Reklama

Zmarł znany scenograf Tadeusz Kosarewicz

Nie żyje Tadeusz Kosarewicz, autor scenografii do ponad 90 polskich oraz zagranicznych filmów i seriali, w tym do takich dzieł polskiej kinematografii, jak "Ziemia obiecana". Artysta zmarł w poniedziałek, 24 listopada, we Wrocławiu w wieku 81 lat.

O śmierci Kosarewicza poinformował we wtorek PAP Rafał Bubnicki, zastępca dyrektora ds. produkcji Wrocławskiej Komisji Filmowej. "Dla wrocławskiego środowiska filmowego Tadeusz Kosarewicz był jednym z niepodważalnych autorytetów w filmowym zawodzie" - powiedział Bubnicki.

Tadeusz Kosarewicz urodził się 9 października 1933 r. w Łukowcu, na kresach wschodnich II RP. Od 1950 r. mieszka we Wrocławiu. Ukończył studia na Wydziale Budownictwa Politechniki Wrocławskiej (1957). Choć nie był fanatycznym miłośnikiem kina, został kierownikiem Wydziału Budowy Dekoracji we wrocławskiej Wytwórni Filmów Fabularnych.

Reklama

- Postanowiłem wtedy, że będę scenografem i w ten sposób spełnię swoje marzenie o tym, żeby zostać architektem - mówił Kosarewicz. - Umiałem jednak tylko stawiać dekoracje. Projektowania uczyłem się od zera, w praktyce, u mojego mistrza Jana Grandysa, a także u Tadeusza Wybulta i Jerzego Skarżyńskiego, z którym pracowałem przy filmach Wojciecha Jerzego Hasa. "Rękopis znaleziony w Saragossie" był moim scenograficznym "uniwersytetem".

W 1965 r. Kosarewicz zadebiutował jako samodzielny scenograf dramatem Aleksandra Ścibora-Rylskiego "Jutro Meksyk". Pracował z ponad pięćdziesięcioma reżyserami przy wielu głośnych filmach. Sylwester Chęciński zrobił z nim m.in. "Wielkiego Szu", Jerzy Domaradzki - "Wielki bieg", Krzysztof Kieślowski - "Personel", Radosław Piwowarski - "Yesterday". Kosarewicz sprostał wyzwaniu, jakim był dla scenografa serial kostiumowy Wojciecha Solarza "Wielka miłość Balzaka". Ubolewał nad pechem innego ważnego filmu w swoim dorobku - "Na srebrnym globie" Andrzeja Żuławskiego.

- Scenografia musi być służebna wobec filmu, ma budować nastrój sceny i epoki. Scenograf nie może "zachwycać" widzów dekoracjami - twierdził Kosarewicz. Skromnie przyznawał, że wiele swoich osiągnięć zawdzięcza współpracy z innymi scenografami, zwłaszcza z legendą polskiego wnętrzarstwa - Leonardem Mokiczem.

Reżyser Waldemar Krzystek zaangażował Kosarewicza do wszystkich swoich filmów, od "W zawieszeniu" po "80 milionów". - Na przeglądzie materiałów z "Ostatniego promu" obraz był nieostry - wspomina Waldemar Krzystek. - Najważniejsze sceny miały iść do kosza. Wszyscy, włącznie ze mną, załamali się, tylko nie Tadzio, który zapytał ze stoickim spokojem: "A czy projektor jest sprawny?". Miał rację: to aparat nie "ostrzył", zdjęcia były udane. On wtedy chyba uratował nas przed zbiorowym samobójstwem! Ta opowieść niezbicie dowodzi, że Tadeusz Kosarewicz - członek SFP od 1967 r. - to absolutna legenda polskiej kinematografii.

W 2012 r. Stowarzyszenie Filmowców Polski przyznało Kosarewiczowi nagrodę za całokształt twórczości.

Ceremonia pogrzebowa Tadeusza Kosarewicza odbędzie się w sobotę, 29 listopada 2014 o godz. 11 na Cmentarzu Grabiszyńskim we Wrocławiu.

Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

INTERIA.PL/PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy