Reklama

Wyznania Andrzeja Wajdy

Andrzej Wajda w przemowie, którą wygłosił 24 kwietnia w Warszawie, na konferencji "Scenariusz w kinie polskim - oczekiwania, potrzeby, źródła finansowania", zastanawiał się m.in. o czym powinien być współczesny polski film. Reżyser wyznał, że chciałby oglądać takie filmy, których sam jednak nie potrafi zrobić. "Dlaczego - mając przez lata tyle sobie i innym do powiedzenia, kiedy tak trudno było powiedzieć cokolwiek - zagubiłem się, kiedy przyszła wolność?" - pytał znany twórca.

Autor zaczął od tego, kim przez lata byli polscy twórcy filmowi, czym było polskie kino w czasach komunizmu.

"Byliśmy głosem społeczeństwa, które pozbawione wolnego wyboru nie miało swoich przedstawicieli. (...) Oburzeni kłamstwem i manipulacją władzy powołaliśmy do życia kino moralnego niepokoju, ale to było zbyt piękne, by mogło trwać wiecznie" - mówił twórca.

Jednak jak twierdzi Wajda, "bohaterowie naszych czasów nie potrzebują reżysera, żeby ich bronił przed czymkolwiek - systemem czy zaszłościami. Oni potrzebują tylko, abyśmy ich zauważyli, dostrzegli w tłumie i opowiedzieli na ekranie ich niepowtarzalną i jedyną ludzką historię rozgrywającą się: w ich własnym języku; w ich własnym kraju; w ich własnym imieniu. Tacy są właśnie bohaterowie filmów, które w ostatnich latach zwróciły moją uwagę: posługacz ze szpitala w filmie Almodóvara Porozmawiaj z nią. Stara kobieta pisząca listy na Dworcu nadziei, rodzice, którzy zostali sami w Pokoju syna, zdumiewająca trójka przyjaciół z filmu Dróżnik".

Reklama

Niestety w polskim kinie nie ma takich historii. Andrzej Wajda zastanawiał się dlaczego polska widownia odwróciła się od kina ukazującego naszą przeszłość. Twórca przyznał, że sam nie jest bez winy.

"Świat PRL-u zniknął dla niej jak niegdysiejsze śniegi, a każda próba przypomnienia tego, co było, jak Pierścionek z orłem w koronie, Korczak czy Wielki Tydzień kończyła się niepowodzeniem. A przecież ukazały się dwa filmy o tej właśnie tematyce, które obeszły cały świat - KolaGood bye, Lenin!".

Polscy scenarzyści nie potrafią opowiedzieć ciekawie współczesnej historii. Zagadką pozostaje pytanie: Dlaczego?

"Życie nasze nie jest serialem, którego pierwszego odcinka nikt już nie pamięta, a ostatniego nie oczekuje. Scenariusz filmu współczesnego musi dokonać wyboru momentu, który wyjmuje z życia sytuację jedyną i niepowtarzalną, która ma swój początek, środek i koniec. (...) Dlatego jako widz, wchodząc do kina, proszę: Reżyserze, prowadź mnie tam, gdzie jeszcze nie byłem. Daj mi schronienie w życiu innych, których chcę naśladować, ale tylko w odwadze bycia sobą. Nie wysyłaj mnie tam z biletami i przez biuro podróży, zabierz mnie sam, bez pośredników. Nie rób filmu dla wszystkich, a wtedy być może trafisz do wielu, jak Almodóvara, Sokurow, Sales, jak Andriej Zwiagincew... Każdy z nich mieszka w innym kraju, zmaga się z innymi trudnościami, ale nikt z nich nie uważa się jak my niegdyś za głos umarłych albo głos wołający na puszczy o prawdę i sprawiedliwość i nie zwala odpowiedzialności za system, w którym musi żyć i tworzyć, na bohaterów swoich filmów".

Kończąc Andrzej Wajda postawił pytanie: O czym powinny opowiadać współczesne polskie scenariusze? Jednak tego nawet on sam nie wie.

"Gdybym wiedział, nie zobaczylibyście mnie na tej trybunie, gdyż robiłbym zdjęcia do nowego filmu" - zakończył reżyser.

INTERIA.PL/GW
Dowiedz się więcej na temat: Andrzej Wajda | scenariusz | filmy | wyznania | film
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy