Reklama

"Nie mam pojęcia, kogo gram"

To był mini-festiwal Laury Dern. Aktorka przybyła do Polski w styczniu 2006 roku, by wziąć udział w zdjęciach do najnowszego filmu Davida Lyncha, "Inland Empire". Pochodząca z aktorskej rodziny gwiazda, kojarzona jest właśnie z twórczością ekscentrycznego reżysera. Największy rozgłos przyniosła jej rola w jego filmie "Dzikość serca", który w 1991 roku został nagrodzony Złota Palmą na festiwalu w Cannes. Wcześniej Lynch zatrudnił ją w "Blue Velvet", gdzie partnerowała Isabelli Rosselini.

Z okazji pierwszego pobytu w Polsce, Dern wzięła udział w ceremonii przyznania Telekamer - nagród tygodnika "Teletydzień". Jej obecność uświetniła wieczór, który 23 stycznia odbył się w Teatrze Polskim w Warszawie. Sama Dern uhonorowana została specjalną Telekamerą.

Reklama

Dzień później aktorka spotkała się ze studentami Warszawskiej Szkoły Filmowej. Konferencji przysłuchiwali się Emilia Chmielińska i Paweł Anmarowicz.

Jak zaczęła się pani kariera aktorska?

Laura Dern: Kiedy miałam 7 lat, spędzałam wakacje na planach filmów, w których grali moi rodzice. Część wakacji spędziłam na planie mamy, część - z tatą. Mama kręciła film dla Martina Scorsese, a ojciec pracował z Alfredem Hitchcockiem. Nie powinno nikogo dziwić, dlaczego zostałam aktorką

Czy pamięta pani pierwszą świadomą decyzję o zostaniu aktorką?

Laura Dern: Kiedy miałam 9 lat, oznajmiłam mamie, że pragnę zostać aktorką. I byłam niezwykle poważna w tym dążeniu, o wiele poważniejsza, niż dzisiaj. I rzeczywiście w wieku 9 lat zaczęłam naukę w szkole aktorkiej Lee Strassberga [słynne Actors Studio, gdzie kształcili się m.in Marlon Brando i Robert De Niro - przyp.red.].

Jak dostała pani rolę w filmie Davida Lyncha "Blue Velvet"? była pani wtedy nieznaną szerzej aktorką...

Laura Dern: W wieku 16 lat zagrałam w filmie "Smooth Talk". Osoba odpowiedzialna za casting do "Blue Velvet" powiedziała mi, że David Lynch widział kawałek filmu i zaproponowała mi, żebym się z nim spotkała.

Jak wyglądało pani pierwsze spotkanie z Lynchem?

Laura Dern: David Lynch wszedł do pomieszczenia, w którym się znajdowałam i powiedział, że musi skorzystać z toalety. Kiedy wrócił - przez godzinę rozmawialiśmy o medytacji - bo zarówno on, jak i ja medytujemy. I wtedy też poprosił mnie, żebym zagrała w tym filmie.

Przekonało go pani zainteresowanie medytacją?

Laura Dern: To był scenariusz, o którym każda znana mi osoba mówiła, że jest przerażający, okropny. Mówili mi: jak możesz to robić, to szaleństwo, nie rozumiem tego. A ja po przeczytaniu scenariusza myślałam, że to jest komedia. Moje podejście bardzo spodobało się Davidowi.

Potem przyszła rola w "Dzikości serca"...

Laura Dern: "Dzikość serca" to był zwrotny punkt mojej kariery aktorskiej. Moje pierwsze role to były typowe kreacje niewinnych i czystych dziewcząt z sąsiedztwa. David wiedział, że mam ochotę na coś zupełnie innego. To, czego Lynch wymaga od aktora - a co dobitnie odczułam właśnie podczas realizacji "Dzikości serca" - to kompletna czystość i uczciwość aktora w zupełnie absurdalnym świecie, który go otacza. To najwspanialszy rodzaj lekcji aktorstwa. Żeby być zupełnie otwartym i nie znać granic - trzeba posiąść w sobie tą czystość i prostotę.

Czy będąc czystym, można angażować się w polityczne i społeczne działania, co pani nierzadko czyni?

Laura Dern: Jeżeli ważne są dla ciebie uczucia ludzkie, nie można przymykać na to oczu. To zresztą dotyczy wszystkich celebrities. Ja miałam szczęście, gdyż wychowałam się w kraju, w którym mogłam mówić to, co myślę. Teraz mamy nowe pokolenie, które może nas słuchać, więc dlaczego nie skorzystać z tego przywileju i nie powiedzieć im, co nas niepokoi?

To dość niemodna postawa.

Laura Dern: Britney Spears powiedziała, że nie wierzy w demokratyczne głosowanie. Dla tych wszystkich ludzi, którzy tracili życie, byśmy teraz mogli swobodnie zabierać głos, dla tych ludzi ja będę korzystać z tego przywileju i używać swego głosu, by mówić o ważnych sprawach.

Czy dlatego wystąpiła pani w 1998 roku w dokumencie "Real Ellen Story", opowiadającym o Ellen Degeneres - pierwszej kobiecie mediów w USA, która ujawniła publicznie swój homoseksualizm?

Laura Dern: Ellen Degeneres, która jest lesbijką, zdecydowała sie na "ujawnienie" w telewizji. Wcześniej nikt tego nie zrobił. Po tym wystąpieniu sponsorzy jej show wycofali się, a programowi groziło zdjęcie z anteny. Słyszałam o tym wydarzeniu i wiedziałam, że niedługo będzie kręcony film na ten temat. Wtedy pomyślałam: Hej, należy zrobić coś "politycznego"!.

Nie żebym była lesbijką, chciałam po prostu wstrząsnąć Ameryką. Inne gwiazdy również zagrały epizody w tym filmie, np. Oprah Winfrey.

Pani życiowym partnerem jest wybitny gitarzysta Ben Harper. Chyba często jesteście w rozjazdach.

Laura Dern: Musimy wiele podróżować, żeby się ze sobą spotykać. Jak na razie - biorąc pod uwagę napięte terminy - udało nam się znaleźć sposób, żeby to działało. Ale, przyznaję, jest to bardzo trudne.

Pani wizyta w Polsce związana jest z realizacją najnowszego filmu Davida Lyncha "Inland Empire". Projekt otacza aura tajemniczości....

Laura Dern: To najbardziej niesamowity eksperyment w mojej karierze aktorskiej. Pracowaliśmy nad tym filmem 2,5 roku, w technice High Definition. Kręciliśmy zupełnie bez scenariusza. Naprawdę nie mam pojęcia, kogo gram, ani o czym jest ten film. Więc... tak samo jak wy czekam niecierpliwie na kolejny film Davida Lyncha.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Laura Dern
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy