Reklama

Wystartowało Berlinale 2020

Światową premierą filmu Phillippe'a Falardeau "My Salinger Year" - o młodzieńczych marzeniach i potędze literatury - zainaugurowano w czwartek, 20 lutego, wieczorem Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Berlinie. Jubileuszowa 70. edycja imprezy potrwa do 1 marca.

Światową premierą filmu Phillippe'a Falardeau "My Salinger Year" - o młodzieńczych marzeniach i potędze literatury - zainaugurowano w czwartek, 20 lutego, wieczorem Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Berlinie. Jubileuszowa 70. edycja imprezy potrwa do 1 marca.
Tak prezentuje się jury tegorocznego Berlinale /Abdulhamid Hosbas/Anadolu Agency /Getty Images

Podczas gali otwarcia 70. festiwalu filmowego w Berlinie dyrektor artystyczny Carlo Chatrian podkreślił, że wszyscy zgromadzeni w Berlinale Palast stanowią społeczność, a "bycie nią definiuje kino". "Kiedy siedzimy w sali kinowej jesteśmy widownią bez podziałów na klasy społeczne, język i religię. Kino nas łączy. Gdy spoglądam wstecz i przypominam sobie historię tego festiwalu, dochodzę do wniosku, że stał się niezwykle istotny dla tego miasta. Kino pozwala ludziom marzyć. A marzenia są ważne. Prawdopodobnie dlatego ten festiwal jest tak bliski berlińczykom" - powiedział.

Dyrektorka administracyjna Mariette Rissenbeek zaznaczyła, że organizatorzy festiwalu są głęboko wstrząśnięci z powodu ataku o podłożu ksenofobicznym, do którego doszło w środę wieczorem w Hanau. "Berlinale stanowi symbol wolności, tolerancji, szacunku, otwartości i gościnności. Stanowczo sprzeciwia się przemocy i rasizmowi. Tego wieczoru nasze myśli są z rodzinami ofiar strzelaniny w Hanau" - zaznaczyła. Pamięć ofiar uczczono minutą ciszy.

Reklama

Monika Gruetters, minister stanu i komisarz rządu federalnego ds. kultury i mediów podkreśliła, że festiwal powinien w wyjątkowy sposób uczcić swój jubileusz.

Gruetters nawiązała także do ustaleń tygodnika "Die Zeit", wedle których Alfred Bauer, pierwszy dyrektor Berlinale i patron jednej z dotychczas najważniejszych nagród - zawieszonej zaraz po publikacji materiału - był nazistą. Jak stwierdziła, "gdyby Berlinale było gwiazdą filmową, nie mogłoby się dzisiaj uśmiechać i tego zignorować". "Ale przecież Berlinale - odkąd powstało - walczy o wolność artystyczną i jest otwarte na świat. Dlatego zasługuje na chwalebną noc. Dziękuję za tych 70 lat" - powiedziała.

Niemiecka minister stanu wyraziła również sprzeciw wobec działań terrorystycznych. "Ludzie mieszkający w Niemczech nie powinni obawiać się o swoje życie z powodu religii, pochodzenia czy koloru skóry. Nigdy więcej nie powinni się bać. Wiemy, że bieżąca sytuacja przedstawia się smutno, ponieważ niektóre siły polityczne starają się relatywizować zbrodnie (...). Nigdy więcej nie powinny być wspierane grupy rasistowskie i nazistowskie. W jakikolwiek sposób" - podkreśliła, co publiczność skwitowała owacją na stojąco.

Festiwal zainaugurowała światowa premiera "My Salinger Year" Philippe'a Falardeau - opowieści o młodzieńczych marzeniach i potędze literatury. Przed pokazem kanadyjski reżyser wyraził solidarność z całym narodem niemieckim. Jak stwierdził, choć jego film nie stanowi antidotum na problemy współczesnego świata, to jednak "może dodać trochę światła dzisiejszej nocy". "Wciąż nie mogę wyjść ze zdumienia, że tu jestem. Chciałem bardzo podziękować za zapewnienie nam możliwości otwarcia Berlinale. Dziękuję także Joannie Rakoff za piękną książkę, która naprawdę mnie poruszyła. Czytając ją, w wielu momentach widziałem siebie. Czuję się z nią związany i jestem przekonany, że wielu z was również" - podsumował.

W obsadzie "My Salinger Year" znaleźli się m.in. nominowana do Oscara za pierwszoplanową rolę w "Gorylach we mgle" Michaela Apteda Sigourney Weaver, Margaret Qualley, która niedawno zagrała w "Pewnego razu... w Hollywood" Quentina Tarantino, a także Douglas Booth, znany m.in. z "Brudu" Jeffa Tremaine'a.

W konkursie głównym o statuetkę Złotego Niedźwiedzia walczy 18 filmów, wśród nich czarno-biała opowieść o okrucieństwie miłości "The Salt of Tears" Philippe’a Garrela, łącząca elementy dramatu i romansu "Undine" Christiana Petzolda oraz "Siberia" Abela Ferrary, w której zobaczymy m.in. Willema Dafoe, Simona McBurneya i Fabio Pagano. Rywalizują z nimi m.in. poruszający kwestię przemocy "Dau. Natasha" Ilyi Khrzhanovskiy’ego i Jekateriny Oertel oraz prezentujący 24 godziny z życia niepełnosprawnego nowojorczyka "The Roads Not Taken" Sally Potter z Elle Fanning, Salmą Hayek, Javierem Bardemem i Laurą Linney w obsadzie.

Laureatów konkursu głównego wyłoni międzynarodowe jury pod przewodnictwem brytyjskiego aktora Jeremy'ego Ironsa, laureata m.in. Oscara za pierwszoplanową rolę Clausa von Bülowa w "Drugiej prawdzie" Barbeta Schroedera i dwóch Złotych Globów (za kreację w "Drugiej prawdzie" i serialu "Elżbieta I"). Obok Ironsa w jury znaleźli się francuska aktorka Berenice Bejo, niemiecka producentka Bettina Brokemper, palestyńska reżyserka i poetka Annemarie Jacir, amerykański dramaturg, scenarzysta i reżyser Kenneth Lonergan, włoski aktor Luca Marinelli, a także brazylijski krytyk filmowy i reżyser Kleber Mendonca Filho.

Łącznie we wszystkich sekcjach Berlinale zaprezentowane zostaną 342 filmy, w tym "Numery" Olega Sencowa, które wyreżyserował podczas pobytu w łagrze dzięki korespondencyjnej współpracy z ukraińskim reżyserem Akhtemem Seitablajewem, "Pinokio" Matteo Garrone i "Minamata" Andrew Levitasa z Johnnym Deppem w roli głównej. Festiwal potrwa do 1 marca.

PAP
Dowiedz się więcej na temat: Berlinale
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy