Reklama

Wyprawa na Mount Everest w 3D

29 maja 1953 roku miało miejsce pierwsze wejście na Mount Everest. Dziś, dzięki produkcji w technologii 3D "Everest - poza krańcem świata", mamy okazję przenieść się w czasie i choć przez chwilę poczuć się członkami ekspedycji. Obraz w kinach od 21 listopada.

"Everest - poza krańcem świata" to fabularyzowany dokument o pierwszym w historii wejściu na Mount Everest. Obraz łączy ujęcia z samego szczytu w technologii 3D z archiwalnymi zdjęciami i nagraniami z tej legendarnej wyprawy. Efekty pozwalają, choć przez chwilę, poczuć emocje pionierów zdobywających górę.

Produkcja Leanne Pooley to jednak przede wszystkim opowieść o niezwykłych bohaterach - Edmundzie Hillarym i Tenzingu Norgayu, którzy jako pierwsi stanęli na szczycie najwyższej góry świata. "Trzeba na ten film patrzeć jak na historię o ludziach, którzy mieli odwagę marzyć i realizować te marzenia. Przesunęli oni faktycznie granice ludzkich możliwości"- twierdzi Martyna Wojciechowska, podróżniczka i redaktor naczelna National Geographic Polska.

Reklama

"To, co zrobili pierwsi zdobywcy Everestu jest niepowtarzalne, bo byli pierwsi. To był 1953 rok i wyobraźmy sobie, jaki wtedy mieli dostęp do prognoz pogody, jaki był sprzęt, jakie było wyżywienie, butle tlenowe. Jak dziś się na to patrzy, to wydaje się absolutnie archaiczne. Myślę, że to, co było szczególną trudnością, to, że oni robili naprawdę krok w nieznane. Nikt, absolutnie nikt na świecie nie wiedział, jak to miejsce wygląda. Nie wiedzieli, czego się spodziewać. Myślę, że brak kontaktu ze światem też musiał być bardzo trudnym doświadczeniem dla wszystkich, którzy robili pionierskie wyprawy" - dodaje Wojciechowska.

Dziennikarka, która sama zdobyła Mount Everest w maju 2006 roku, przyznaje, że dopiero teraz miała okazję zobaczyć, jak to wszystko wygląda. Opowiada, że w trakcie wędrówki na szczyt zachodzą w organizmie takie reakcje fizjologiczne i następuje nagromadzenie emocji, które sprawia, że nie sposób tak spokojnie się rozejrzeć i pokontemplować widoki z dachu świata. Dzięki dokumentowi miała w jakimś sensie szansę przeżyć to wszystko na nowo.

"Najważniejszą rolą tego filmu jest przypomnienie, jak wielkim wyzwaniem dla ludzkości było to, żeby wejść na najwyższą górę świata. Uzmysłowiłem sobie, jak ci ludzie byli dzielni. Obecnie mamy, bowiem o wiele lepszy sprzęt, lepszy ekwipunek" - powiedział Janusz Majer, himalaista i szef programu Polski Himalaizm Zimowy.

Everest przez wiele lat stanowił ostatnią niezdobytą granicę, która przyciągała wielu śmiałków. Przez trzydzieści lat żadnej z piętnastu wypraw nie udało się zdobyć szczytu, a trzynaście osób przypłaciło atak na górę życiem. Wielu twierdziło wówczas, że wysokość szczytu i panujące warunki atmosferyczne uczyniły go dla człowieka niemożliwym do zdobycia.

Z tym samym mitem zmierzyli się również polscy himalaiści, którzy zainspirowani zwycięstwem Hillary'ego i Norgaya, postanowili dokonać pierwszego wejścia na Everest zimą. Jak wspomina uczestnik wyprawy, Leszek Cichy, każdego dnia musieli oni obalać mit o tym, że nie ma życia zimą w Himalajach powyżej ósmego tysiącznika. Niemożliwego udało im się dokonać 17 lutego 1980 o godz. 14:40 czasu miejscowego. Być może już niedługo doczekamy się dokumentacji tego wyczynu również na dużym ekranie.

"Po obejrzeniu filmu powstał dość śmiały pomysł, aby nakręcić w podobnej tonacji film o zimowym Evereście. Przecież żyje dwóch zdobywców i są w pełnej kondycji fizycznej i psychicznej. Niestety nie ma odpowiednika Hunta, czyli kierownika wyprawy, Andrzeja Zawady, mojego męża, ale pewnie byłby tutaj na sali i byłby dumny. Oglądałby to z zapartym tchem" - przyznała Anna Milewska, żona himalaisty.

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

Chcesz poznać lepiej swoich ulubionych artystów? Poczytaj nasze wywiady, a dowiesz się wielu interesujących rzeczy!

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: Everest - poza krańcem świata
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy