, że będziemy robić sequel. Nikt nie miał pojęcia, czy pierwszy film odniesie sukces. Razem ze scenarzystą, Markiem Lawrencem, zaczęliśmy w żartach zastanawiać się, co mogło stać się z Gracie.

Po jakimś czasie doszliśmy do wniosku, że Gracie to wyjątkowa postać dlatego, że jest agentką FBI. Zna się tylko na tym, co robi. Kocha swoją pracę i spełnia się przez nią, ale gdyby rzeczywiście zrobiła to, co w trakcie konkursu Miss USA, nigdy już nie pozwolono by jej na dalszą pracę w starym miejscu. Ludzie by ją rozpoznawali, stałaby się osobą publiczną.

Gracie tego nie chciała, ale jej się to przytrafiło. Powiedzieliśmy więc sobie: "Co stałoby się z Gracie, gdybyśmy naprawdę zabrali jej wszystko? Co stałoby się z nią, gdybyśmy odebrali jej to, co kocha?". Dzięki temu pomysłowi mieliśmy punkt wyjścia do zrobienia drugiego filmu.

Powiedz kilka słów o Sam, twojej ekranowej partnerce.

Sam jest taka, jaka kiedyś była Gracie - widzi w niej fałsz i nie waha się jej o tym powiedzieć. Mamy zatem taką sytuację, w której życie postawiło obok Gracie jakby zwierciadlane odbicie jej postaci z pierwszej części filmu.

Opowiedz coś więcej o znajomości tych dwóch pań.

Ich znajomość jest wybuchowa. Gracie dostaje partnerkę, której nie znosi, która przypomina nią samą. Zresztą one nie znoszą się wzajemnie. Chciałam takiego związku na ekranie. Bardzo podoba mi się to, że choć tak bardzo się nie cierpią, muszą się od siebie różnych rzeczy uczyć.

W prawdziwym życiu bardzo szybko osądzamy ludzi. Często zdarza się jednak, że ktoś, kogo błyskawicznie spisujemy na straty, może być naszym najlepszym przyjacielem. Właśnie coś takiego mamy tutaj, w tym filmie.

Akcja filmu "Miss Agent 2" rozgrywa się głównie w Las Vegas. Jakie przygody spotykają tam nasze bohaterki?

Cheryl, Miss USA, z którą Gracie zaprzyjaźniła się w pierwszym filmie (uratowała jej życie w trakcie konkursu), zostaje porwana razem ze Stanem Fieldsem, granym przez Williama Shatnera. Gracie chce jej pomóc, ale nie może już pracować w taki sposób, jak dawniej. Kiedyś mogła użyć dowolnych środków, byle dorwać podejrzanych. W tej chwili nie może pracować jako tajny agent.

O pracy incognito nie ma w ogóle mowy, gdyż wszyscy w Stanach wiedzą, kim jest. Sam ma za zadanie ochraniać Gracie, trzymać ją z dala od kłopotów, dbać, by nie przytrafiło się jej nic złego. Gracie przekonuje jednak Sam, żeby wzięła udział w jej tajnej operacji, nie mającej absolutnie poparcia FBI. Robi to, żeby odnaleźć swoją przyjaciółkę.

Jedziecie więc do Las Vegas, a tam... zostajecie showgirls! Jak to możliwe?

Chcieliśmy udać się tam, gdzie człowiek czuje, że żyje. I wtedy wpadło nam do głowy Las Vegas. Wszyscy, którzy tam jadą, kończą w ten sam sposób. Ludzie nie zdają sobie z tego sprawy, ale jeśli zostanie się tam wystarczająco długo, człowiek po prostu przemienia się w showgirl...

Wymyślanie tej historii było bardzo zabawne. Kiedy jednak kostiumy były gotowe i musiałyśmy je założyć, razem z tymi ozdobami na głowy, wszystko przestało być takie śmieszne. Te stroje ważą od 15 do 30 kilogramów! Tak jak wspomniałam, wydawało się to zabawne w scenariuszu, natomiast w trakcie realizacji wcale nie było nam do śmiechu. Jeśli jednak dobrze wygląda to w filmie, warto było.

Podobno podczas scen, w których walczysz z Sam, odniosłaś jakieś kontuzje?

Regina King, która zagrała Sam, na pewno powie, że to ja stłukłam ją bardziej niż ona mnie, ale to czyste kłamstwo. Ja po prostu jestem ze stali, a ona jest delikatna. I lubi narzekać. Jest w końcu aktorką - wielką gwiazdą. Bardzo pomocne było dobre przygotowanie fizyczne Reginy, która uprawia sport i jest świadoma swojego ciała.

Koordynator kaskaderów zaprojektował nasze style walki tak, by były bardzo odmienne. To jak balet. Każdy ruch, każde poruszenie się musi zostać dokładnie przećwiczone. To było naprawdę fascynujące. Miło pracuje się z kimś takim jak Regina, przy kim człowiek czuje się bezpiecznie, zarówno w scenach komediowych, jak i w trakcie walki.

A ja kocham sceny walki. Naprawdę! Chyba dlatego, że wszyscy uważają, że jako kobiety nie powinniśmy się bić. Ja uważam, że powinniśmy bić się znacznie częściej - jesteśmy bardzo tłamszone. Faceci potłuką się trochę w barze, potem podadzą sobie ręce i wszystko jest w porządku. Nam nie pozwala się na bójki w barze. Uważam, że to bardzo niesprawiedliwe.

Kręciliście film w Las Vegas - na ulicach, w kasynach, w tych dziwacznych kostiumach. Jak ludzie reagowali?

Wcale nie reagowali - to Las Vegas! Kiedy jakaś showgirl biegnie środkiem ulicy, nikogo to nie dziwi. W Vegas zaskoczyło nas to, że kasyna tak chętnie z nami współpracowały. Zamknięto ulice. Kasyno Venetian dało nam wolną rękę, jeśli chodzi o należący do niego hotel. Tak samo Treasure Island, a to rzecz niespotykana, nigdy wcześniej nie miała miejsca.

Miłe było też to, że ludzie, którzy tam byli, nie mieli wcale ochoty na podglądanie produkcji filmu. Przyjechali wygrać lub przegrać trochę pieniędzy. Przechodzili obok nas, żeby dojść do maszyn grających. Dzięki temu zdjęcia były łatwe. Ale mimo wszystko bieganie po ulicach Las Vegas w stroju wielkiego ptaka było dziwnie.

Nie wpadłaś w szpony hazardu?

Było lepiej, gorzej, znowu lepiej, znowu gorzej. Wydaje mi się, że ostatecznie ani nie wygrałam, ani nie przegrałam, ale z hazardem skończyłam po jakiś pięciu dniach. Za to członkowie naszej ekipy radzili sobie naprawdę nieźle. Jeden z nich wygrał 17 tysięcy dolarów stawiając chyba cztery dolce.

Drań. Wyrzuciłam go z pracy. Już jej nie potrzebował, miał w końcu te 17 tysięcy.

Jak układała się współpraca z reżyserem Johnem Pasquinem?

Uwielbiam z nim pracować, ponieważ przy nim na planie czuję się bezpiecznie. Wiem, że znalazłam kogoś, kto potrafi wziąć sprawy w swoje ręce. Nie ma chyba takiej chwili, w której nie myślałby o filmie. John Pasquin nawet kiedy siedzi w domu w weekend, nie robi nic innego, tylko zastanawia się nad filmem.

Sama wyprodukowałaś film "Miss Agent 2", więc w zasadzie sama sobie wypisałaś czek za pracę na planie. Jakie to uczucie?

Praktycznie tak, ale... Wypisuje się czek dla siebie, a potem obcina kwotę wypłaty o połowę, bo tak jest lepiej dla filmu. To jak z aktorstwem. Jako aktor nie lubię, kiedy wycina się moje sceny, lubię, kiedy dobrze wyglądam, ale z pozycji producenta wygląda to trochę inaczej. Bierze się pod uwagę całość filmu. Nie ma się już tak narcystycznego podejścia do swej roli.

Nie ma znaczenia, że ktoś wycina jakąś scenę, jeśli tylko dzięki temu film będzie lepszy. Uwarunkowania finansowe ograniczają, ale jednocześnie wiadomo, o co się walczy. Uważam też, że to pomaga w graniu. Jeśli coś schrzanię, wiem, że ja sama jestem temu winna. To przyjemne uczucie.

Naprawdę lubię rolę producenta. Na pewno zajmę się tym ponownie.

W pierwszym filmie jest romans i miłość. A w tym?

Cóż, w pierwszym filmie mamy miłość do kogoś i samouwielbienie. To samo jest w drugiej części, tyle że tutaj inne są przyczyny. Te uczucia biorą się z odrzucenia, z odkrycia, że jeśli chodzi o miłość, wszystko sprowadza się do tego, jakim jest się człowiekiem.

Pierwszy film nie był typową opowieścią miłosną, chodziło o miłość innego rodzaju. Drugi film rozwija ten temat. Chodzi w nim o odbudowanie zaufania do siebie, o spojrzenie na siebie z nowej perspektywy, o przyjaźń, o zadowolenie z siebie, o lubienie siebie za to kim się jest, a nie za to, kim widzą cię ludzie.

Jak wyjaśniłabyś ogólnoświatowy sukces filmu "Miss Agent"?

Każdy z nas jest niedoceniany i nieprzystosowany. Nie ważne, jak bardzo ktoś jest bogaty, jak świetnie wiedzie mu się w życiu. Każdy ma gdzieś głęboko w sobie ukrytą potrzebę bycia docenionym za to, kim jest. Do tego dochodzi jeszcze zewnętrzny nacisk, nakazy w rodzaju: "Żeby osiągnąć sukces, musisz się przystosować, musisz robić to i to".

A bohaterka tego filmu tak się nie zachowuje. Trzeba wspierać ludzi jedynych w swoim rodzaju, wyjątkowych. Przecież każdy z nas jest właśnie taki. I taka właśnie jest Gracie. Za to ją kochamy.

Dziękuję za rozmowę.

(na podstawie materiałów firmy Warner Bros. Poland)

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Sandra Bullock
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy