Reklama

Zbigniew Buczkowski jako bodyguard Jacqueline Kennedy

Aktor Zbigniew Buczkowski grał wiele ról. Jedną zapamiętał na zawsze: przez kilka godzin był bodyguardem Jacqueline Kennedy. - "Madame, please" - powiedziałem wprowadzając ją do tramwaju - wspomina aktor.

- To było na początku lat 70., mieszkałem wówczas na ulicy Chełmskiej, gdy gruchnęła wieść, że przyjeżdża Jacqueline Kennedy na pogrzeb Radziwiłła - wspomina Buczkowski.

W 1971 roku zmarł starszy brat księcia Stanisława Albrechta Radziwiłła, męża siostry Jacqueline Kennedy - Lee. Radziwiłł wraz z żoną i Jackie Kennedy polecieli do Warszawy na jego pogrzeb.

- Pogrzeb był na Cmentarzu Czerniakowskim na warszawskiej Sadybie - opowiedział aktor. O przyjeździe Jacqueline Kennedy powiedziała mu mama, pracująca wówczas w liniach lotniczych LOT.

Reklama

- Wokół cmentarza było kartoflisko, a Jacqueline nagle wyszła sama, do dziś nie wiem, dlaczego. Zebrał się wokół niej tłum a ona wyglądała na zagubioną i zakłopotaną. Wtedy wkroczyłem: Proszę się odsunąć! krzyknąłem i podałem jej ramię. Poszliśmy razem po tym kartoflisku - wspomina dla Buczkowski.

Aktor przyznaje, że z rozmową był kłopot. - Uczyli nas w szkole języka rosyjskiego, ale kiedy doszliśmy nieopodal, do przystanku tramwajowego powiedziałem: "Madame, please" i ...wprowadziłem ją do tramwaju - opowiada.

Panią Kennedy odebrali z przystanku pracownicy ambasady USA, proponując podwózkę również Buczkowskiemu. - Nie skorzystałem - wyznaje aktor.

Te i inne wspomnienia znajdą się w autobiografii Buczkowskiego "Pisz pan książkę". Premiera - 8 października.

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

Chcesz poznać lepiej swoich ulubionych artystów? Poczytaj nasze wywiady, a dowiesz się wielu interesujących rzeczy!

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: Zbigniew Buczkowski | Na zawsze
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy