Reklama

Zbyt brutalny Bond

Wbrew przekonaniu, że obecnie widzowie kinowi oczekują brutalnych scen w filmach o Jamesie Bondzie, byłemu odtwórcy roli tajnego agenta, Rogerowi Moore'owi, wcale się to nie podoba.

"Cieszę się, że miałem okazję go zagrać, ale smuci mnie to, że dzisiejszy Bond jest dużo bardziej brutalny niż kiedyś" - powiedział 81-letni brytyjski aktor.

Podczas wywiadu dla agencji Reutera, w którym Moore opowiedział o swojej najnowszej książce "My Word is My Bond", aktor wyjaśnił: "Tu chodzi o podążanie z duchem czasu, tego chcą ludzie, którzy chodzą do kina i potwierdzają to dane oglądalności".

W swoich wspomnieniach Moore, który siedmiokrotnie wcielił się w rolę agenta 007, napisał, że podczas kręcenia filmu "Człowiek ze złotym pistoletem" w 1974 roku reżyser Guy Hamilton chciał, by grany przez Moore'a Bond był bardziej twardy i groźny. Dlatego polecił aktorowi zagrać scenę, w której ten łamie kobiecie rękę, by zdobyć od niej cenne informacje.

Reklama

"Ta stylizacja zupełnie do mnie nie pasowała. Mimo to, Hamilton upierał się przy bardziej brutalnym Bondzie. Zasugerowałem mu wtedy, że najpierw zaciągnę ją do łóżka. Grany przeze mnie Bond był pełnym humoru kochankiem. Ostatecznie jednak zgodziłem się na propozycję reżysera" - wspomina Moore.

Pomimo że Moore nie widział jeszcze najnowszego filmu z serii przygód tajnego agenta "Quantum of Solace", gdzie w główną rolę wcielił się Daniel Craig, aktor powiedział: "Twarz Daniela, to wszystko, czego potrzebuje. On po prostu jest Bondem".

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: Roger Moore | aktor | moore | Bond
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy