Reklama

Zabronił pokazywać scenariusz!

Po spektakularnej filmowej wycieczce po najbarwniejszych miastach Europy, zmysłowej Barcelonie, romantycznym Paryżu i kipiącym humorem Rzymie, Woody Allen, po raz pierwszy od czasu hitu "Co nas kręci, co nas podnieca", powraca do USA.

Tym co zaskakuje, jest dobór obsady jego najnowszego filmu "Blue Jasmine". Główne role, sióstr-Amerykanek, zagrały w nim Australijka - Cate Blanchett i Brytyjka - Sally Hawkins.

Dla tej ostatniej, zdobywczyni Złotego Globu i Srebrnego Niedźwiedzia, "Blue Jasmine" to ponowne spotkanie z Allenem. W 2007 wystąpiła w wyreżyserowanym przez nowojorczyka "Śnie Kasandry". Jednocześnie to pierwszy przypadek w karierze aktorki, gdy na potrzeby roli musiała mówić z amerykańskim akcentem.

"Przygotowując się do filmu wzorowałam swój głos na Julianne Moore, którą uwielbiam. No i oglądałam dużo amerykańskiej telewizji, głównie HBO. W USA mają najlepszą telewizję na świecie. Tylko nie mówcie tego moim rodakom" - żartuje Hawkins.

Reklama

Dla 37-letniej gwiazdy "Happy-Go-Lucky, czyli co nas uszczęśliwia", uznanej najlepszą komediową aktorką 2008 roku, zdjęcia do "Blue Jasmine" były niezwykłym doświadczeniem. Dziś z ochotą wspomina współpracę z Allenem.

"Po otrzymaniu scenariusza nie możesz go nikomu pokazać. Nie możesz go nawet przynosić na plan. A niektórzy aktorzy wcale nie dostają scenariusza" - zdradza Hawkins.

Aktorka wspomina również przesłuchanie do roli. "To trwało zaledwie chwilę. Woody'ego nie interesują pogaduszki. Oczekuje, że przygotujesz się do zagrania swojej postaci i przyjdziesz z gotową, konkretną koncepcją" - tłumaczy Brytyjka.

Przyznaje też, że od lat jest fanką Cate Blanchett i była zachwycona możliwością zagrania jej siostry. "Cate nie ma przerośniętego ego" - mówi Hawkins. - "W pracy koncentruje się na tym, żeby zrozumieć swoją postać, pokazać jej głębię, zagrać najlepiej, jak tylko jest to możliwe. Wierzę w prawdziwość jej bohaterki w każdej sekundzie filmu. Będąc tak blisko niej widzę autentyczną, samotną osobę".

"Cate w tej roli to najwyższy kunszt aktorski - jest jak struna w gitarze, która napina się tak długo, aż pęknie. Nie mogę sobie wyobrazić, jak ciężkie musiało być wchodzenie w skórę Jasmine i wracanie z nią codziennie po pracy do domu" - opowiada artystka.

Blanchett wspomina współpracę z Sally Hawkins równie ciepło: "Sally ma najczulsze serce ze wszystkich osób, jakie kiedykolwiek spotkałam. Wielokrotnie była dla mnie niczym tratwa ratunkowa" - przekonuje Australijka.

W najnowszym filmie twórcy "Manhattanu" i "Annie Hall" Blanchett, już teraz wymieniana za tę rolę wśród faworytów do Oscara, fenomenalnie zagrała kobietę z wyższych sfer, która - po aresztowaniu zdradzającego ją notorycznie męża-milionera (Alec Baldwin) - przenosi się do San Francisco, do lekceważonej wcześniej siostry (Hawkins). Tam próbuje ułożyć sobie życie i znaleźć nową miłość. Zaskakujące relacje damsko-męskie stają się okazją do popisów błyskotliwego poczucia humoru Woody'ego Allena.

Na planie najnowszego filmu Allena tradycyjnie spotkała się imponująca gwiazdorska obsada. Obok Blanchett, Baldwina i Hawkins w "Blue Jasmine: zagrali: charyzmatyczny Peter Sarsgaard ("Była sobie dziewczyna"), dwukrotny laureat Emmy, znany z serialu "Lost. Zagubieni" Michael Emerson, odkryty przez braci Coen Michael Stuhlbarg ("Poważny człowiek"), gwiazda "Współczesnej rodziny" i "Zakazanego imperium" Bobby Cannavale oraz ulubieniec Ameryki, słynny komik, producent i scenarzysta Louis C.K.

Nowy film Allena na ekranach polskich zadebiutuje 23 sierpnia.


Chcesz poznać lepiej swoich ulubionych artystów? Poczytaj nasze wywiady, a dowiesz się wielu interesujących rzeczy!

Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy