Reklama

Ziemia pozbawiona ludzi

Walcząc z przebiegłymi S'krellami, generał Raige nauczył się techniki opanowywania strachu... Czy pomoże ona przetrwać jemu i jego synowi na Ziemi, na której nawet powietrze stało się dla nas zabójcze?

Przystępując do pracy nad futurystycznym horrorem "1000 lat po Ziemi", M. Night Shyamalan ("Szósty zmysł", "Osada") wyznał: - Od dawna zadawałem sobie pytanie, co by się stało ze wszystkimi żyjącymi istotami, gdyby ludzie - uznawani przecież za najgroźniejszy gatunek na naszej planecie - wymarli.

- Rozmawiałem z ekspertami. Przekonywali mnie, że niebo stałoby się gęste od ptaków, które rozmnażałyby się w takim tempie, że wkrótce przesłoniłyby Słońce... Władzę na Ziemi objęłyby zaś dzikie, niebezpieczne zwierzęta. Cóż, postanowiłem opowiedzieć o życiu 'bez człowieka' po swojemu - dodał reżyser.

Reklama

I rzeczywiście - film Shyamalana to wizja okrutna, lecz fascynująca. Oto tysiąc lat po kataklizmie mieszkańcy Ziemi wreszcie polubili swój nowy dom - planetę Nova Prime. Generał Cypher Raige (Will Smith) postanowił bez reszty poświęcić się opiece nad synem, Kitaiem (Jaden Smith). Ich szczęście nie trwa jednak długo. Burza meteorytów niszczy bowiem statek, którym lecą.

- Nasi bohaterowie lądują na straszliwej, obcej planecie, na której wszystko ewoluowało tak, by niszczyć ludzi. Już niebawem dotrze do nich, że zabójcza planeta to... Ziemia - opowiada Will Smith.

Maciej Misiorny

Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

Tele Tydzień
Dowiedz się więcej na temat: 1000 lat po Ziemi
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy