Reklama

"Zbliżenia": On, ona i... jej matka

Na początku października zakończyły się zdjęcia do "Zbliżeń" w reżyserii Magdaleny Piekorz. Obecnie trwa postprodukcja filmu. Para aktorów grających główne role - Joanna Orleańska i Łukasz Simlat opowiada o swoich bohaterach oraz emocjach towarzyszących im na planie.

"W filmie Magdy Piekorz gram Jacka, męża Marty, postaci w którą wciela się Joasia Orleańska. To jest taki trójkąt wzajemnych zależności głównych bohaterów: Marty, jej matki (gra ją Ewa Wiśniewska) i Jacka" - opowiada Łukasz Simlat.

"Jacek żeniąc się z Martą wchodzi w jej świat, którego większą część wypełnia matka, z którą jego żona jest bardzo silnie związana. Marta spotyka w Jacku ideał mężczyzny, który bardzo ją kocha i wierzy, że to małżeństwo ma szansę spełnienia pomimo silnej więzi między Martą i jej matką" - tłumaczy Joanna Orleańska.

Reklama

"Dla mnie najtrudniejsze w pracy nad postacią Jacka było zrezygnowanie z mojego prywatnego - Łukasza Simlata - myślenia i reagowania. Pewnie o wiele wcześniej niż Jacek, podjąłbym radykalną decyzję i postawił na swoim. Przez swój wyuczony sposób rozwiązywania problemów, zapominamy o najprostszych rozwiązaniach. W tej gonitwie, natłoku rzeczy, które mamy do zrobienia, kiedy chcemy załatwić coś szybko - robimy to często w sposób zbyt radykalny. Pracując nad tym bohaterem, uświadomiłem sobie, że wiele rzeczy można zrobić inaczej, nie zawsze trzeba załatwiać sprawy 'biegnąc'. Można też, tak jak Jacek - usiąść, pomyśleć i dojść do wniosku, że warto pójść zupełnie inną drogą. Mam nadzieję, że ta świadomość zostanie we mnie i oby trwała" - przekonuje Simlat.

"Mam szczęście do partnerów. Prywatnie mam fajnego męża i zawodowo też tak jakoś się dzieje, że trafiam na fajnych mężów - bardzo interesujące męskie osobowości. Łukasza Simlata obserwuję od jakiegoś czasu, to jeden z najciekawszych aktorów średniego pokolenia. Ma bardzo duży wachlarz możliwości od komediowych do dramatycznych i dużą wrażliwość. W 'Zbliżeniach' został obsadzony trochę na przekór swojemu temperamentowi. Prywatnie reaguje dość emocjonalnie, w przeciwieństwie do swojego bohatera Jacka, który jest w zasadzie męskim ideałem, skałą i opoką na której kobieta może się oprzeć. To spore aktorskie wyzwanie" - opisuje Orleańska.

"Każdy film to nowa przygoda, którą się zaczyna od zera. Najpierw jest scenariusz, ogólna charakterystyka postaci, a potem reżyser zaprasza aktorów do swojego świata. Magda była bardzo dobrze przygotowana do pracy na planie, doskonale wiedziała, jak jej bohaterowie powinni ze sobą funkcjonować, w bardzo przemyślany i esencjonalny sposób zaprosiła do tego swojego świata aktorów. Nie ma tutaj formalnych zabiegów, wszystko oparte jest na subtelnościach, niuansach. Czasem im mniej się zagra, tym jest lepiej i mocniej. Mam wrażenie, że niektóre sceny są wręcz paradokumentalne, co jest także zasługą Marcina Koszałki" - mówi o pracy na planie Simlat.

"Czytając scenariusz, tworzymy sobie jakieś wyobrażenia postaci, które są potem konfrontowane z wizją reżysera, operatora i innych aktorów już podczas zdjęć. Wchodząc na plan i spotykając tam aktora lub aktorkę, któremu partneruję, wychodzę z założenia, że trzeba tego drugiego człowieka pokochać miłością czystą, starać się go poczuć. Trzeba wiedzieć, że można na tę drugą osobę liczyć i dać jej odczuć, że ona też może liczyć na mnie. Trzeba sobie po prostu umieć spojrzeć w oczy i tyle. Tak jest tym razem z Joasią. I mam wrażenie, że to wszystko jest odwzajemnione" - dodaje.

"Ciekawie jest, kiedy spotykają się na planie osoby, które w zupełnie inny sposób myślą o scenariuszu, wtedy razem musimy wypracować wspólną wizję. Czasem naginamy swoje wyobrażenia, szukamy nowych elementów naszych bohaterów, sytuacji, relacji, które pominęliśmy w tym wstępnym wyobrażeniu, które zrodziło się po przeczytaniu scenariusza. Dopiero przy zderzeniu aktorów, reżysera i operatora na planie okazuje się, że można wiele rzeczy zrobić inaczej. Szukamy niuansów - na tym też polega magia pracy na planie filmowym. Cały ten film zbudowany jest na niuansach" - podsumowuje aktor.

"Magda jest reżyserką, która od lat robi swoje autorskie kino, dokładnie wie czego chce i jak jej film ma wyglądać. Także ten scenariusz jest tak skonstruowany, że na planie nie ma już zbyt wielu poszukiwań, wszyscy dokładnie wiedzą co mają robić. Jest to precyzyjnie napisana historia, której tu na planie odsłaniamy pewne elementy, ale dopiero w widzu złożą się one w pełen obraz" - kończy swoje przemyślenia na temat "Zbliżeń" Orleańska.

Główna bohaterka filmu Magdaleny Piekorz - Marta ma 37 lat. Jest artystką, żoną i córką. Bez przerwy odzywający się sygnał telefonu: "Martusiu odbierz tu mama!" nie pozwala jej czuć się swobodnie nawet w najbardziej intymnych chwilach. Lata, które spędziła z matką pod jednym dachem i ich bliska relacja, sprawiają, że nie potrafi rozpocząć życia na własny rachunek. Mimo, że prawie każda wizyta u mamy kończy się awanturą, Marta wciąż wraca. Kobiety nie umieją bez siebie żyć, dłuższa rozłąka jest dla nich cierpieniem. Tej sytuacji próbuje sprostać Jacek, który chce stworzyć z Martą prawdziwy dom...

Produkcja w reżyserii Magdaleny Piekorz powstała na podstawie jej scenariusza napisanego wspólnie z Wojciechem Kuczokiem. Film produkuje Studio Filmowe TOR we współpracy z FSF Ingenium i przy współfinansowaniu Urzędu Miasta Katowice oraz Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej.

Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: one
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy