Reklama

"Chęć bycia kimś innym"

Maria Niklińska zadebiutowała jako aktorka mając zaledwie 13 lat - w 1996 roku zagrała w telewizyjnym serialu "Tajemnica Sagali", w reżyserii Jerzego Łukaszewicza. Później mogliśmy oglądać ją w serialu "Klan". Aktorka, która jest córka prezenterki telewizyjnej Jolanty Fajkowskiej, wystąpiła również w pojedynczych odcinkach seriali "Kryminalni" oraz "Na dobre i na złe". W kinie Niklińska zadebiutowała w 2003 roku w "Starej Baśni" Jerzego Hoffmana, mogliśmy ja także oglądać w filmie Leszka Wosiewicza "Rozdroże Cafe" (2005). W 2006 roku młoda aktorka pojawi się na ekranach w roli Tosi, w filmowej adaptacji książki Katarzyny Grocholi "Ja wam pokażę!", a także w serialu telewizyjnym "My Baby".

Reklama

O swojej dotychczasowej karierze oraz planach na najbliższą przyszłość, młoda aktorka opowiedziała w rozmowie z Emilią Chmielińską.

Jak porównasz pracę w serialu z pracą na planie filmu długometrażowego, jakim jest "Ja wam pokażę!"?

Maria Niklińska: Jeśli chodzi o serial, to kręci się w nim więcej niż w filmie ujęć w ciągu całego dnia zdjęciowego i jest mniej czasu na popracowanie nad jedną sceną. Więcej czasu na próbę jest w filmie niż w serialu. Poza tym w filmie są próby czytane, później kolejne próby i kręcenie . W serialu trudniej się skupić, jest mniej czasu, a więcej scen. I to jest chyba taka główna różnica

Jak współpracowało ci się z Grażyną Wolszczak, Cezarym Pazurą i Pawłem Delągiem na planie "Ja wam pokażę!"?

Maria Niklińska: Naprawdę super. Wiem, że może nie jestem w tym oryginalna, ale naprawdę było fantastycznie. Atmosfera na planie była świetna. Grażyna Wolszczak - moja filmowa mama - jest ciepłą, serdeczną i otwartą osobą. Bardzo swobodnie się z nią czułam, trochę jak z mamą, a trochę jak z przyjaciółką. Jeśli chodzi o Cezarego Pazurę - mojego filmowego tatę - to na początku trochę się go bałam, czułam jakiś dystans. Okazało się jednak, że jest on naprawdę bardzo sympatycznym człowiekiem, bardzo wesołym, śmiesznym.

Natomiast z Pawłem Delągiem troszkę sobie dogryzaliśmy, ale to chyba miało związek z tym, że w filmie nasze postacie też za sobą nie przepadały . Jednak gdy z nim ostatnio rozmawiałam, stwierdziłam, że brakuje mi tych naszych złośliwości. Bo tak naprawdę go lubię.

Co najbardziej podoba ci się w książkach Katarzyny Grocholi?

Maria Niklińska: Najbardziej podoba mi się dystans i optymizm, taka pozytywna energia. Czytając powieści Katarzyny Grocholi człowiek zapomina o swoich problemach i po przeczytaniu tych powieści potrafi inaczej spojrzeć na swoje życie. Myślę, że dzięki tym opowieściom można nabrać pozytywnego spojrzenia na to wszystko, co nas otacza.

Czy jest jakaś aktorka, której grę szczególnie cenisz?

Maria Niklińska: Bardzo lubię Susan Sarandon. Dla mnie genialne w niej jest to, że jest i dramatyczna, i jednocześnie śmieszna. Potrafi doprowadzić widza do śmiechu i do łez. I na tym chyba polega prawdziwe aktorstwo.

Co skłoniło cię do zostania aktorką?

Maria Niklińska: To było takie moje dziecięce marzenie. Chyba wiele osób tak ma. Teraz może o tym marzeniu myślę inaczej, niż kilka lat temu, ale cieszę się, że się spełniło. W moim przypadku była to taka chęć bycia kimś innym. Będąc aktorem kreuje się inny świat. Aktorstwo daje możliwość próbowania rzeczy, których w normalnym życiu by się nie robiło.

Czy chciałaś kiedyś pójść w ślady mamy i zostać prezenterką telewizyjną?

Maria Niklińska: Nie, raczej nie. Kiedyś miałam już okazję pracować w telewizji w programie "5-10-15". Wtedy to była raczej zabawa niż praca i bardzo miło wspominam tamten okres. Jednak teraz chciałbym się zająć graniem i nie widzę siebie w telewizji.

Jako studentka Akademii Teatralnej bierzesz udział w spektaklach dyplomowych w reżyserii Mai Kmorowskiej i Agnieszki Glińskiej. Czy kobiety potrafią inaczej reżyserować niż mężczyźni?

Maria Niklińska: Chyba nie ma tutaj jakieś różnicy ze względu na płeć. I nie ma jakiejś reguły, która pozwalałby stwierdzić, że kobiety reżyserują inaczej niż mężczyźni. To, co zaobserwowałam do tej pory, pozwala mi stwierdzić, że każdy z reżyserów - obojętnie czy to jest kobieta, czy mężczyzna - ma swój sposób pracy z aktorem. Przygotowując się obecnie do przedstawienia w szkole teatralnej, mamy dużo pracy. Spektakl będzie trwał 1,5 godziny, a w sumie próbuje się go ponad dwa miesiące. Jest ciężko, ale jestem na taką pracę przygotowana. U mnie w szkole zazwyczaj uczą nas w większości sami aktorzy i oni mają jeszcze inne spojrzenie na naszą pracę niż reżyser.

Wielu młodych aktorów, którzy grają w filmach i serialach, nie mają aktorskiego wykształcenia i uważają, że nie jest ono potrzebne. Co daje ci nauka w szkole aktorskiej?

Maria Niklińska: Myślę, że dużo. Przede wszystkim możliwość rozwijania i doskonalenia warsztatu aktorskiego. I dzięki temu, że ciągle się próbuje, to człowiek uczy się najbardziej na swoich błędach. Myślę jednak, że najistotniejsze jest to, że mam możliwość ciągle coś w szkole robić, uczyć się, pracować nad sobą. A poza tym ciężko grać w teatrze bez szkoły teatralnej, a ja chciałabym spróbować pracować w teatrze.

Jakie są twoje najbliższe zawodowe plany?

Maria Niklińska: Teraz jestem w trakcie przygotowywania spektaklu teatralnego "Opowieści Hollywoodu" , premiera odbędzie się 16 stycznia. To moje pierwsze poważne przedstawienie. Potem zaczynamy przygotowania do drugiego spektaklu - "Trzech sióstr" Czechowa. I to są moje najbliższe plany, nawet w przerwie świąteczno-sylwestrowej mamy próby.

A sam Sylwester?

Maria Niklińska: Kreacji na Sylwestra nie mam żadnej, bo jeszcze nie mam konkretnych planów na ten dzień. Moim ulubionym strojem na Sylwestra byłby strój narciarski i najchętniej spędziłabym ten dzień na stoku.

Dziękuję za rozmowę.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Maria Niklińska
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy