Reklama

Zofia Marcinkowska: Tragiczny koniec polskiej gwiazdy

Wróżono jej wielką karierę. Zofia Marcinkowska miała 19 lat, gdy zadebiutowała w filmie "Lunatycy" (1959), a zaledwie 20, gdy po roli w "Nikt nie woła" (1960) okrzyknięto ją nadzieją polskiego kina.

Wróżono jej wielką karierę. Zofia Marcinkowska miała 19 lat, gdy zadebiutowała w filmie "Lunatycy" (1959), a zaledwie 20, gdy po roli w "Nikt nie woła" (1960) okrzyknięto ją nadzieją polskiego kina.
Zofia Marcinkowska w filmie "Lunatycy" (1959) /INPLUS /East News

Zofia Marcinkowska miała wszystko, by zostać doskonałą aktorką. Urodę, inteligencję i wrażliwość.

Urodziła się 22 października 1940 roku w Wieliczce. Pisarzowi i reżyserowi Józefowi Henowi (zagrała u niego swoją ostatnią rolę) opowiedziała kiedyś, że jej rodzice wyparowali.

"Wyznała mi, że jest Niemką, dzieckiem porzuconym, zostawionym w Krakowie przez uciekającą po wojnie niemiecką parę" - mówił.

Zaadoptować miał ją doktor Włodzimierz Marcinkowski, znany krakowski działacz antyalkoholowy.

Marcinkowska skończyła Wydział Aktorski PWST w Warszawie, choć początkowo studiowała w PWST w Krakowie.

Reklama

"Jej uroda była zjawiskowa: oczy jak chabry, nosek delikatny, kilka piegów, wielka kultura osobista, a do tego wszystkiego kształtny i obfity biust" - wspominał Bohdan Łazuka, który miał z nią romans w czasie studiów w warszawskiej szkole teatralnej.

Na srebrnym ekranie debiutowała jeszcze w trakcie nauki, w wieku 19 lat. "Lunatycy" w reżyserii Bohdana Poręby byli dla niej przepustką do największej życiowej roli, jaką zagrała w awangardowym, rozgrywającym się na Ziemiach Odzyskanych obrazie Kazimierza Kutza "Nikt nie woła".

Zofia Marcinkowska była uwielbiana i adorowana. Po roli w filmie Kutza okrzyknięto ją nadzieją polskiego kina.

Na planie "Nikt nie woła" do Zofii wzdychał operator Antoni Nurzyński. "Rozpił się całkowicie. Leżał w kącie pokoju na podłodze, a dookoła butelki" - wspominali koledzy z planu.

Na towarzysza życia Marcinkowska wybrała jednak kogoś innego. Po dyplomie aktorka wyjechała do Krakowa. W Starym Teatrze poznała aktora Zbigniewa Wójcika i zakochała się w nim bez pamięci. Mężczyzna jednak za dużo pił, a po alkoholu stawał się agresywny.

8 lipca 1963 roku w czasie jednej z kłótni Zofia popchnęła kochanka. On upadając, uderzył o coś głową i stracił przytomność.

Aktorka, myśląc, że go zabiła, postanowiła popełnić samobójstwo i odkręciła gaz. Zmarli oboje. Wyniki późniejszej sekcji wykazały jednak, że to ona umarła pierwsza.

Film "Lunatycy" przypomni w niedzielę, 10 marca, kanał Kino Polska.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Zofia Marcinkowska | Nikt nie woła
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy